Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbrodnia w kaplicy, czyli kto obrabował grobowiec Wolffów w podtoruńskim Gronowie?

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Z kapicy Wolffów na cmentarzu w Gronowie, która została obrabowana w pierwszą noc XX wieku,  zostały dziś tylko ruiny
Z kapicy Wolffów na cmentarzu w Gronowie, która została obrabowana w pierwszą noc XX wieku, zostały dziś tylko ruiny Tomasz Stochmal
Dlaczego policja powinna mieć na oku nieoświetlone toruńskie przedmieścia? Do jakiego pociągu podczepił się brat cesarza? Co jeszcze działo się na toruńskim bruku w listopadzie 1901 roku?

ZOBACZ WIDEO: Akcyza na alkohol i papierosy w górę

od 16 lat

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie... Nie, to nie jest początek raportu ze współczesnego Torunia po zmroku. Pierwszy w tym roku odcinek naszego cyklu zaczniemy od cmentarza, a konkretnie grobowca rodziny Wolffów, którego coraz bardziej zrujnowane pozostałości można podziwiać w Gronowie. Na przełomie XIX i XX wieku mauzoleum ruiną jeszcze nie było, jednak w pierwszy dzień nowego stulecia również wołało o pomstę do nieba. W nocy z 31 grudnia A. D. 1900 na 1 stycznia 1901 roku, do grobowca zakradli się złodzieje. Nie czekając na reakcję niebios, ich tropem ruszyła policja. Bulwersująca sprawa miała finał w toruńskim sądzie, rozprawa rozpoczęła się i zakończyła 4 listopada 1901 roku.

Polecamy

"Izba karna sądziła w poniedziałek owe osoby, które w nocy noworocznej wtargnęły do grobów familijnych p. Wolffa w Gronowie. W pierwszych dniach stycznia leśniczy Schulz z Gronowa znalazł kratę zamykającą wejście do kaplicy grobowej otwartą. Trumny były również otwarte, chociaż je zalutowano - raportowała "Gazeta Toruńska" kilka dni po procesie. - U kilku ciał palce u rąk były połamane, a jednej ręki brakowało zupełnie. Dopiero po kilku tygodniach wyśledzono sprawców. Doniósł bowiem p. Wolffowi właściciel Kuszczyński z Pływaczewa, że robotnik Jan Kwiatkowski, bez stałego zamieszkania, odsprzedał mu pierścień wysadzany kamieniami za dwie marki. Pierścień ten był, jak się wykazało, zdjęty z ręki siostry pana Wolffa zmarłej w roku 1867. Aresztowano Kwiatkowskiego i wspólników, których w śledztwie wykazał, to jest żonę i syna, oraz robotnika Klanczewskiego z Grębocina, u którego Kwiatkowscy przebywali od 5 grudnia do 18 stycznia.
Oskarżeni byli Kwiatkowscy, Klanczewski wraz z żoną oraz właściciel Kuszczyński z Pływaczewa. Kwiatkowskim, ojcu i synowi, oraz Klanczewskiemu zarzuciła skarga kradzież z włamaniem i ograbienie zmarłych, zaś żona Klanczewskiego miała ich do tego namówić. Kuszczyński stawał przed sądem oskarżony o przechowywanie a Kwiatkowska o zatajenie skradzionych rzeczy.
Nie stanęła na termin Klanczewska, posłano po nią żandarma, który ją zastał chorą, a gdy poszukał lekarza, który miał zbadać czy możnaby ją transportować, znaleźli ją żandarm i lekarz z poderżniętem gardłem. Lekarz skonstatował jej śmierć.
Rozprawa z przyczyny powyższego zajścia rozpoczęła się dopiero 1/2 4 i skończyła się późno wieczorem. Z przesłuchów 20 świadków i zeznań oskarżonych wynika, że zabrano z grobowca dwa pierścienie i dwie świece. Klanczewski otworzył trumny, a jego jak i Kwiatkowskich namówiła do zbrodni". Klanczewska.

Jaki wyrok wydał sąd?

"Sąd uwolnił od winy Kwiatkowską i Kuszczyńskiego, Klanczewskiego zaś skazał na osiem lat ciężkiego więzienia i utratę praw honorowych a syna jego na pięć miesięcy więzienia, które już odsiedział w śledztwie - czytamy dalej".

Wychodzi na to, że pani, którą żandarm z lekarzem znaleźli martwą, gardło podcięła sobie sama...

Kiedy na Mokrem pojawią się nowe latarnie?

Zgoda, na początek nowego roku historia jest może zbyt ciężka, z drugiej jednak strony i tak stosunek do czasu mamy dość swobodny. Poza tym, w naszej podróży przez archiwum "Gazety Toruńskiej" i tak jesteśmy opóźnieni. Nowy rok 1902 pewnie będziemy witali za jakieś dwa miesiące. Można więc uznać, że mroczna historia cmentarna to spadek z wcześniejszego roku.
A skoro już o oświetleniu mowa, 121 lat temu również były z tym problemy. Wspominaliśmy już, że na Mokrem kilka lamp ulicznych postanowili ufundować mieszkańcy. Do listopada 1901 roku te latarnie jeszcze się nie pojawiły, na pytanie o to, co w tej sprawie się dzieje, "Gazeta Toruńska" otrzymała od zastępcy wójta na Mokrem odpowiedź, że gmina wysłała do kilku miejscowości pytania o cenę podstaw do lamp, jednak nie otrzymała żadnej odpowiedzi. No tak - ktoś powie - Mokre było wtedy samodzielną gminą, więc nie należy do jej problemów mieszać Torunia. Problemy z oświetleniem nie znały jednak granic.

