ENEMEF: Noc Ekranizacji - wrażenia

Było to tym bardziej zachęcające, ponieważ żadnego z tych filmów nie miałem okazji oglądać wcześniej. Nie miałem również do czynienia z pierwowzorami literackimi.

Niestety z powodów, które ogólnie nazwać można siłą wyższą, udało mi się obejrzeć jedynie dwa pierwsze filmy tj. "Intruz" oraz "Piękne istoty". Porównując te ekranizacje, zdecydowanie lepiej wypada pierwsza z nich. Film "Intruz" w ciekawy sposób ukazuje koegzystencję ludzi i istot pozaziemskich. Początkowo mogłoby się wydawać, że przybysze z daleko będą ukazani jako najeźdźcy, kierujący się tylko złymi pobudkami. Jednak na przykładzie głównej bohaterki poznaliśmy obraz bardzo ciepły, a wręcz momentami komediowy. I pokazujący, że wszelakie istoty w gruncie rzeczy dążą do szczęścia. Przy okazji zaprezentowano gatunek ludzki jako ten, który zawsze walczy do końca. Motyw katastroficzny wciąż więc pozostaje na topie.

Drugi film, czyli "Piękne istoty" nie wzbudził we mnie już takiego entuzjazmu. Być może jest to efektem braku zainteresowania tym gatunkiem filmu. Nie bez znaczenia był również pojawiający się coraz bardziej kryzys związany z deficytem snu. Oglądany jednym okiem film zainteresował bajkowym początkiem i osobą Jeremy'ego Ironsa. Z czasem było już mniej ciekawie, a mnożące się elementy fantastyczne wprowadziły pewien chaos.

Niestety kolejnych dwóch pozycji nie udało mi się obejrzeć, czego żałuję. Niemniej deklaruję nadrobienie tych zaległości we własnym zakresie, bo na pewno warto. Tak jak warto brać udział w każdym kolejnym maratonie, gdyż zawsze znajdzie się coś dla siebie, do tego w poczwórnej dawce. Dlatego idę spać i z niecierpliwością oczekuję kolejnego ENEMEFU.