Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Toruń. Mogło dojść do tragedii! Pomoc psychiatry przyszła zbyt późno?

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Tuż przed godziną 20.00 we wtorek młoda torunianka wjechała autem przez okno do studia urody. Pogotowie zabrało ją do szpitala psychiatrycznego. Kilka godzin wcześniej pogotowie do tej samej kobiety z urojeniami wzywali policjanci. Dlaczego wówczas jej nie hospitalizowano?

Zobacz wideo: Wystraszony łoś wbiega na trasę S5 pod Bydgoszczą

od 16 lat

Sprawa jest już głośna w kraju, bo trzydziestoletnia torunianka nie była anonimowa. To atrakcyjna i dbająca o własną promocje w social mediach kobieta, była podprowadzająca Apatora Toruń i Miss Startu, projektantka odzieży, influencerka, instagramerka. Przez ostatnie miesiące jej aktywność w mediach społecznościowych budziła poruszenie i dyskusje. Wydarzenia z 6 grudnia i ich skutki każą jednak na te nieracjonalne zachowania spojrzeć inaczej.

Polecamy

Przed wypadkiem była na komisariacie z matką. Już tutaj wezwano pogotowie

Jak wczoraj donosiliśmy, 6 grudnia przed godziną 20.00 młoda kobieta wjechała swoim czarnym volkwagenem new beetle w witrynę studia urody "Glow" przy ul. Żwirki i Wigury 75a. Salon z pewnością poniósł straty. Przyjechała policja, strażacy, wreszcie - pogotowie. Karetka zabrała trzydziestolatkę na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego.

Czy kobieta była trzeźwa? Nie wiadomo. Odmówiła policjantom dmuchania w alkomat. - Pobrano próbki krwi do badań na obecność alkoholu i innych środków odurzających. Wyników spodziewamy się za kilkanaście dni. Nic nie usprawiedliwia siadania za kierownicą pod wpływem alkoholu - mówi dziś Wojciech Chrostowski, rzecznik toruńskiej policji.

Dlaczego torunianka trafiła akurat do takiego szpitala? "Nowości" rozmawiały z jej matką. Kobieta zrelacjonowała nam, jak wyglądał dzień 6 grudnia córki i jej samej. Według matki, zaburzenia córki wywołało czy też wzmogło rozstanie z partnerem. Już wiosną miała kontakt z lekarzem specjalistą (bez hospitalizacji). Z miesiąca na miesiąc jednak działo się coś złego.

6 grudnia córka miała silne urojenia. -Twierdziła, że ktoś przez social media jej samej i całej naszej rodzinie grozi, przesyła zdjęcia z bronią itd. Pojechałyśmy na komisariat policji. Tutaj wezwano pogotowie. Polecili kontakt z psychiatrą, szpital. Potem jednak córka się wyciszyła i byliśmy wszyscy dobrej myśli - relacjonowała matka.

To była godzina 13.30-14.00. Wzmożenie trzydziestolatka miała po południu. Z urojeniami znów wpadła do matki do pracy. Stąd wybiegła, wsiadła do auta i odjechała. Matka próbowała jej szukać i gonić swoim samochodem, ale bezskutecznie.

"Mogła kogoś przejechać. Mogła sama zginąć" - komentują ludzie. Dlaczego do szpitala nie trafiła wcześniej?

- Przecież mogło dojść do większej tragedii. W pobliżu jest "Biedronka", do której chodzą ludzie z dziećmi. Mogła kogoś przejechać. Mogła sama zginąć - komentują internauci. I mają rację - dramat był naprawdę blisko.

Od matki trzydziestolatki "Nowości" wiedzą, że młoda kobieta na oddział przyjęta została z rozpoznaniem m.in. zaburzeń paranoidalnych i urojeniowych (choć nie tylko). Dlaczego do szpitala nie trafiła kilka godzin wcześniej?

- Potwierdzam, że około godz. 13.30 młoda kobieta stawiła się w Komisariacie Policji Toruń Śródmieście. Sposób jej zachowania spowodował wezwanie przez funkcjonariuszy pogotowia. Jak wyglądała rozmowa medyków z kobietą/kobietami policjanci nie wiedzą, bo nie uczestniczyli w niej (standardowo). Notatka służbowa z tej wizyty kończy się stwierdzeniem, że "kobieta została oddana pod opiekę Zespołu Ratownictwa Medycznego"-mówi Wojciech Chrostowski. Dodając, że policjanci ze swej strony zrobili to, co było wskazane i co leżało w ich gestii.

Polecamy

Matka nożownika Luki L. też wzywała pogotowie. Nie przyjechali, a on ruszył z nożem w miasto...

Czy pomoc osobom psychicznie zaburzonym przychodzi w Toruniu na czas? Przypomnijmy inne, o wiele bardziej tragiczne w skutkach wydarzenie, w którym taka pomoc mogła zapobiec nieszczęściu.

17 stycznia br. o poranku 22-letni Luka L. wybiegł z mieszkania przy ul. Drzewieckiego w Toruniu po kłótni z matką. Miał ze sobą kuchenny nóż, którym atakował przypadkowe osoby, spotkane na swej drodze do centrum miasta. Niektóre poważnie ranił. Dziś już wiadomo, że poprzedniego wieczoru wziął środki odurzające. Przyznał to w śledztwie (wyniki badań toksykologicznych niczego nie wykazywały). Teraz młodzieniec siedzi w areszcie, czeka na akt oskarżenia i proces - za usiłowanie zabójstwa grozi mu nawet dożywocie.

W tym przypadku pogotowie ratunkowe do zaburzonego syna wzywała matka. Uczyniła to około godz. 4.00 rano, telefonicznie. Odmówiono jej przyjazdu. Usłyszała, że ma syna obserwować...Ten jednak po niedługim czasie chwycił za nóż i ruszył w miasto.

WAŻNE. Sprawa trzydziestolatki - ważne będą wyniki badań krwi, ale i opinia lekarzy

  • Według adwokat Katarzyny Bórawskiej, obrońcy trzydziestolatki, jej klientka była w stanie silnego wzburzenia, po załamaniu nerwowym spowodowanym rozstaniem z partnerem.
  • Według adwokata Michała Tuscha, prawnika tego eksnarzeczonego, nie ma to związku z wypadkiem przy ul. Żwirki i Wigury. "Mój klient rozstał się z ta panią 8 miesięcy temu. Obecnie są w sporze, a jej stalującymi go zachowaniami zajmuje się prokuratura" - przekazuje nam.
  • Jakie zarzuty ostatecznie usłyszy torunianka? Tylko spowodowania kolizji, czy jeszcze nietrzeźwej jazdy? Znaczenie będą miały wyniki badań krwi. W dalszej perspektywie istotne będą jednak tez opinie lekarzy o stanie jej zdrowia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto