Ostatnie wyjazdowe zwycięstwo żółto-niebiescy odnieśli 465 dni temu, pokonując GKS Tychy 3:1. W Wągrowcu podopieczni Roberta Kościelaka ulegli miejscowej Nielbie 0:2. Żółto-niebiescy podobnie jak w inauguracyjnym spotkaniu z Unią Solec Kujawski zaprezentowali się bezbarwnie. Zagrali bez pomysłu. Mało się ruszali, za szybko pozbywali się piłki i przegrywali większość pojedynków jeden na jeden. Popełniali również fatalne błędy w defensywie.
- Nie dosyć, że sami nie zagrażamy bramce przeciwnika, to tracimy gole po szkolnych błędach - mówi Przemysław Kryszak, bramkarz Elany. - Obie bramki padły po naszej nieuwadze. Pierwsza, gdy zaspaliśmy przy rzucie rożnym, a bramka na 0:2, to już piłkarski kabaret. Piłka leci „trzy godziny”, a nasi obrońcy nie potrafią tego przeczytać. Po dwóch meczach jestem załamany. Jest źle, musimy wziąć się w garść, bo prezentujemy się jak piątoligowcy.
Beznadziejnie wygląda gra ofensywna. Gracze Elany tylko raz poważnie zagrozili bramce przeciwników, kiedy z dystansu na pustą bramkę uderzał Wojciech Świderek. Już w poprzednim sezonie nasz zespół miał problem ze zdobywaniem bramek. W całym sezonie zawodnicy Elany tylko 9 razy pokonali bramkarza przeciwników. Aktualnie w kadrze znajduje się jeden napastnik - 19 letni Bartosz Maćkiewicz, syn legendy toruńskiej piłki.
- Nie jest jeszcze typowym napastnikiem, który przytrzyma piłkę i odpowiednio ją pokieruje. Jest jeszcze młody, przegrywa fizycznie z obrońcami przeciwników – twierdzi Marcin Wróbel, kapitan Elany.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
