Bogusia cały czas czeka na nowy dom. Czy suczka znajdzie kochających właścicieli?
Smutną historię Bogusi nasi Czytelnicy poznali w lutym. Właśnie wtedy wymizerowana, wygłodniała i okaleczona psina trafiła spod Chełmży do toruńskiego schroniska. Była skrajnie zalękniona, ale najbardziej przerażający był ciasno zawiązany sznurek, który suczka miała owinięty wokół brzucha. Nie było wątpliwości – sama sobie tego nie zrobiła. - Przypuszczam, że ktoś jej tę linkę zawiązał na szyi, kiedy była jeszcze szczeniakiem – mówiła nam w lutym Agnieszka Szarecka, kierowniczka Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Toruniu. - A ona potem – próbując się uwolnić – przełożyła przez nią obie łapy i sznurek zatrzymał się na brzuchu. Zwierzę rosło, a sznur coraz mocniej wbijał się w ciało. Swoje imię wystraszona psina zawdzięcza miejscu, gdzie ją znaleziono. To wieś Bogusławki pod Chełmżą. Zdrowienie Bogusi nie było łatwe. Tym bardziej, że przyplątała się jeszcze parwowiroza. Trudne były też jej początki w schronisku.