Nietypowe i zabawne sytuacje, jakie spotkały księży chodzących po kolędzie. O tym na pewno nie słyszałeś!
Tutaj siedzi Niunio, dla księdza taboret
Wchodzę do mieszkania, gdzie mieszkała samotna, starsza pani. Bardzo uprzejma. Zobaczyłem dwa fotele w salonie i przygotowane na stoliku kropidło. Uznałem, że tam po modlitwie usiądziemy. Pani, gdy zamierzałem usiąść na rozmowę wydarła się na mnie, że tutaj absolutnie nie, bo to jest fotel jej „Niunia”.
Zdębiałem, nie wiedziałem, o co chodzi. Wyprostowałem się jak struna. Pomyślałem, że może to dla chorego albo męża, którego nie ma.
- Niuniuś nie byłby zadowolony i potem nie chciałby tutaj siadać. To jego stałe miejsce – tłumaczyła mi. Po chwili przyniosła chyboczący się taboret. Na nim usiadłem.
W czasie rozmowy zastanawiałem się, kto to jest „niuniuś”. Po kilku minutach do pokoju wbiegł malutki pies, niewiele większy od mojego buta. Wskoczył na fotel i wesoło merdał ogonem. Pani nas sobie przedstawiła. Niunisia też pobłogosławiłem.