Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotr Winczura - wioślarz, któremu w karierze przeszkodziła polityka

Piotr Bednarczyk
Piotr Bednarczyk
Jedną z pasji Piotra Winczury były wyjazdy na zawody wioślarskie. Obowiązkowo z flagą z napisem "Toruń"
Jedną z pasji Piotra Winczury były wyjazdy na zawody wioślarskie. Obowiązkowo z flagą z napisem "Toruń" Facebook
Chłop na schwał, silny jak tur, a do tego dobra dusza ze znakomitym poczuciem humoru. I takim zapewne zostanie zapamiętany.

Zobacz wideo: Na maszynie tego samego typu Piłsudski drukował Robotnika. Tak ona wygląda!

od 16 lat

Piotr Winczura, były wioślarz AZS-u UMK Toruń, niedoszły olimpijczyk z Los Angeles z 1984 roku, zmarł nad ranem w niedzielę 3 września w wieku 66 lat.

- Choroba zabrała Go nam błyskawicznie, dosłownie w trzy miesiące - mówi załamującym się głosem Henryk Boś, prezes AZS-u UMK Toruń, prywatnie wieloletni przyjaciel Winczury. - Rok temu Piotrek poszedł na emeryturę. Długo się nią nie nacieszył. A miał dużo planów, był miłośnikiem biegania. Jeździł też na zawody wioślarskie, obowiązkowo z flagą Torunia w dłoniach. Udało mi się Go namówić na tej emeryturze na wejście do zarządu klubu i zostanie wiceprezesem do spraw wioślarstwa. Jak to on - od razu wziął się do pracy i bardzo mnie odciążył. Nie dochodzi jeszcze do mnie to, że Go nie ma...

Piotr Winczura do wioślarstwa nadawał się idealnie. Potężna siła i samodyscyplina sprawiły, że stał się czołowym polskim zawodnikiem lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, zdobywał tytuły mistrza Polski, reprezentował kraj w mistrzostwach świata i Europy. W kadrze narodowej pływał w latach 1980-1986. Miał też jednak pecha - w jego karierze przeszkadzała ówczesna polityka.

Pierwszy raz dała o sobie znać 13 grudnia 1981 roku. Stan wojenny zastał Go w Bydgoszczy, podczas zgrupowania na obiektach Zawiszy.

- Odrabiałem wtedy wojsko, właśnie w bydgoskim klubie - wspominał kilka lat temu w rozmowie z "Nowościami" pan Piotr. - Powinienem wyjść do cywila jesienią 1981 roku, ale przedłużano mi służbę tłumacząc, że „są kłopoty gospodarcze i wojskowi pomagają w zakładach pracy”. 12 grudnia oglądaliśmy sobie z kolegami telewizję, gdy o godzinie 22.00 zniknęła wizja. Pomyśleliśmy, że to coś z anteną i poszliśmy spać.

Polecamy

Długo jednak wioślarze nie pospali.

- Byłem w trzyosobowym pokoju, razem z innymi zawodnikami Zawiszy - dodał. - O 1.00 przyszli wojskowi, obudzili nas i kazali pójść na teren kompanii wojskowej na Zawiszy. Tam wydali nam ostrą broń, ubrali w kożuchy, obuwie filcowe i kazali pilnować strzelnicy. Rano „cywilni” wioślarze z Krakowa, Poznania czy Gdańska szli do stołówki na śniadanie i gdy nas zobaczyli, zaczęli „dowcipkować”. Dopiero gdy zobaczyli, że śniadania nie ma, a oni muszą natychmiast wracać do domów, zaopatrzeni w odpowiednie przepustki zrozumieli, co się stało.

Piotr Winczura przyznał, że wtedy nie było mu do śmiechu.

- Były obawy, co się stanie, jak każą nam wyjść na ulicę i wydadzą rozkaz strzelania. Wcześniej moja służba polegała tylko na tym, że trenowałem w wojskowym klubie i uczestniczyłem w szkoleniach. Ale na szczęście do tego nie doszło, już 4 stycznia wysłano nas na wioślarskie zgrupowanie do opustoszałego Zakopanego. A „zysk” z tego wszystkiego był taki, że jak wychodziłem z wojska wiosną 1982 roku, już w randze plutonowego, to zaliczono mi dodatkowy okres służby i nie byłem później powoływany na żadne szkolenia rezerwy.

Polecamy

Drugi raz polityka "dopadła" Go w 1984 roku, przed igrzyskami w Los Angeles.

- Niemal do końca mówiono nam, że tam pojedziemy - mówił pan Piotr. - W końcu na trzy tygodnie przed wyjazdem dowiedzieliśmy się, że władze „nie są w stanie zapewnić nam bezpieczeństwa” i wylądowaliśmy na zawodach przyjaźni w Moskwie. Mój parter z osady, Grzegorz Nowak, załamał się i stracił chęć do treningów. Ostatecznie w Moskwie zajęliśmy czwarte miejsce. Jak na ironię po iluś latach polskie władze uznały, że medalistom tych zawodów też należą się olimpijskie emerytury. Trudno, było, minęło, nie ma czego dziś żałować.

I taki był Piotr Winczura. Nie patrzył w tył, ważne było tylko, co przed nim. Zapałał miłością do biegania i rozwijał swoja pasję. Nie tylko pokonywał kolejne maratony m.in. w Berlinie, Atenach, Sewilli, był regularnym uczestnikiem toruńskich imprez, jak np. Półmaratonu Świętych Mikołajów (jego organizatorzy w pożegnalnym wpisie na swojej stronie napisali o ogromnej pomocy, jakiej im udzielał), ale także brał udział w niezwykle wymagającym Biegu Rzeźnika w Bieszczadach, na blisko osiemdziesięciokilometrowej trasie z Komańczy do Ustrzyków Górnych.

- Sam bieg jest generalnie ekstremalny, ale w poprzednich edycjach panowały też ekstremalne warunki - wspominał w rozmowie z nami po powrocie z jednej z takich imprez. - Przed naszym debiutem w Bieszczadach na kilka dni przed startem mocno padało. Błocko było okrutne. Bieszczady to góry, w których nie ma dużo skał, a podłoże jest gliniaste. Trzeba było wtedy uważać, żeby w tym błocie nie zgubić butów. Zasysało je. A na Połoninie Caryńskiej zacinał śnieg z deszczem. Zastanawialiśmy się wtedy, czy bieg w ogóle się odbędzie. Organizator przekazał uczestnikom informację, że jest w kontakcie bieszczadzką grupą GOPR i że trzeba uważać, bo będzie padać. Innym razem panował natomiast niesamowity skwar. Bywało, że na połoninach lądował helikopter, bo ludzie padali wręcz z wycieńczenia. Taka jest specyfika gór i tak jest specyfika tego biegu, trzeba uważać i być skoncentrowanym. Pamiętam też, że podczas powrotu do domów zatrzymaliśmy się na stacji paliw i ludzie na nas dziwnie patrzeli, bo nie mogliśmy się wygramolić z auta. Zmęczenie było ogromne.

Niewątpliwie toruńskie wioślarstwo poniosło ogromną stratę. Jeszcze na kilkadziesiąt godzin przed śmiercią pan Piotr zamieścił swój ostatni wpis na Facebooku. Zacytował Alberta Einsteina: "Najcenniejszych rzeczy w życiu nie nabywa się za pieniądze"...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto