O godz. 5.40, gdy było jeszcze ciemno, na dziki natknął się nasz czytelnik, który od razu zrobił kilka zdjęć. Wynika z nich, że początkowo zwierzęta poruszały się w jednej grupie, a następnie podzieliły się na dwie mniejsze. Najwyraźniej przemaszerowały tylko średnicówką, a że o tej porze ruch był jeszcze niewielki, obyło się bez kraks na drodze.
- Nie mieliśmy żadnego zgłoszenia, związanego z obecnością dzików na rasie średnicowej – informuje Mirosław Bartulewicz, komendant Straży Miejskiej w Toruniu. - Gdyby było, natychmiast byśmy zareagowali, a jeśli w rachubę wchodziłoby także zagrożenie ludzkiego życia i zdrowia albo przejeżdżających pojazdów, w akcję włączyłby się również dyżurny Toruńskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego.
Zobacz także: Maryla Rodowicz zawita do Torunia
W przypadku liczącego kilkanaście czy kilkadziesiąt osobników stada nie wchodzi raczej w rachubę odławianie zwierząt. Jak zapewnia Jarosław Paralusz, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Toruniu, w takiej sytuacji strażnicy w pierwszej kolejności zapewniają bezpieczeństwo na drodze, a następnie za pomocą sygnałów dźwiękowych starają się przepędzić stado w kierunku najbliższych terenów leśnych.
Poranna obecność dzików powinna być dodatkową zachętą dla kierowców do zachowania szczególnej ostrożności, bo na uzyskanie odszkodowania za straty poniesione w wyniku spotkania z dzikiem, szanse są niewielkie. W takiej sytuacji przydaje się posiadanie polisy autocasco.
Dlaczego dziki pojawiają się w mieście? Bogusław Kashyna, szef Nadleśnictwa Toruń nie ma wątpliwości, że przyciąga je dobrze zaopatrzona i szeroko otwarta stołówka, czyli znajdujące się w ulicznych koszach i niezabezpieczonych pojemnikach resztki pożywienia.
- Mało tego, w przeszłości w Toruniu zdarzały się nawet przypadki dokarmiania dzików przez mieszkańców. Nie ma chyba lepszej zachęty dla tych dzikich zwierząt. Dlatego przy każdej okazji apelujemy o rozsądek i o to, by odpadki wrzucać do pojemników zabezpieczonych, do których dziki nie będą miały dostępu – mówi Bogusław Kashyna. - Dwa lata temu przyzwyczajone do łatwego zdobywania pokarmu dziki zaczepiały nawet osoby idące z zakupami i tak długo je nękały, aż mogły dobrać się się do przenoszonej w torbach żywności. Pamiętajmy, że zestresowany, przeganiany dzik może stać się agresywny i zaatakować.
**Zobacz także:
Mieszkanie dla absolwenta. Kolejne klucze rozdane**
Bogusław Kashyna przyznaje zarazem, że w ciągu najbliższych tygodni liczba dzików w podtoruńskich lasach zostanie znacznie ograniczona. Ma to związek z zagrożeniem afrykańskim pomorem świń (ASF) – chorobą zakaźną, której w Kujawsko-Pomorskiem na szczęście nie stwierdzono, ale jej ogniska pojawiły się we wschodnich województwach Polski.
- Właśnie w związku z zagrożeniem ASF otrzymaliśmy rekomendację z Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego dotyczącą redukcji dzików – na tysiąc hektarów może przypadać tylko jeden osobnik – dodaje Bogusław Kashyna.
Oznacza to konieczność odstrzału redukcyjnego na niespotykaną dotąd skalę. Z inwentaryzacji wynika, że na terenie Nadleśnictwa Toruń żyje 875 dzików, a do końca listopada trzeba będzie odstrzelić aż 800 sztuk. Niewykluczone więc, że te zaobserwowane dzisiaj przez naszego czytelnika dziki były jednymi z ostatnich, które zawędrowały do miasta.
Zobacz także: Spod Ekranu
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?