"Policya powinna w niedziele i święta mieć baczne oko na przedmieścia, niezbyt wystarczająco oświetlone - pisała "Gazeta Toruńska" na początku listopada 1901 roku. - Pod wieczór spotyka się tam dążących do sal balowych żołnierzy i innych ludzi, którym spokojnie się przechadzająca publiczność zda się zawadzać. W tych dniach nawet pewien szeregowiec dobył broni i napadł na dwie familie z dziećmi. Nadbiegł konduktor z tramwaju i zapobiegł nieszczęściom. Dzieci ze strachu nerwowo zachorowały. Konduktor lekko został raniony w głowę".

Takie wypadki nie były niczym wyjątkowym. Kilka tygodni wcześniej przy Bramie Kaszownika, która stała u wylotu obecnej ulicy Gregorkiewicza, doszło do regularnej bitwy między wojskowymi i cywilami. Aby opanować sytuację, żandarmeria musiała wezwać wojskowe posiłki.

Skąd i jakim pociągiem jechał brat cesarza?

Dość już tych mrocznych wieści. Przenieśmy się może na dwór królewski, a wobec braku takowego w Toruniu, na dworzec. Niedawno wspominaliśmy, że pod koniec września 1901 roku na toruńskim Dworcu Głównym zatrzymał się pociąg wiozący cara Mikołaja II. Imperator wraz z rodziną i dworem podróżował z Paryża do Spały. Na początku listopada A. D. 1901 przez Toruń przejechał zmierzający w przeciwnym kierunku brat niemieckiego cesarza. On już jednak miał do dyspozycji nie własny pociąg, ale własny wagon.

"Książę Henryk pruski wraz z żoną w tych dniach wracali przez Aleksandrowo i Toruń osobnym wagonem salonowym przypiętym do pociągu wieczornego - informowała "Gazeta Toruńska". - Byli oni gośćmi cesarstwa rosyjskich w Spale. Przez Poznań wrócili stąd do Berlina".

Ruch na znajdujących się pod Toruniem przejściach granicznych był spory. Szczególnie tym kolejowym i przejściach lądowych, ponieważ na Wiśle ruch stopniowo zamierał.

"Spław drewna na Wiśle kończy się w tym roku widocznie - czytamy w "Gazecie Toruńskiej" z 6 listopada 1901 roku. - W ostatnim tygodniu października przeszło rzeką przez kordon tylko 16 tratew z 31 tys. sosnowych belek, 31 tys. sosnowych podkładów i kłód, razem 62 tys. sztuk drzewa sosnowego. Prócz tego zostało spławione ok. 5 tys. sztuk drzewa świerkowego i blisko 15 tys. sztuk drzewa dębowego. W całem miesiącu przeszłym spławiono 87 tratew z 300 tys. szt. drzewa."

Gdzie powinien powstać trzeci toruński port?

Dziś trudno to sobie wyobrazić, a przypomnijmy, że dane na temat tych setek tysięcy spławianych Wisłą drzew pochodzą tylko z jednego miesiąca, zaś sezon trwał praktycznie od marca do listopada. W sumie więc każdego roku przez komorę graniczną w Silnie przepływały miliony pni. Drzewa te były wycinane między innymi we wschodnich Karpatach, gdzie konsekwencje tych wycinek są odczuwane do dziś. Jak już kiedyś szczegółowo opisywaliśmy, te masy drewna mijały Toruń i później płynęły Kanałem Bydgoskim do Berlina, bądź dalej Wisłą - do Gdańska. Ostatecznie większość tych kłód lądowała w krajach Europy zachodniej. Do dziś na pewno zachowało się tam sporo więźb dachowych zbudowanych ze spławianych Wisłą belek. Naukowcy są w stanie ustalić, gdzie rosło i kiedy zostało ścięte drzewo, z którego została później zbudowana konstrukcja dachu. Wyniki takich badań w Wielkiej Brytanii, Niderlandach czy Francji muszą być bardzo interesujące.

Polecamy

Toruń był jednym z najważniejszych punktów na tym drewnianym szlaku. Już pod koniec XIX wieku zaangażowani w ten handel toruńscy przedsiębiorcy zaczęli się zastanawiać nad budową giełdy oraz specjalnego portu przeznaczonego dla tratw flisackich.

"Urządzenie portu drzewnego pod Toruniem będzie przedmiotem konferencyi, która ma się odbyć pod przewodnictwem naczelnego prezesa p. Gosslera w domu powiatowym - informowała "Gazeta Toruńska" na początku listopada 1901 roku. - Wezmą w niej udział zastępcy władz toruńskich i przedstawiciele odnośnych ministerstw. Członkowie narady udadzą się też parowcem ku kępie korzenieckiej, by zdecydować, o ile tam przystań dla spławianego drzewa da się urządzić".

Dało się, ale na finał budowy portu trzeba było czekać do października 1909 roku. I jeszcze jedno - dom powiatowy, w którym miała się odbyć konferencja, to dziś główny budynek Urzędu Miasta Torunia.

Polecamy nasze grupy na Facebooku:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto