Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tak żyją bezdomni w Toruniu. Mieszkają w dramatycznych warunkach. Zobacz zdjęcia

Piotr Bednarczyk
Piotr Bednarczyk
Środa, 10 stycznia. Godzina 6.30, minus pięć stopni Celsjusza. Ruszamy z patrolem Straży Miejskiej sprawdzić sytuację wśród toruńskich bezdomnych.

OBEJRZYJ: Park Tysiąclecia w Toruniu. Mamy się czym pochwalić!

od 16 lat

Dla Moniki Kalinowskiej (trzy lata w Straży) i bardziej doświadczonego Krzysztofa Antczaka (15) z Patrolu Eko to codzienność.

- Nasze patrole wyjeżdżają dwa razy dziennie - mówi Krzysztof Antczak. - Najpierw rano, po szóstej, a później wieczorem, najczęściej w okolicach 20. Objeżdżamy znane nam punkty, w których przebywają bezdomni, pytamy czy czegoś nie potrzebują, czy wymagają pomocy medycznej, namawiamy do skorzystania z miejskich noclegowni czy schroniska dla bezdomnych. Chętnych jednak jest niewielu, wolą mieszkać "na swoim", gdzie nie muszą żyć w abstynencji. Nie możemy ich do niczego zmusić. Namawiamy też do skorzystania z jadłodajni. Odwiedzamy Bydgoskie, Przedmieście Chełmińskie, Mokre, Podgórz, Stawki, Rudak, Rubinkowo, Skarpę i Grębocin. Najwięcej ludzi zastajemy rano, kiedy jeszcze śpią. Potem często się rozchodzą i wracają do swoich miejsc o różnych porach. Niektórzy bezdomni mają nawet pracę na stałe, ale większość zajmuje się zbieractwem.

Wózki są przydatne

Na początek jedziemy do pustostanu przy ulicy Przybyszewskiego, w okolicach schroniska dla zwierząt. To jedno z "najświeższych" miejsc. Przed wejściem na posesję zastajemy kilkanaście dziecięcych wózków przysypanych śniegiem.

- To bardzo częsty widok w takich miejscach - twierdzi Monika Kalinowska. - Bezdomni gromadzą te wózki, bo przewożą nimi różne znalezione przeważnie w śmietnikach rzeczy. Mają tyle tych wózków, bo zazwyczaj znajdują je już uszkodzone, a do tego często sami je przeładowują i stąd biorą się kolejne awarie. A jak ma się tyle tych pojazdów, to zawsze można coś dosztukować, naprawić.

Wchodzimy do środka. W pierwszym pomieszczeniu trafiamy na śpiącego pod namiotem mężczyznę. Nawet go nie widzimy, rozmawia z nami "od środka". Niczego nie potrzebuje.

Czytanie sposobem na zimno

W pomieszczeniu obok zastajemy panią Krystynę i jakiegoś śpiącego mężczyznę. Kobieta czyta książkę podświetlając ją latarką.

- Panią Krysię znamy kilka lat, wcześniej sypiała na Grunwaldzkiej i Reja i wiem, że czyta bardzo dużo książek - zaznacza strażnik. - Wcześniej mieszkała z mężem, który zmarł. Praktycznie za każdym razem, jak ją w nocy odwiedzamy, to czyta.

- Byłam też na Bielańskiej, jak Zdzichu (mąż - przyp. red.) jeszcze żył - dodaje nasza rozmówczyni. - Nienawidzę zimna. Jak mi zimno, to sobie czytam.

W trzecim pomieszczeniu odwiedzamy kolejne dwie osoby, mężczyzn, korzystających z termicznych namiotów, które zapewniła jedna z fundacji.

"Potrzebujecie pomocy?" "Nie." "Chcielibyście przenieść się do noclegowni?" "Nie." "Korzystacie z posiłków w Caritasie?" "Tak." "Ciepło wam tych namiotach?" "Tak." Ile tam macie stopni?" "12."

Krótko i na temat.

- Jak bezdomni są rozbudzeni, to staramy się nie ograniczać do sztampowych pytań - twierdzi Krzysztof Antczak. - Często porozmawiamy na różne tematy, nieraz nawet pożartujemy. Zwłaszcza z tymi, z którymi znamy się od dłuższego czasu.

Zanim opuszczamy obiekt słyszymy jeszcze przez ścianę panią Krysię, że "przydałaby się woda, bo zamarzła". Strażnicy obiecują, że dowiozą, jak skończą objazd.

