Tak walczy o byt gastronomia w Toruniu. Wspierajmy lokalsów!
Tak walczy o byt gastronomia w Toruniu. Wspierajmy lokalsów!
Biorą tylko zupę, bo stracili pracę -Szybko uruchomiliśmy opcję sprzedaży dań na wynos i z dowozem. Zginąć nie dają nam w Toruniu po pierwsze nasi stali klienci. Niestety, ich grono się wciąż kurczy. Coraz więcej osób przychodzi, zamawia np. tylko zupę i opowiada, że właśnie straciło pracę. Z drugiej strony jednak pojawili się u nas klienci zupełnie nowi. Nazwać ich można lokalnymi patriotami gastronomicznymi. To ci, którzy pieniądze mają i świadomie nimi teraz dysponują, zamawiając regularnie jedzenie w różnych toruńskich lokalach. Nie kryją, że chcą nas wspierać. Jesteśmy za to wdzięczni i apelujemy: wspierajmy się lokalnie! Pomagajmy sobie nawzajem, to przetrwamy - podkreśla Filip Malinowski prowadzący bistro, zarazem prezes Fundacji Zdrowego Życia. Pomysłowość tego lokalu w okresie pandemii rośnie. Goście kuszeni są kolejnymi vege przysmakami (kapuśniak z wędzonym tofu bije rekordy popularności), mogą też zamawiać zupy w słoikach oraz specjalnie przygotowany na czas pandemii zakwas buraczany, świetny na odporność. Kto może, zamawia. - Jednak to wszystko, co sprzedajemy obecnie w Toruniu stanowi tylko 30 proc. naszych dochodów. 70 proc. pochodzi z Trójmiasta, gdzie ludzie mają więcej pieniędzy. Dwa razy w tygodniu wystawiamy się tam na Bazarze Natury, na którym kupuje m.in. pani prezydent Gdańska czy polarnik Marek Kamiński (wegetarianie). Wszystko natomiast, co obecnie udaje nam się zarobić, to jakieś 40 proc. dochodów z czasów sprzed epidemii - nie kryje Filip Malinowski. Polecamy: Darmowe maseczki dla mieszkańców Torunia! Mamy ich zdjęcia!Praca w Toruniu w czasach koronawirusa! Sprawdź konkretne oferty i stawki