Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie było mobbingu w MOPR Toruń? "Nie poddam się i odwołam od wyroku" - zapowiada była pracownica. Wyrok zapadł w piątek

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Pani Joanna twierdzi, że pracując w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Toruniu doświadczyła m.in. mobbingu ze strony współpracownicy i przełożonej z dyrekcji. Podkreśla, że sprawę nagłaśnia także dla dobra innych pracowników. Rafał Walter, dyrektor ośrodka, od początku zarzutom kobiety zdecydowanie zaprzecza. W piątek sąd pracy ogłosił wyrok w tej sprawie, ale prawdopodobnie to historii nie kończy.
Pani Joanna twierdzi, że pracując w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Toruniu doświadczyła m.in. mobbingu ze strony współpracownicy i przełożonej z dyrekcji. Podkreśla, że sprawę nagłaśnia także dla dobra innych pracowników. Rafał Walter, dyrektor ośrodka, od początku zarzutom kobiety zdecydowanie zaprzecza. W piątek sąd pracy ogłosił wyrok w tej sprawie, ale prawdopodobnie to historii nie kończy. Grzegorz Olkowski
Pani Joanna zwolniła się z pracy w MOPR Toruń z winy pracodawcy i pozwała ośrodek o odszkodowanie. W piątek (06.10) sąd pracy ogłosił wyrok w tej sprawie: niekorzystny dla kobiety. - Nie poddam się i odwołam się od tego wyroku - zapowiada była pracownica.

Pani Joanna twierdzi, że padła ofiarą mobbingu w MOPR-ze i przypłaciła to zdrowiem

Przepracowana, nadmiernie obciążona obowiązkami, niesprawiedliwie traktowana, wręcz udręczona przez współpracownicę i przełożoną z dyrekcji - tak czuła się pani Joanna przez ostatnie lata swojej pracy w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Toruniu. Musiała leczyć się psychiatrycznie. Potem do kłopotów ze zdrowiem psychicznym doszły te ze fizycznością. Drętwiało jej ciało, czasem nie mogła chodzić. Łapała grypy. Z powodu zwolnień chorobowych słyszała jednak zarzuty od wspomnianej współpracownicy, a potem kierownictwa.

- 20 marca br., po sześciu latach pracy, zdecydowałam się rozwiązać umowę o pracę bez zachowania okresu wypowiedzenia (art. 55 par. 1 prim Kodeksu pracy). Jako przyczynę podałam ciężkie naruszenie przez pracodawcę podstawowych obowiązków wobec pracownika. Wskazałam na: długotrwały mobbing, niesprawiedliwe traktowanie, brak respektowania równych praw pracowników wypełniających takie same obowiązki i działania naruszające godność pracownika - wylicza pani Joanna.

Kobieta wystąpiła do MOPR-u o odszkodowanie (to równowartość wynagrodzeń z okresu 3 miesięcy). Pracodawca odmówił zapłaty, bo od początku z zarzutami się nie zgadzał. Pani Joanna pozwała zatem ośrodek do sądu. Proces "pani Joanna kontra MOPR" toczył się w IV Wydziale Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego w Toruniu. W piątek, 6 października, ogłoszono wyrok.

Polecamy

Sąd: pozew pani Joanny oddalony! Roszczenie przedawnione i nie udowodniła złego traktowania

W sądzie nie tylko przenalizowano dostępne dokumenty, ale i przesłuchano świadków. Zeznania składali zarówno ci zgłoszeni przez panią Joannę, jak i ci zgłoszeni przez MOPR. Na sali sądowej nie brakowało emocji, a w niełatwej sytuacji znaleźli się składający zeznania pracownicy. Swoje zeznania złożył także Rafał Walter, dyrektor ośrodka.

Wyrok? Niekorzystny dla byłej pracownicy. Sąd Rejonowy w Toruniu ogłosił w piątek, 6 października, że pozew pani Joanny oddala w całości jako bezzasadny. W ustnym uzasadnieniu orzeczenia padły słowa o przedawnieniu żądania odszkodowania, ale też o tym, że kobieta nie udowodniła ciężkich naruszeń wobec niej ze strony pracodawcy.