Węgiel zamiast pieniędzy

Jedziemy dalej. Tym razem do pustostanu przy Szosie Bydgoskiej. Strażnicy ostrzegają, że tu może być mniej miło. Faktycznie, gniewne pomruki na dźwięk zbliżających się osób słyszymy jeszcze zanim dotrzemy do wejścia. Otwiera nam zaspany mężczyzna, czterech jego kompanów jeszcze śpi. Na widok strażników wyraźnie się uspokaja. Zapewnia, że nikt niczego nie potrzebuje, a w śpiworach jest "ciepło jak nic".

- To są takie "kurtkośpiwory", które spełniają podwójną funkcję. Podobno rzeczywiście jest to ciepłe. Część bezdomnych dostaje też węgiel. Kiedyś były dotacje na jego zakup, ale ten system upadł, gdy okazało się, że przeznaczają pieniądze na inne cele - strażnik uśmiecha się porozumiewawczo.

Darmowe zupy nie są opłacalne

Pora na trzeci punkt. Tym razem bunkier na Fabrycznej. W środku jest dość ciepło, bo tego typu budowle mają to do siebie, że nie tracą za dużo ciepłoty, temperatura nie spada poniżej zera. W pierwszym pomieszczeniu znajdujemy leżącego mężczyznę (przedstawia się z nazwiska, niczego nie potrzebuje), w drugim kobietę. Mówi, że jest ciężko, najbardziej brakuje ciepłych posiłków. Pytamy ją więc, czy korzysta z darmowych obiadów dla bezdomnych.

- Nie tam, do tego trzeba mieć jakieś kartki mieć z MOPR-u. A pan myśli, że co, to jest obiad dwudaniowy? To są same zupy. A kto mi da pieniądze na bilety? 3,80 w jedną stronę, 7,60 w dwie, a kanary chodzą i tylko łapią. To się nie opłaca.

Na noclegownię też pani nie da się namówić.

- Lepiej być na swoim. A pan wie, co tam są za różni ludzie? Zresztą słyszałam, że noclegownia dla kobiet zacznie działać dopiero od jedenastego.

Lokatorka bunkra niespecjalnie orientuje się, kto znajduje się w kolejnym pomieszczeniu. Wcześniej bywały w nim nawet cztery osoby, teraz zastaliśmy tylko mężczyznę, który - jak stwierdził - "jest tu gościnnie", bo jego rejon to okolice Dworca Wschodniego.

Pustostany namierzają dzielnicowi

Na tego typu objazdy strażnicy jeżdżą tylko zimą, gdy temperatura spada poniżej zera stopni.

- Kontrolę pustostanów na co dzień w swoich zadaniach mają dzielnicowi - wyjaśnia Krzysztof Antczak. - Namierzają takie miejsca i przed każdą zimą przygotowujemy informator dla komendy Straży Miejskiej, gdzie one się znajdują.

Niestety, wspólnym mianownikiem wszystkich miejsc jest bałagan i - delikatnie mówiąc - niezbyt ładny zapach.

- Przeważnie bezdomni śpią w dwie lub więcej osób w pomieszczeniu - stwierdza Monika Kalinowska. - Tak jest pewnie bezpieczniej i raźniej. W tych przypadkach zazwyczaj bałagan jest duży. Zdarzają się jednak osoby mieszkające same i wówczas z reguły porządek jest większy.

Co ciekawe, spora część bezdomnych dysponuje telefonami komórkowymi. Strażnicy przypominają numery "986" lub "112", gdyby coś się stało.

Młodzi też bezdomni

Pora na kolejny punkt. Tym razem budka przy działkach ROD w okolicach trasy średnicowej. Trzej lokatorzy śpią, obudzeni twierdzą, że niczego nie potrzebują. Jeden narzeka, że wieczorem "opił się kawy i zasnął dopiero nad ranem".

- To młodzi ludzie, w wieku 30 - 40 lat - mówi Krzysztof Antczak. - Choć zdarzają się i młodsi. O, proszę, tu przy ognisku zorganizowali sobie specjalne miejsce do odgotowania posiłków. Twierdzą, że korzystają z pomocy "Fundacji Serce Torunia" na Legionów.

Pytamy strażników, czy zdarzyło im się podczas którejś z takich wizyt trafić na zmarłą osobę. Okazuje się, że tak.

- Ostatnio 31 października, zapamiętałam, bo to Halloween - przypomina sobie Monika Kalinowska.

Pan Jurek był dobrze znany strażnikom. Znaleźli go nieżywego na niezamykanej klatce schodowej przy Mickiewicza 160. Chorował na płuca. Reanimacja nie przyniosła powodzenia, bo było już zdecydowanie za późno.

Grzecznie dziękujemy, strażnicy jadą do kolejnych punktów. Objazd trwa zazwyczaj od dwóch do trzech godzin. Dziś może potrwać trochę dłużej, bo trzeba jeszcze przecież dowieźć pani Krysi wodę na Przybyszewskiego...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto