Kiedy wreszcie rozpocznie się remont Dworca Północnego i kamienicy przy Bydgoskiej 50-52?

Kilka dni temu odnotowaliśmy ze zdumieniem, że gmina wciąż nie jest właścicielką budynku Dworca Północnego. Negocjacje między miastem i PKP w sprawie jego przekazania trwają już kilka lat, zgodę na nieodpłatne przejęcie zabytkowej nieruchomości Rada Miasta Torunia podjęła rok temu. Pisząc o tym w "Nowościach" zaapelowaliśmy o pośpiech oraz zabezpieczenie obiektu, ponieważ ktoś znów wybił jego ścianie dziurę. O konsekwencjach takiego stanu rzeczy nikogo przekonywać nie trzeba, niestety również nie trzeba było długo na nie czekać. W środę na terenie opuszczonej stacji wybuchł pożar, z którym na szczęście strażacy szybko sobie poradzili.

Właściciel otrzymał z Urzędu Miasta prośbę o zabezpieczenie dworca, miejmy nadzieję, że nie będzie z tym zwlekał. A kiedy wreszcie budynek stanie się własnością miejską i zacznie miastu służyć, zamiast straszyć?

- Z tego co wiem, negocjacje są na finiszu - powiedział podczas czwartkowej konferencji prasowej prezydent Michał Zaleski. - Po żmudnych negocjacjach z potężnym koncernem jakim są Polskie Koleje Państwowe wreszcie udaje nam się dobrnąć do końca. Wreszcie jest szansa, że za dni, nie za lata, staniemy się właścicielami tej nieruchomości.

Dlaczego dopiero teraz? Na przeszkodzie stanął kozioł oporowy, czyli konstrukcja umieszczona na końcu bocznego toru. Najwyraźniej ktoś go wcześniej przeoczył, ponieważ negocjacje trzeba było wznowić, aby ustalić zasady przekazania kozła. Jak powiedział prezydent, jest to już załatwione.

Gdy miasto przejmie dworzec razem z gruntem, budynek zostanie zabezpieczony, następnie mają zostać ogłoszone konsultacje, które pozwolą znaleźć dla niego zastosowanie.

Miejmy nadzieję, że tak się stanie i bardzo spóźniona odsiecz dotrze na miejsce, zanim 111-letni budynek przestanie istnieć.
Te same obawy dotyczą również kamienicy przy ul. Bydgoskiej 50-52. O tym, że trzeba ją pilnie ratować, mówi się w Toruniu od ponad dekady. Wizytówkę Bydgoskiego Przedmieścia niemal 120 lat temu zbudował dla siebie toruński przedsiębiorca budowlany Konrad Schwartz, korzystając z projektu berlińskich mistrzów secesji z biura Erdmann i Spindler. Architekci byli tak dumni ze swojego dzieła, że na początku XX wieku pochwalili się nim w jednym z branżowych periodyków. Kamienica, prócz wartości architektonicznej, ma również ogromne znacznie historyczne. Miała wielu, bardzo zasłużonych lokatorów. Niestety, jej zniszczone mury już się sypią, a w każdej chwili mogą runąć.

Poszukiwania pomysłu na zagospodarowanie i pieniędzy na ratowanie tej miejskiej nieruchomości, trwały kilka lat. Wreszcie zapadła decyzja, że jedna część zabytkowego kompleksu zostanie przeznaczona na cele społeczne, zaś druga - kulturalne. Pieczę nad nimi mają sprawować Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie oraz Toruńska Agenda Kulturalna. Fundusze również się znalazły. Po długich przygotowaniach udało się ogłosić i rozstrzygnąć przetarg. Zgodnie z informacjami, jakie otrzymaliśmy z Urzędu Miasta kilka tygodni temu, remont miał się rozpocząć pod koniec czerwca. Czerwiec minął, ale na Bydgoskiej nic się nie dzieje. Dlaczego i kiedy zacznie się dziać?

- Do realizacji zadania wybrano firmę Bud Eko Szymańscy, cena łączna 16 515 000 zł brutto. Umowa na wykonanie robót budowlanych zostanie podpisana po 20 lipca 2020 po uzyskaniu informacji o przyznanym dofinansowaniu - wyjaśnia Anna Kulbicka-Tondel, rzeczniczka prezydenta Michała Zaleskiego.

Prace mają trwać 14 miesięcy.