Koronawirus w szpitalu. Doniesień do prokuratury przybywa, ale sprawę blokuje sanepid
Trzecie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w miejskim szpitalu w Toruniu jest najbardziej tajemnicze. - Wpłynęło pocztą elektroniczną. Dotyczy tego samego obszaru, czyli artykułu 161 par. 1 Kodeksu karnego (mówi o spowodowaniu zagrożenia epidemiologicznego i sprowadzeniu zagrożenia dla życia/zdrowia wielu osób-przyp.red.). Dlatego też jako kolejne podobne dołączone zostało do jednego postępowania w sprawie szpitala - kończy prokurator Andrzej Kukawski. Podkreślmy, że śledztwa w sprawie lecznicy przy ul. Batorego w Toruniu jeszcze formalnie nie ma i nie wiadomo nawet, czy takie zostanie wszczęte. Na razie wciąż trwają tzw. czynności sprawdzające. Od ich rezultatu ciąg dalszy sprawy, która równie dobrze jak decyzją o śledztwie może skończyć się odmową jego wszczęcia. Poniżej niedawne oświadczenie Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu: "W związku z pojawiającymi się licznymi krzywdzącymi doniesieniami w mediach o sytuacji epidemiologicznej w Szpitalu Miejskim w Toruniu – oświadczamy: Szpital nie był ogniskiem, ani źródłem wirusa; to wirus najprawdopodobniej „wdarł się” do szpitala dużo wcześniej niż został potwierdzony w testach, dużo wcześniej niż weszły w życie jakiekolwiek obostrzenia sanitarne. Testy zostały wykonane tak szybko jak było to możliwe, przy najmniejszym podejrzeniu tej nowej choroby. Nie jest prawdą, że w szpitalu nie były przestrzegane procedury. Procedury są przestrzegane, są modyfikowane i dostosowywane na bieżąco do nowej sytuacji. Oczywiście, że żadna jednostka ochrony zdrowia (w tym w szczególności szpitale) – nie miały tych procedur przed wybuchem epidemii. Prawdą jest natomiast, że część personelu odczuwa silne napięcie i stres w związku z zaistniałą sytuacją – a to generuje dalej: wątpliwości i lęki, a na końcu pomówienia i niepotrzebne w tej chwili oskarżenia.