- Nie poddam się i oczywiście się odwołam od tego wyroku. Prawda musi ujrzeć światło dzienne - mówi "Nowościom" pani Joanna. Od początku całej sprawy podkreśla, że na tę sądową walkę zdecydowała się nie tylko dla siebie. - Nagłaśniając swoją sprawę chciałabym pomóc również innym pracownikom Ośrodka, którzy nie mają odwagi przeciwstawić się sytuacjom, dziejącym się tam od lat. Wielu z nas od lat korzysta z pomocy psychologów, psychiatrów i bez tabletek połowa z nas by nie funkcjonowała - twierdzi była pracownica MOPR-u.

Co na to MOPR Toruń? Dyrekcja od początku tej sprawy zapewnia, że zarzuty zgłaszane przez panią Joanną są nieprawdziwe i że żadne z opisywanych przez nią sytuacji (mobbing, przeciążanie obowiązkami i odpowiedzialnością, nierówne traktowanie pracowników) nie miały miejsca.

- Ogłoszony wyrok jest zgodny z oczekiwaniami Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Toruniu - przekazał nam w piątek dyrektor Rafał Walter. - Zgodnie z obowiązującym prawem każda ze stron może złożyć apelację. Czekamy na uprawomocnienie się wyroku.

Na łamach "Nowości" do sprawy wrócimy. Nazwisko byłej pracownicy - do wiad.red.

Polecamy

WAŻNE. Historia pani Joanny w pigułce - w jej relacji. Sąd uznał, że naruszeń ze strony pracodawcy nie udowodniła

Pracę w MOPR Toruń pani Joanna podjęła w 2017 roku. Wróciła po 11 latach spędzonych w Irlandii. Była pełna zapału. Jak podkreśla, swoje obowiązki zawodowe wykonywała z oddaniem i zaangażowaniem. Podnosiła kwalifikacje, dokształcała się, miała różne zawodowe plany. Wiele nauczyła się od pierwszego kierownika, który potem przeszedł na emeryturę.

Pani Joanna zajmowała się dziedziną związaną między innymi z domami pomocy społecznej. Po kontroli wojewody w toruńskim ośrodku, która wypadła źle (rok 2019), nie była to łatwa "działka". Wiele zastrzeżeń bowiem dotyczyło właśnie tej dziedziny. W pewnym momencie kariery zawodowej kobieta została na tym odcinku "zupełnie sama", jak relacjonuje.

Najgorsze rzeczy zaczęły się jednak dziać, gdy do pracy w jej dziale przyjęto znajomą dyrekcji. To z jej strony pani Joanna zaczęła doświadczać złośliwości i przykrości, które odbierały nie tylko chęć do pracy, ale i zdrowie. Ta pracownica - według relacji pani Joanny - miała rozpuszczać o niej plotki, zgłaszać na jej temat kierownictwu nieprawdziwe informacje.

Do krzywdzącego traktowania pani Joanny miała potem dołączyć osoba z dyrekcji. - Z miesiąca na miesiąc byłam coraz bardziej słaba psychicznie. W czerwcu 2020 roku zaczęłam chodzić do psychiatry i na terapię psychologiczną. Pracownicy wiedzieli o tym co się dzieje, współczuli mi mijając mnie na schodach, ale nikt nie miał odwagi wstawić się za mną. Pani psycholog, do której nadal chodzę, dawała mi rady, jak mam radzić sobie ze stresem w pracy i uczyła mnie, jak mam delikatnie zacząć zrzucać garby z pleców którymi obciążyli mnie przełożeni - wspomina pani Joanna.

W ocenie sądu pracy w Toruniu jednak kobieta nie udowodniła ciężkich naruszeń podstawowych obowiązków pracodawcy wobec jej osoby.

Czytaj więcej artykułów tego autora >>> TUTAJ <<<<

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto