Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojskowy z toruńskiej jednostki zdradza kulisy elitarnego szkolenia, które przeszedł w Wielkiej Brytanii

Wojciech Pierzchalski
Wojciech Pierzchalski
3 godziny snu, gotowość do działania przez całą dobę i kilkadziesiąt kilogramów sprzętu w plecaku - tak wyglądało elitarne szkolenie operatorów pocisków Javelin w Wielkiej Brytanii. Jako pierwszy Polak ukończył je żołnierz toruńskiej jednostki (na zdjęciu), który zdradził "Nowościom" kulisy kursu.
3 godziny snu, gotowość do działania przez całą dobę i kilkadziesiąt kilogramów sprzętu w plecaku - tak wyglądało elitarne szkolenie operatorów pocisków Javelin w Wielkiej Brytanii. Jako pierwszy Polak ukończył je żołnierz toruńskiej jednostki (na zdjęciu), który zdradził "Nowościom" kulisy kursu. Grzegorz Olkowski
3 godziny snu, gotowość do działania przez całą dobę i kilkadziesiąt kilogramów sprzętu w plecaku - tak wyglądało elitarne szkolenie operatorów pocisków Javelin w Wielkiej Brytanii. Jako pierwszy Polak ukończył je żołnierz toruńskiej jednostki, który zdradził "Nowościom" kulisy kursu.

Jak funkcjonuje oddział kardiologiczny w szpitalu na Bielanach?

od 16 lat

Trzymiesięczne szkolenie Javelin Platoon Commanders realizowane jest przez brytyjskie wojsko dwa razy w roku. Bierze w nim udział kilkunastu, ściśle wyselekcjonowanych żołnierzy z Wysp i krajów NATO. W tegorocznym szkoleniu wziął udział jeden z instruktorów Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej w Toruniu (imię, nazwisko oraz stopień wojskowego nie mogą być ujawnione).

Jak to jest być pierwszym Polakiem, który ukończył to szkolenie "Javelin Platoon Commanders"?
- Do końca do mnie nie dociera, że mi się to udało, ale czuję się normalnie. To była dla mnie kolejna misja do wykonania, jedna z wielu.

Misja, która jednak wymagała wcześniejszych, wielomiesięcznych przygotowań.
- Tak, zdawałem sobie sprawę, że kurs będzie bardzo wymagający fizycznie. Sprawność utrzymuję na wysokim poziomie przez cały rok, ale przed samym szkoleniem delikatnie podkręciłem tempo: zastosowałem większe obciążenia treningowe, dłuższe i częstsze treningi. Skupiłem się głównie na wytrzymałości nóg, do tego siłownia, basen i bieganie - około 6 kilometrów dziennie.

Po tych przygotowaniach w końcu trafił Pan do bazy w brytyjskim Warminster. Na miejscu rzeczywistość pokryła się z oczekiwaniami?
- Jedyną trudnością, jaką tam napotkałem i mnie zaskoczyła to język branżowy. W armii brytyjskiej używa się bardzo dużo akronimów, które dla mnie nic nie znaczyły i często musiałem się dopytywać. Była to jednak bariera do przeskoczenia, bo język mam całkiem dobrze opanowany.

Samo szkolenie i jego elementy były dla Pana zaskoczeniem?
- Zaskoczyło mnie, jak intensywnie trenują Brytyjczycy. Ćwiczą tak, jakby byli cały czas na polu walki. To zrozumiałe, bo znane powiedzenie mówi, że im więcej potu zostawisz na treningu, tym mniej krwi w boju. Oni w myśl tej zasady funkcjonują na poligonie.

Zajęcia w terenie poprzedził jednak kurs teoretyczny.
- Tak, to były pierwsze tygodnie szkolenia. W ich trakcie uczyliśmy się całego procesu dowodzenia: od szczebla kompanii w dół. Do tego były zagadnienia taktyczne, bardzo szczegółowo omawiana znajomość systemu Javelin oraz rozpoznanie sylwetek pojazdów obcych armii.

Jak wyglądało zastosowanie tej wiedzy w praktyce, na poligonie?
- Intensywność tej części szkolenia była bardzo wysoka. W trakcie realizacji różnych zadań, jeśli nie działałem jako dowódca plutonu, który planuje zadania i stawia je żołnierzom, zazwyczaj wcielałem się w rolę operatora systemu pkk Javelin. Taki operator ma najwięcej do dźwigania.

Waga całego sprzętu, który musiałem wtedy nosić to ponad 40 kilogramów. Działaliśmy w górzystym terenie, odbywając kilkukilometrowe przemarsze. Przy wchodzeniu pod górę nie było łatwo, szczególnie, że panował spory chłód i wilgotność. Doskwierał też brak snu.

Czyli o czasie na odpoczynek na trzy miesiące trzeba było zapomnieć?
- Realizując i kończąc jedno zadanie, przygotowywaliśmy się do następnego. Średnio spaliśmy około 3 godzin na dobę. Często sen był przerywany, bo trzeba było iść na wartę. Jeśli chodzi o posiłki, to nigdy nie byliśmy pewni, kiedy będzie następny. Tyle, ile się dało, jedliśmy na zapas, bo kolejny posiłek mógł być za trzy godziny albo za dziesięć. Absolutnie nie było tam czasu na odpoczynek, przez całą dobę byliśmy w pełnej gotowości.

Działanie w takich warunkach musi być testem nie tylko dla ciała, ale też dla głowy.
- Tak, psychicznie to był trudny sprawdzian. Przede wszystkim dawał się we znaki ten brak snu. Im starsza osoba, tym regeneracja jest gorsza. Myśli o powrocie nie miałem, ale momenty kryzysu i zmęczenia pojawiały się. Natomiast szybko mijały.

Porównałby Pan to szkolenie do jakiegokolwiek innego, w którym Pan brał udział?
- Nie. Jeszcze nie brałem udział w tak intensywnym i przede wszystkim długim szkoleniu. Cały kurs trwał około 3 miesięcy, z czego połowa zajęć odbywała się na poligonie, co sprawiło, że był wyjątkowo wymagający.

PS Imię, nazwisko oraz stopień wojskowego, na prośbę CS WOT, pozostają do wiadomości redakcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Wojskowy z toruńskiej jednostki zdradza kulisy elitarnego szkolenia, które przeszedł w Wielkiej Brytanii - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto