Zanim zginął, zabił ojca

Tak ponurej historii nie było od lat: ok. pierwszej w nocy z piątku na sobotę w Czernikówku dochodzi do zderzenia dwóch aut. Giną obaj kierowcy, młodzi ludzie: 19- i 21-latek. Wkrótce policja odkrywa, że nie żyje też ojciec starszego z nich. Wiele wskazuje, że został zamordowany przez syna.

Jedni mówią, że miał odrąbaną głowę, inni, że był cały zmasakrowany. Obory i Smogorzewiec, dwie podtoruńskie wsie są w szoku po wydarzeniach, do jakich doszło z piątku na sobotę.

Obory - tu od pewnego czasu osiedla się coraz więcej torunian, powstają nowe domy. Miejscowi i ci, którzy sprowadzili się tu wcześniej , żyją trochę na uboczu. Tak jak ojciec i syn. Rodzina przeprowadziła się tu 20 lat temu z okolic Ciechocinka. Kupili dom, kilka hektarów łak, wrośli w miejscową społeczność. Ojciec był artystą, malował i sprzedawał obrazy. Przeprowadzka nie scementowała jednak rodziny. Rozwód, żona odeszła, dwie córki wyjechały za granicę. W Oborach zostali tylko ojciec i syn.

- I ojciec i syn leczyli się psychiatrycznie - słyszymy od jednego z mieszkańców. - Ojciec mieszkał często sam. Syn prawdopodobnie przebywał na leczeniu w szpitalu. Dwa tygodnie temu przyjechał, prawdopodobnie na przepustkę. Potem zniknął i przed kilkoma dniami znowu się pojawił.

Nic nie zapowiadało tragedii. Według naszych informacji przebieg zdarzeń wyglądał tak: ojciec z synem wyjeżdżają z Obór renault clio do pobliskiego Smogorzewca. Tam syn atakuje ojca toporkiem i porzuca ciało. Dalej jedzie sam. W Obrowie dojeżdża do „dziesiątki” i skręca na Warszawę. Po kilku kilometrach w Czernikówku w clio uderza honda civic, która zjechała na przeciwległy pas. Obaj kierowcy giną. Ranna jest pasażerka hondy. Ciało zamordowanego mieli odkryć policjanci, którzy szukali go, by powiadomić o śmierci syna.