Morderstwo w Dzikowie. Strażak Paweł M. wyjdzie szybciej z więzienia?
Ewa i Paweł M. postawili dom w Dzikowie i wspólnymi siłami starali się go wykończyć. On zaraz po pracy zakasywał rękawy i brał się za kładzenie gontów. Ona, jak wspominali sąsiedzi, sama malowała pokoje. Normalni, sympatyczni, zgodni - oceniali miejscowi.
Bez zarzutu w pracy
Wrzesień 2008 roku. Małżonkowie są półtora roku po ślubie. Ewa od miesiąca miała dodatkowy powód do zadowolenia. Dostała pracę - została przedstawicielką handlową w koncernie tytoniowym. Wkrótce miała bronić pracy magisterskiej. Paweł też miał powody do dumy. Od czterech lat pracował w mundurze strażaka, od dwóch - jeździł na akcje, gasił pożary.
Zobacz też:
Od czasu do czasu miał dyżury na stanowisku dowodzenia. Sprawdził się. Kierownictwo toruńskiej straży doceniło go: mógł zostać w sercu straży na stałe. - To nie jest miejsce i czas na rozmowy prywatne. Wciąż dzwoni telefon, trzeba szybko reagować - mówili koledzy Pawła z jednostki. - Był szanowanym i cenionym fachowcem. W pracy nie można mu było niczego zarzucić - oceniali. I przypominali sobie, że po opublikowaniu przez policję komunikatu o zaginięciu Ewy, Paweł pełnił dwa dyżury. Zachowywał się normalnie.
Przysypał żonę piachem
Przebieg tamtego wtorku (23 września 2008 roku) odtwarzany był tylko na podstawie relacji Pawła. Oprócz niego i żony nikogo nie było w domu. Pokłócili się późnym wieczorem. Paweł miał żal, że ona spotyka się z innymi osobami bez jego wiedzy, prawdopodobnie był zazdrosny. Miał pretensje o narkotyki, które brała. Zaczęli się szarpać. Mąż twierdził, że to żona rzuciła się na niego z paznokciami - podrapała go. On kilka razy uderzył ją w twarz.
Z aktu oskarżenia wynika, że on chwycił ją za szyję i zaczął dusić. - Bezpośrednią przyczyną zgonu było zadławienie spowodowane duszeniem, które trwało co najmniej 3 minuty - orzekł później biegły sądowy. W toku śledztwa ustalono, że tej nocy, gdy Ewa straciła przytomność, a następnie została uduszona, Paweł zawinął jej ciało w folię budowlaną i wywiózł samochodem do oddalonego o kilkanaście kilometrów Kaszczorka. Następnego dnia, gdy bliscy szukali kobiety, wrócił w to miejsce z łopatą. Wykopał płytki dół, umieścił w nim zwłoki, wrzucił klapki Ewy. I przysypał żonę piachem.
Oboje z amfetaminą
Po pięciu dniach, gdy policja zaczęła podejrzewać strażaka, ten przyznał się do winy. Opowiedział o kłótni, szarpaninie i pojechał z mundurowymi wskazać dół. Jak wykazały badania, Ewa w trakcie kłótni była pod wpływem amfetaminy. Stwierdzono także jej zawartość w organizmie Pawła, w dniu jego zatrzymania. Niecały gram „amfy” znaleziono również w samochodzie służbowym zamordowanej.
Miał taki dobry charakter
W trakcie śledztwa do prokuratury wpłynęły petycje od ponad stu bliskich, przyjaciół i znajomych Pawła, którzy chcieli uwiarygodnić „dobry” charakter oskarżonego. Pisali o nim m.in., że jest pomocnym i życzliwym człowiekiem. W maju 2010 roku Sąd Okręgowy w Toruniu skazał strażaka na 14 lat więzienia. Nie wiadomo jeszcze, czy Paweł M. odbędzie całą karę.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?