Dziesięć lat temu w Ośrodku Sportu i Rekreacji w Hajnówce powstała oferta dla osób, które chciałyby zacząć biegać. Treningi pod okiem Romana Wnuczki odbywały się raz w tygodniu. Na początku na skraju lasu spotykało się tylko kilka osób. Z czasem było ich kilkanaście, a potem coraz więcej. W końcu grupa zaczęła liczyć ponad czterdziestu biegaczy.
Spotykaliśmy się w każdą środę i latem biegaliśmy po lesie, a zimą, kiedy wcześnie zaczynało się robić ciemno – ścieżką rowerową w kierunku Dubicz Cerkiewnych – opowiada Tomasz Androsiuk.
Hajnówkę reklamują w Polsce i w świecie
Dziś OSiR nie organizuje już tych biegowych spotkań, ale sportowcy nadal trenują. Zawsze są widoczni z daleka – wyróżniają się jaskrawozielonymi strojami z liśćmi dębu, żubrem i napisem „Hajnówka Biega”. Mają swoje koszulki, dresy, banery, które prezentują na wszystkich zawodach, w których startują. Z dumą prezentują nazwę swojego miasta nawet na prywatnych wyjazdach wakacyjnych, by reklamować swoją małą ojczyznę. Jeden z hajnowian biegał w tej koszulce na wakacjach w Egipcie, drugi miał ją przy sobie na najwyższym szczycie Ameryki Południowej.
Spotykamy się, biegamy, rozmawiamy... - opowiada Barbara Androsiuk. – To doskonała okazja do podtrzymywania towarzyskich kontaktów.
Spotykają się dwa razy w tygodniu – zawsze w środy o godz. 17.10 i niedzielne poranki. Trening trwa około godziny, zazwyczaj odbywa się w pobliskich lasach. Jednak zdarza się, że wsiadają do samochodów i jadą gdzieś dalej, np. do Topiła. Kiedy przygotowują się do zawodów, treningi stają są bardziej intensywne.
Niektórzy biegi traktują czysto rekreacyjnie i nie robią żadnych szczególnych przygotowań – przyznaje Tomasz Androsiuk. – Takie bieganie sprzyja także poznawaniu innych regionów, bo zazwyczaj wyjazdy na zawody łączymy z wycieczkami. Zabieramy rodziny, a po biegu zwiedzamy okolice.
Na bieg do Gdańska pojechałem z całą rodziną – dodaje Mirosław Grygoruk. - Spędziliśmy rodzinny weekend. Wiadomo, jak jest bieg, to żona z dziećmi poczekają godzinkę czy dwie, a ja lecę, a później jest wspólne zwiedzanie.
Niektórzy biegają sami, a rodzina im tylko kibicuje, inni zaś wciągnęli w ten sport najbliższych i teraz wspólnie pokonują kolejne kilometry.
Nasza rodzina biegowa jest dosyć duża, bo biegam nie tylko ja z mężem, ale też moi rodzice oraz brat cioteczny i szwagier – wylicza Barbara Androsiuk.
Rodzina Androsiuków znana jest z jeszcze jednego „biegacza” – niektóre trasy, jak choćby Hajnowską Dwunastkę, pokonuje z nimi pies.
Doping dodaje skrzydeł
Hajnowscy biegacze zgodnie przyznają, że najlepiej biega się wtedy, gdy na ulicach kibicują mieszkańcy miasteczka. – Doping dodaje skrzydeł, ale niestety hajnowianie – jako kibice – wykazują słabe zainteresowanie biegami – żalą się biegacze.
Rodzina owszem kibicuje, ale osób postronnych w czasie biegów jest niewiele. A wsparcie bardzo buduje. Najfajniejszy bieg, pod względem kibicowania, miałem w październiku w Dublinie – mówi pan Tomasz. – Przez całą, liczącą 42 km 195 m trasę, to może tylko na tych 195 metrach nie było kibiców, a tak ciągły doping, oklaski… Biegło tam 16 tysięcy osób!
Żeby zacząć biegać, wystarczy tylko chcieć. Hajnowscy biegacze podkreślają, że na początek nie trzeba wcale ubierać się w najlepsze ciuchy i obuwie przeznaczone specjalnie dla biegaczy. – Zaczynałem biegać w butach za 50 złotych z Lidla – wspomina Mirosław Grygoruk. I dodaje, że niezłe buty sportowe można kupić już za 100 zł. Zachęcają też, aby po prostu napisać do nich na Facebooku, na profilu Hajnówka Biega.
Ja właśnie w taki sposób trafiłem do tej grupy – wspomina pan Mirek. - Znalazłem ją na FB, napisałem i umówiłem się na trening. Kiedy zaszedłem na spotkanie, nikogo nie znałem, a dziś wszyscy jesteśmy dobrymi znajomymi.
W hajnowskiej grupie są też tacy zawodnicy, którzy – oprócz grupowego biegania w każdą środę i niedzielę – dodatkowo ćwiczą pod okiem trenerów.
Samemu można biegać do jakiegoś pułapu i później jest go już ciężko przeskoczyć. Dobrze jak ktoś spojrzy fachowym okiem, podpowie technikę lub doradzi. Przez pewien czas naszą grupę trenował, tak po koleżeńsku, pan Roman Sacharczuk – wspomina Tomasz Androsiuk. – No to nie powiem, to był konkretny trening, na którym można było się zmęczyć. To było nie tylko bieganie po lesie, ale też na stadionie. Pokazywał nam ćwiczenia rozciągające, siłowe i wzmacniające. I bardzo ważne ćwiczenia „na płotkach” poprawiające elastyczność ciała i krok biegowy.
W czasie biegów zawodnicy bacznie monitorują czas, w jakim udaje im się pokonać dystans. Po to, by w kolejnych edycjach zawodów walczyć o poprawienie wyników.
Każdy chce pobiec coraz szybciej i coraz lepiej – mówi Grygoruk.- Zdobycie pucharu rodzi apetyt na następne – uśmiecha się.
Kobiety dają radę
Kobietom jest zdecydowanie trudniej, bo wiadomo, że mamy wiele obowiązków: praca, dom, dzieci, a bieganie jest gdzieś na końcu. Ale jakoś dajemy radę i regularnie wychodzimy trenować minimum dwa razy w tygodniu – śmieje się pani Basia.
Czasami nie chce się wychodzić z domu, ale mamy ustaloną godzinę i wiem, że przyjdą też inni, to i ja idę – dodaje Katarzyna Hajduk. - Nasze spotkania zapisane są w planie dnia. Jak do pracy idzie się na przykład na 7.30, to o 17.10 w środę jest pora na bieganie!
Pomagają innym
Hajnówka Biega to nie tylko zawody biegowe, ale też różne akcje charytatywne. Sportowcy biegali przy okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i w akcji zbierania pieniędzy na leczenie Kubusia Suchodoły.
Zorganizowaliśmy wtedy bieg dookoła powiatu, 24-godzinną sztafetę oraz wymyśliliśmy challenge „Dycha dla Kubusia”, który rozlał się na całą Polskę – wspominają sportowcy. – Ogólnie jako Hajnówka Biega zebraliśmy na rzecz Kubusia 30 tysięcy złotych.
Bardzo fajny bieg charytatywny w Białymstoku – Plum Ekiden to sztafeta maratońska – opowiada Tomasz Androsiuk. - Kiedy pierwszy raz braliśmy w nim udział jako Hajnówka Biega, zajęliśmy 3. miejsce wśród ponad 200 zespołów. To był jeden z naszych większych sukcesów.
To dla zdrowia!
Zacząłem biegać z myślą o zdrowiu i zrzuceniu kilogramów – wspomina pan Tomek, po którym dziś już nie widać, że kiedyś miał problem z nadwagą. – Mój brzuch był jednak za duży, żeby tak od razu zacząć biegać, więc rozpocząłem od ćwiczeń na orbitreku, chodziłem na basen i grałem w koszykówkę. Później zacząłem biegać, a po roku rzuciłem papierosy i zaraz będzie 8 lat jak nie palę.
Z panem Tomaszem już siódmy rok biega żona – Basia.
Biegam, żeby utrzymać formę – podkreśla.
Dbałość o formę i dobre towarzystwo motywuje także Katarzynę Hajduk, która wzięła przykład z biegającego męża.
Najpierw biegał mąż, później dołączyłam ja, a teraz mąż przestał, a ja biegam dalej – śmieje się pani Kasia. – Trochę dla utrzymania formy, trochę z potrzeby wyjścia z domu, trochę dla towarzystwa. Nasze rozmowy podczas biegania bywają i wesołe, i rzeczowe. Bywamy dla siebie terapeutami.
A ja nudziłem się 2 stycznia, po Sylwestrze i Nowym Roku – wspomina pan Mirek. – Pojechałem do lasu i pobiegłem jakieś 2 kilometry. Drugiego dnia też tak samo, a następnego biegłem już dalej i miałem przez tydzień zakwasy. Po kolejnym tygodniu wystartowałem w Warszawie w zawodach. Spodobało mi się zdobywanie medali, których mam już chyba ze sto – śmieje się.
Tydzień temu grupa Hajnówka Biega uczestniczyła w biegu w Wiązownie, a 26 marca wystartuje w Półmaratonie Warszawskim. Najwięcej biegów „zaliczają” oczywiście u siebie – obowiązkowo Półmaraton Hajnowski, Hajnowską Dwunastkę, Bieg Rodzinny oraz biegi w Mielniku i Białymstoku. Jeżdżą też w różne regiony Polski i poza granice naszego kraju, bo bieganie to ich ogromna pasja.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?