Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Drogi na Bydgoskie i Chełmińskie Przedmieście staną otworem. Najpierw jednak trzeba przeskoczyć przez bramę

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Fabryka Drewitza oraz Nowa Brama Chełmińska.
Fabryka Drewitza oraz Nowa Brama Chełmińska. Narodowe Archiwum Cyfrowe
We wrześniu 1903 roku z Berlina do Torunia dotarła wiadomość, że minister wojny zgodził się na przebicie dróg z centrum na Bydgoskie oraz Chełmińskie Przedmieście. Do Podgórza natomiast dotarły wyniki badań wody ze stawu przy kościele Piotra i Pawła. Była ona bardzo daleka od wody święconej.

SP nr 17. Jedna z najmniejszych szkół w Toruniu

od 16 lat

Mówi się, że ludzie na Pomorzu są tacy stateczni i poważni, a tu proszę, 120 lat temu ktoś bliźnim taki niecny kawał zrobił, że aż w gazecie o tym napisali!

„W nocy z wtorku na środę popełniło tu kilku niemądrych niewczesny żart. Wracając nocą do miasta zamknęli bramę zewnętrzną znajdującą się poza Bramą Chełmińską i to ze strony miasta – czytamy „Gazecie Toruńskiej” ze środy 16 września 1903 roku. - Drugiego dnia rano zdążało wiele osób z Mokrego i Chełmińskiego Przedmieścia do miasta, ale cóż, przejść nie było można, bo brama zamknięta nie chciała się sama otworzyć. Pomiędzy dążącymi do miasta było kilku urzędników, którzy punktualnie być muszą w biurze. Po niejakimś czasie znalazł się w końcu odważny, który przedrapał się przez bramę i otworzył ją z drugiej strony”.

Chodziło rzecz jasna o Nową Bramę Chełmińską, która stała w osi obecnej ulicy Uniwersyteckiej, między Koszarami Bramy Chełmińskiej, czyli dziś Muzeum Twierdzy Toruń, oraz schronem przy Muzeum Etnograficznym. Po północnej i południowej stronie właściwej bramy znajdowały się jeszcze pancerne wrota oraz forteczna krata i to zapewne właśnie ją zamknął jakiś kawalarz. Dowcip ten pokazuje, że przejścia nikt nie pilnował. W sumie trudno się dziwić, wewnętrzny pierścień fortyfikacji stracił znaczenie, a wiosną A. D. 1903 w zasadzie również rację bytu. Przypomnijmy, że zapadła wtedy decyzja o znacznym ograniczeniu ograniczeń budowlanych obowiązujących wewnątrz twierdzy.

Rejony i ograniczenia budowlane w Twierdzy Toruń

"Zniesienie rejonu ma podobno nastąpić z dniem 1 kwietnia roku bieżącego - informował toruński dziennik pod koniec marca 1903 roku. - Jeżeli sprawa ta przyjdzie do skutku, skończą się wcześniejsze rokowania w tej sprawie, jakie prowadzi od lat nasze miasto z fiskusem wojskowym. Jak wiadomo były grunta położone poza murami fortecznemi podzielone na pasy czyli rejony. W pierwszy rejonie nie wolno było stawiać nowych budynków, w drugim zaś można było stawiać warsztaty, dopiero w trzecim rejonie mógł każdy budować budynki. Przez obecne zniesienie rejonu będzie można również w drugim rejonie budować. Pozostanie teraz tylko jeden rejon i ten ma być znacznie zwężony. Mieszkańcy tutejszych przedmieść przyjęli tę wiadomość z radością".

Kiedy minister wojny zgodził się na przebicie pierścienia toruńskich fortyfikacji?

Dzień po wypadku z bramą prasa przyniosła wieści z Berlina, które miały tego typu problemy rozwiązać raz na zawsze.

„Minister wojny zezwolił na przeprowadzenie ulic przez wały forteczne w kierunku Bydgoskiego i Chełmińskiego przedmieścia” – donosiła „Gazeta Toruńska” 17 września 1903 roku.

Decyzja ta nie była w mieście zaskoczeniem, wszak już w grudniu 1902 roku Rada Miasta przygotowała fundusze na przebicie wałów.

„Na tajnem posiedzeniu rady miejskiej radzono o złagodzeniu rejonu fortecznego – pisał wtedy toruński dziennik. - Na złamanie częściowe wału fortecznego uchwalono 300.000 marek. Wał forteczny przekopany zostanie w dwóch miejscach: raz od pomnika wojskowego w kierunku chełmińskiej żwirówki, powtóre w przedłużeniu ul. Klasztornej w kierunku ul. Melliena na Bydgoskiem Przedmieściu. Przeto zostaną przedłużone dwie ulice i komunikacya z przedmieściami Chełmińskiem i Bydgoskiem ułatwiona”.

Innymi słowy, między obecną aleją Solidarności i Szosą Chełmińską, oraz między ulicą Franciszkańską i Mickiewicza, miały przestać istnieć wszelkie forteczne przeszkody.

Gdy ministerstwo wojny zgodziło się na rozerwanie wewnętrznego kręgu umocnień, w połączonym z Toruniem pierścieniem fortyfikacji zewnętrznych, ale wciąż jeszcze samodzielnym Podgórzu, ważyły się losy przyszłej miejskiej gazowni. Podobnie jak to było rok wcześniej w przypadku Mokrego, przy okazji miał zostać rozwiązany problem zaopatrzenia w wodę. Do tej pory czerpana ona była m.in. z przykościelnego stawu i zdecydowanie daleko jej było do wody święconej.

„Na ostatniem posiedzeniu rady miejskiej omawiano sprawę dostarczenia wody do picia i sprawę gazowni – informowała „Gazeta Toruńska”. - Wodę ze stawu celem stwierdzenia, czy można jej używać. Otóż stwierdzono, że jest ona tak niezdrową, że odtąd wody ze stawu nie będzie wolno używać. Gazownię pobuduje tu firma Franke z Bremeny, jeżeli miasto odstąpi jej tanio miejsce pod budowlę”.

Na jakich zasadach firma z Bremy chciała zbudować podgórską gazownię?

Kilka dni później z Bremy przyjechał przedstawiciel firmy i przedstawił szczegóły oferty, które gazeta przekazała.

„W sprawie gazowni przybył tutąd inżynier firmy Franke z Bremeny. Firma ta gotowa jest pobudować tutaj gazownię, jeżeli gmina wydzierżawi ją na 32 lata i na taką dzierżawę się zgodzi, która pokryje procenta i amortzacyę – czytamy. - Koszta obliczono na około 83.000 marek. W kontrakcie zastrzeżone ma być, że gmina podgórska ma mieć prawo wypowiedzenia dzierżawy, podczas gdy firma Franke wypowiedziećby jej nie mogła”.

Bremeńskie przedsiębiorstwo miało już u nas przetarte szlaki, to właśnie ta firma zbudowała gazownię na Mokrem.
Wybiegając – kompleks wodociągowo-gazowy powstał na Kluczykach.

„Próby wody zaczerpniętej podczas wierceń na górze Schlüsselmühle uznano za dobre - donosiła „Gazeta Toruńska” w lutym 1904 roku. - Basen do wody i gazownię pobudują zatem na Schlüsselmühle. Prace rozpoczną się niebawem, aby w sierpniu, a najpóźniej we wrześniu wszystko było gotowe”.

Gazownię miała budować ta sama firma, która postawiła gazownię na Mokrem, ostatecznie jednak kontrkat otrzymał budowniczy Friedrich Kleintje. Ten samem, który zbudował wieżę ciśnień na Mokrem, a dla siebie willę przy obecnej ulicy Mickiewicza 20. Na tym jednak podobieństwa się kończą, bo o ile wieża ciśnień i gazownia na Mokrem powstały błyskawicznie, o tyle w Podgórzu był to budowlany bieg z przeszkodami. Już na dzień dobry, nad podgórską inwestycją zebrały się ciemne chmury spowodowane przez strajki robotników paraliżujące okoliczne budowy.

„W środę rano złożyli pracę murarze i żądają po 45 fenigów za godzinę - informowała „Gazeta Toruńska” w kwietniu A. D. 1904. - Dotąd otrzymywali 40 fenigów”.

Kleintje nie chciał iść na żadne ustępstwa i protestujących wyrzucił z pracy zastępując ich robotnikami z Torunia. Tym się jednak zajmiemy w przyszłym roku, oczywiście o ile będzie nam dane dalej przekopywać się przez gazety sprzed lat.

Przeprowadzka urzędu telegraficznego

Teraz przebijamy się przez wrzesień 1903 roku. W tym czasie na toruńskiej Poczcie Głównej urząd telegraficzny przeprowadził się z północnej na południową stronę budynku, czyli pod zbudowaną 10 lat wcześniej wieżyczkę. Razem z urzędnikami nie przeprowadziła się jednak tabliczka informacyjna, zatem niezorientowani abonenci nadal dobijali się do drzwi po stronie północnej i całowali klamkę.

Kolizja na Wiśle

Na Wiśle panował spory ruch. Krążyły po niej jednostki różnych typów i pod różnymi banderami. Pewien młody flisak wsiadł do niewielkiego czółna i chciał w ten sposób dopłynąć na tratwę. Prąd rzeki był wartki. Flisak pewnie by sobie z tym poradził, gdyby nie był pijany. Wpadł do wody i byłby się utopił, gdyby z pomocą nie pospieszyła mu załoga przepływającego akurat w pobliżu rosyjskiego parowca. Nazwy jednostki nie podano, statków pod rosyjską banderą z pewnością było jednak wtedy więcej. W drugiej połowie września na Wiśle w Toruniu doszło nawet do kolizji międzynarodowej.

„Parowiec niemiecki „Wilhelm” najechał w piątek wieczorem parowiec rosyjski „Włocławek” i uszkodził go tak bardzo, że tenże nie mógł dalszej podróży odbyć”.

Oj, staropolszczyzno! Czy to „Włocławek” poturbował „Wilhelma” czy na odwrót? Zadaje się, że to parowiec o polskiej nazwie, ale rosyjskiej banderze był stroną taranującą.

Tymczasem wzdłuż torów między Kutnem i Aleksandrowem Kujawskim ogłoszono alarm. W stronę Torunia miał lada moment wyruszyć pociąg specjalny wiozący cara i jego rodzinę. O tym, jak ta wizyta wyglądała i jak nazywał się rosyjski konsul w Toruniu, który z wypiekami na twarzy czekał na peronie Dworca Głównego, przeczytają Państwo w kolejnym odcinku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto