Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mokre w 1927 roku, czyli jak ważna dla naszych przodków była zieleń w miastach

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Skrzyżowanie Toruńskiej i Lipowej. Miejsce, w którym zakręcał tramwaj. Po prawej widać drewniany dom...
Skrzyżowanie Toruńskiej i Lipowej. Miejsce, w którym zakręcał tramwaj. Po prawej widać drewniany dom... Z archiwum Tadeusza Zakrzewskiego
Dążeniem zarządów wszystkich miast współczesnych jest zakładać, w śródmieściach czy też na przedmieściach, jak najwięcej ogrodów, ogródków, szpalerów drzew na ulicach, a istniejące troskliwie pielęgnować - pisał 97 lat temu reporter "Słowa Pomorskiego" analizując potrzeby Mokrego.

SPRAWDŹ: Które gry planszowe z Książnicy Kopernikańskiej cieszą się największym zainteresowaniem?

od 16 lat

"Słowo Pomorskie", największa gazeta wydawana przed wojną w Toruniu, jest pełna kontrastów. Pełno w niej antysemityzmu w najbardziej obrzydliwym wydaniu. Tu i ówdzie można trafić na mniej lub bardziej bezpośrednie fascynacje faszyzmem - głównie tym włoskim i hiszpańskim. Są teksty i zdjęcia o karnych szeregach polskich narodowców maszerujących, bądź witających różnych dostojników rękami podniesionymi w rzymskim salucie... Cóż, taka była przedwojenna polska endecja, której "Słowo Pomorskie" było organem. Stefan Sacha, współzałożyciel i pierwszy naczelny "Słowa", podczas okupacji stanął na czele konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego, a po aresztowaniu przez Niemców w 1943 roku, został przez nich rozstrzelany w ruinach warszawskiego getta.

Gazeta wydawana i drukowana przy ul. św. Katarzyny 4 jest jednak również bezcennym źródłem informacji o międzywojennym Toruniu. Sporo w niej historii niezwykłych i dziś już zupełnie zapomnianych, a do tego często napisanych niezwykle barwnym, wręcz poetyckim językiem. Oto przykład - obraz Mokrego odmalowany przez korespondenta "Słowa" pod koniec stycznia 1927 roku. Że co? Z tym obrazem to przesada? Zdecydowanie nie.

Co przed wojną było Kopciuszkiem Torunia?

"Miasto to jak rodzina - czytamy. - Ma swojego ojca, a raczej ojców. Zaś aby analogia była zupełna, w rodzinie tej można znaleźć i kopciuszka, dla którego ojciec jest tylko ojczymem, lub zgoła, jako że to jest tylko przysłowie - macochą. Kopciuszkiem w mieście naszem są przedmieścia: Mokre, Jakóbskie, Chełmińskie. O ileż mizerniej one wyglądają i o ileż mniej znać na nich troskliwą rękę ojcowską, niż na "pupilku tatusiowym", przedmieściu Bydgoskiem".

O ileż się to wszystko pozmieniało! Dziś Bydgoskie jest pupilkiem o tyle, że jako część miasta silnie zdegradowana, zostało objęte Gminnym Programem Rewitalizacji. Mokre i przede wszystkim Jakubskie (dziś pisane przez "u", zaś w 1927 roku jeszcze przez "ó"), na taką formę pomocy się nie załapały, chociaż bardzo by im się ona przydała.

Co łączy wizję Torunia sprzed 97 lat z Toruniem obecnym?

"Wszak tu i tam mieszkają ludzie, którzy w proporcjonalnie równym stopniu ponoszą ciężary wielorakich a niezliczonych podatków miejskich, no i którzy mają takie same oczy - jednakowo radujące się widokiem zieleni, płuca - jednakowo chętnie wchłaniające świeże powietrze, nogi - jednakowo wrażliwe na błoto, kałuże i wyboje, a głowy jednakowo twarde, by nabijać sobie guzy przy nagłem zetknięciu się ze słupem w ciemnościach nocy".

Upewniamy się, czy na pewno mamy do czynienia z tekstem wydrukowanym 97 lat temu... Tak, to opis z 1927 roku. Mokre miało wtedy 14 tysięcy mieszkańców, co stanowiło mniej więcej jedną trzecią ludności miasta. Tutaj znajdowały się najważniejsze zakłady przemysłowe, zatem dzielnica miała głównie charakter robotniczy. Jakie, zdaniem korespondenta "Słowa Pomorskiego", były jej największe potrzeby?

Dlaczego, zdaniem dawnych mieszkańców Torunia, drzewa w mieście były ważne?

"W dalszym ciągu, że tak powiemy, naszych płaczów jeremjaszowych nad dolą i niedolą Mokrego zawadzić musimy o kwestję szczególnie ważną dla całego miasta, a już osobliwie dla Mokrego - czytamy dalej. - Kwestję zadrzewienia tego przedmieścia. Datujący się od początków drugiej połowy ub. stulecia gwałtowny rozrost osiedli miejskich, którego tempo dotąd bynajmniuej nie osłabło, pobudził do życia nową gałąź wiedzy: urbanistykę, czyli naukę o budowie miast. W myśl zasad tej nauki nie wolno już tak jak dawniej, bezplanowo i chaotycznie. Urbanistyka z higjeną podały sobie ręce i wspólnie pracują nad rozwiązaniem ważnego zagadnienia: jak budować i utrzymywać miasta dzisiejsze, te siedliska sadzy i swędu benzynowego, by stworzyć dla mieszkańców ich możliwie najbardziej zdrowe warunki. Badania w tym kierunku niezbicie dowiodły, że jednym z nieodzownych warunków zdrowotności miasta jest jego zadrzewienie: drzewa i rośliny w ogóle grają w miastach doniosłą rolę "płuc". Toteż dążeniem zarządów wszystkich miast współczesnych jest zakładać, w śródmieściach czy też na przedmieściach, jak najwięcej ogrodów, ogródków, szpalerów drzew na ulicach, a istniejące troskliwie pielęgnować. Dążenie to nawet wyrodziło się w formę dążenia do zakładania tak zwanych miast ogrodów".

No nie, naprawdę?! To już w 1927 roku ludzie byli świadomi tego, że zieleń w miastach, szczególnie tych dużych i szybko się rozwijających, odgrywa kluczową rolę? W zasadzie to dziwne nie jest, bo przecież Toruń cieszył się opinią miasta ogrodu już w XIX wieku. Dziwne jest to, że później włodarze miasta jakoś o tych zasadach zapomnieli.

Czego brakowało na Mokrem w 1927 roku?

"Toruń na brak zieleni uskarżać się nie może - czytamy dalej. - Jest ona jednak rozłożona w nim dość nierównomiernie. Jedne dzielnice (Bydgoskie Przedmieście) posiadają jej pod dostatkiem, podczas gdy inne (Mokre) są jej niemal zupełnie pozbawione. Na Mokrem niewiele jest ogródków przy domach, brak zupełnie ogrodu czy parku, a choćby niewielkiego tylko skweru publicznego, z ulic jedynie Kościuszki i Batorego są częściowo zadrzewione. A wszak chyba zbytecznem jest nadmieniać, jak ze względów higjenicznych ważnem jest zadrzewienie Mokrego, na którem skupiona jest większość zakładów przemysłowych miasta. Przez Toruń przebiega główna droga łącząca Toruń z wschodniemi i północnemi miastami Pomorza oraz południem, stąd ożywiony w tej dzielnicy ruch samochodów, a poza tem kolej ze stacją towarową. Jeżeli dodamy do tego względy natury estetycznej, konieczność zadrzewienia tej dzielnicy zarysowuje się jeszcze bardziej jaskrawo".

Lektura staje się coraz bardziej frustrująca. Mokre z tamtych czasów, ba - nawet te z przełomu lat 60. i 70. ubiegłego wieku wydaje się dziś oazą zieleni. Ulica Kościuszki obsadzona szpalerem dorodnych lip (którym zresztą zawdzięczała nazwę sprzed 1920 roku), ogrody przed willami, kilka dużych gospodarstw ogrodniczych... Przecież gdyby autor tego tekstu sprzed 97 lat zobaczy dzisiejszą ul. Kościuszki, zapewne by padł trupem, albo pytał o nazwę miasta, w którym się znalazł.

Kiedy narodziła się idea budowy Centralnego Cmentarza Komunalnego?

"W opracowanym na zlecenie magistratu przez znanego urbanistę prof. Polkowskiego z Krakowa projekcie splantowania Torunia przewidziane jest założenie cmentarza przy ul. Grudziądzkiej w pobliżu góry Kozackiej i ul. Pod Dębową Górą. To już będzie coś. Cmentarz jednak nie wystarcza, gdyż nie może on służyć jako miejsce spacerów".

Czy po cmentarzu można spacerować?

Naprawdę?! Rady okręgów z Chełmińskiego Przedmieścia i Mokrego od dawna zabiegają o utworzenie tam parków, jeśli nie takich z prawdziwego zdarzenia, to przynajmniej większych od kieszonkowych. Dopingują ich mieszkańcy, którzy zwracają uwagę na to, że jedynymi takimi miejscami są cmentarze - Garnizonowy czy ten przy Wybickiego...

Tak na marginesie, profesor Franciszek Krzywda-Polkowski, któremu zawdzięczamy Centralny Cmentarz Komunalny, był również współautorem projektu gmachu Urzędu Wojewódzkiego Pomorskiego. Gmach, jak wiadomo, pod koniec budowy został przekazany Regionalnej Dyrekcji Kolei, a dziś jest siedzibą Urzędu Marszałkowskiego. Dla siebie profesor zaprojektował modernistyczną willę stojącą do dziś przy Szosie Chełmińskiej 100.

Na Mokrem koniecznie trzeba założyć park

"Koniecznem jest założenie parku czy choćby większego skweru - brniemy dalej przez gazetową analizę sprzed 97 lat. - Odpowiedniem miejscem do tego byłyby tereny pofortyfikacyjne, na przykład w pobliżu Kaszownika. Następnie należałoby zadrzewić pozbawione dotąd zupełnie roślinności ulice. Przy zbiegu ul. Kościuszki i Olbrachta (w pobliżu figury św. Jana) możnaby stworzyć miły dla oka kącik przez zasianie na placyku w trójkącie trawnika i posadzenie świerków. To samo przy ul. Grudziądzkiej, gdzie tramwaj skręca na prawo (od strony śródmieścia) i gdzie stoi zaniedbany i zapuszczony wodotrysk kamienny".

No tak, bo wtedy w kilku miejscach na Mokrem były fontanny... Na dziś już dość tego frustrowania się. Może kiedyś do tego tekstu wrócimy, bo jest w nim mowa jeszcze m.in. o chodnikach i ogródkach działkowych. Ciekawy jest szczególnie ten drugi wątek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Mokre w 1927 roku, czyli jak ważna dla naszych przodków była zieleń w miastach - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto