Tajemniczy klient i tester w Toruniu: kogo szukają? STAWKI
Pani Halina zarabiała jako tajemniczy klient w Toruniu jeszcze przed pandemią. W ten sposób dorabiała sobie do renty. Do pracy zgłosiła się przez internet, ale szkolenie przeszła częściowo "twarzą w twarz" z trenerem (potem instrukcje dostała mailem). Wyruszała do wskazanego sklepu z torbą w terminie, który wyznaczyła jej agencja. W portfelu miała przynajmniej tyle, ile deklarował zwrócić pracodawca na podstawie paragonu. W głowie - scenariusz badania, który wcześniej dostała mailem. Nie byle jaki, bo liczący sobie pięć stron drobnym drukiem. Przed wkroczeniem na sklepowy parking zerkała na zegarek i notowała moment startu. Obowiązkowo wyciszała telefon komórkowy. Zobacz także:Tak wygląda mobilny punkt badań na koronawirusa w ToruniuSypią się kary za niekorzystanie z parkomatów w Toruniu - Już przed wejściem do sklepu musiałam przyjrzeć się, czy parking, chodniki i trawniki są czyste - mówi nam pani Halina. - Kosze na śmieci miały prawo być zapełnione do dwóch trzecich wysokości. Wózki powinny czekać na klientów puste, bez paragonów i gazetek reklamowych w środku. A czyste witryny sklepowe - kusić plakatami z aktualnymi promocjami. Miałam też zwracać uwagę, co uderzy mnie w nos zaraz po wejściu do marketu: zapach świeżego pieczywa czy starego mięsa. Wszystko, oczywiście, notować, ale w myślach.