Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wolontariat nastolatków w Toruniu. Na szkolne zaliczenie czy z potrzeby serca?

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Bogdan i Vadim, nastoletni wolontariusze w punkcie zbiórki i wydawania pomocy stowarzyszenia "Dobra dla dobra" w Toruniu.
Bogdan i Vadim, nastoletni wolontariusze w punkcie zbiórki i wydawania pomocy stowarzyszenia "Dobra dla dobra" w Toruniu. fb/nadesłane (wszystkie fot.)
Uczniowski wolontariat to próba wciągnięcia dzieci w bezinteresowne działanie na rzecz innych. To obszar, w którym dorośli Polacy dotąd niespecjalnie mieli się czym chwalić. Czy najmłodsze pokolenie to zmieni? - Tak, nawet jeśli pierwszym impulsem jest potrzeba zdobycia zaświadczenia do szkoły - wierzy społeczniczka Sylwia Kowalska, koordynatorka Jadłodzielni w Toruniu.

Obejrzyj: Kulisy sesji fotograficznej Siła Kobiet 2022

od 16 lat

Po co nastolatkowi zaświadczenie do szkoły? Gdy ma lat czternaście-piętnaście i właśnie kończy szkołę podstawową, to "zaliczenie wolontariatu" dać mu może nawet upragnione trzy punkty podczas rekrutacji do szkoły średniej. To dużo, bo o przyjęciu decyduje przecież czasem tylko ułamek punktu. Na każdym innym etapie nauczania natomiast wolontariat jest mile widziany i zazwyczaj podnosi przynajmniej ocenę z zachowania.

Dotąd np. w Toruniu najbardziej popularnymi miejscami odbywania wolontariatu przez nastolatków były schronisko dla bezdomnych zwierząt, Fundacja Ducha, koła Caritas czy stowarzyszenie "Wędka". Wojna w Ukrainie i fala uchodźców, kryzys klimatyczny i ekonomiczny - te zjawiska sprawiły, że pojawiły się nowe pole do działania. Jak w nich odnajduje się najmłodsze pokolenie?

Jadłodzielnie. "To rodzice pytają o zaliczenie do szkoły. Młodzi łapią bakcyla"

Toruńskie jadłodzielnie to fenomen w skali kraju. Pierwsza powstała sześć lat temu i była drugą, po warszawskiej, w Polsce. Teraz drewnianych szaf z lodówkami jest w mieście pięć, szósta działa zaraz za rogatkami w Lubiczu, a siódma jest w planie. Ideą jest niemarnowanie żywności. Każdy jedzenie do szafy może przynieść i każdy może się nim poczęstować. Nie jest jednak żadną tajemnicą, że gdy inflacja szaleje, przybywa potrzebujących i częstujących się. Nastolatki też to widzą.

[gal]62689903;62689893;62689947[/gal]

- Najsłabszy punkt każdej jadłodzielni to porządek. Szafy trzeba regularnie przeglądać, lodówki myć, obejście uprzątnąć. Ktoś to musi robić. Dla nas ci młodzi wolonatriusze są po prostu na wagę złota - podkreśla Sylwia Kowalska, współtwórczyni i koordynatorka jadłodzielni w Toruniu.

Sylwia znana jest z miękkiego serca. Ale w przypadku wolontariatu jest twarda. -Już nie jeden raz mi się zdarzało, że znajomi rodzice pytali, czy mogę "załatwić zaświadczenie do szkoły". Niczego nie załatwiam. Zapraszam młodych do działania. Bywa, że ktoś przychodzi z myślą o "zaliczeniu wolontariatu", a łapie bakcyla, wkręca się. I to jest dobre! - nie kryje społeczniczka.

Przy jadłodzielniach pracowali już i pracują wolonatriacko uczniowie Szkół Salezjańskich, ale i różnych publicznych w Toruniu. Ostatnio: Matylda i Leon Fuerstenau przy ul. Krasińskiego, Martyna Kozak przy ul. Jęczmiennej, Michał Kukawski przy Szosie Chełmińskiej i Igor Kaczanowski na targowisku na Rubinkowie. Przykład tego ostatniego nastolatka, ucznia SP nr 28, opisany na naszych łamach, przyciągnął zresztą kolejnych wolontariuszy.
[gal]62689897;62689945;62689951[/gal]
- Wiem, pod jaką presją oczekiwań dorosłych i szkolnych wymagań żyją teraz dzieciaki. Dlatego u nas presji nie ma. "Przychodzisz, kiedy możesz" - zawsze im powtarzam. Stawiam na samoorganizację i to się sprawdza. Naprawdę, serce roście, gdy słyszę od chłopaka: "To ja ogarnę lodówkę we wtorek po szkole, między treningiem a angielskim". Wiem wtedy, że nastolatek nie tylko się angażuje, ale i uczy się zarządzać czasem - mówi Sylwia Kowalska.

Czy nastolatki wiedzą, czemu służy ich praca? Doskonale! Może nawet szybciej i trafniej od dorosłych pojmują ideę foodsharingu. W czasach ciężkich ekonomicznie natomiast mają też świadomość, że produkty z jadłodzielni pomagają potrzebującym. - Mycie lodówki w przestrzeni publicznej to wyjście ze strefy komfortu nawet dla dorosłego. Tym bardziej doceniam naszą młodzież. I nieustannie zachęcam do współpracy. Czekam na kolejnych wolontariuszy - kończy Sylwia.

Centrum Integracji "Łącznik". Wolonatriuszami są i Polacy, i Ukraińcy

- A mi się jeszcze nie zdarzyło, by nastolatek pytał o papierek do szkoły. Odwrotnie! Dzieciaki bywały zdziwione, gdy to ja pytałam, czy wystawić zaświadczenie o wolontariacie - mówi Anna Lamers, założycielka Centrum Integracji "Łącznik".

Centrum działa na toruńskiej starówce od pół roku. To jeszcze młody staż, więc może i w przyszłości wolontariusze "na zaliczenie" się zdarzą. - Tak sobie myślę, że gdyby nawet były takie przypadki, to pomysłu "zaliczania wolonatriatu" to nie dyskredytuje. W sumie, nie jest aż takim ważnym, co staje się pierwszym impulsem popychającym do działania. Zawsze w młodym człowieku coś dobrego z tego zostanie i zawsze coś cennego od siebie da innym - wierzy Anna.
[gal]62689915;62689965;62689953[/gal]
"Łącznik", jak sama nazwa wskazuje, integruje. Tutaj uchodźcy z Ukrainy przybyli do Torunia (najczęściej to matki z dziećmi) korzystają ze świetlicy, uczą się języka polskiego, znajdują porady dotyczące prozy życia w nowym kraju i uczestniczą w dziesiątkach już warsztatów, wydarzeń.

- Nasi najmłodsi wolontariusze to nastolatki ze szkół podstawowych. Mieliśmy takich choćby latem, podczas akcji "Wakacje w Łączniku". Zuzia z klasy ósmej pomagała przygotowywać jedzenie dla ukraińskich dzieci, chodziła z nimi na pobliski plac zabaw jako pełnoprawna opiekunka i była bardzo pomocna. Co dla nas ważne, wśród wolontariuszy mamy też ukraińskie nastolatki. Ostatnio to np. Jewgienij Sirenko i Dmytro Opurko - wymienia Anna Lamers.

W "Łączniku" młodych wolonatriuszy bardzo teraz potrzebują. Wakacje minęły, dzieciaki poszły do szkół, a tymczasem Centrum lada moment ruszy z bardzo potrzebnymi zajęciami wyrównawczymi dla ukraińskich uczniów. - Nikt lepiej nie pomoże w odrabianiu lekcji niż drugi uczeń. Dlatego serdecznie zapraszamy do współpracy i czekamy na zgłoszenia - podkreśla Anna. - Można przyjść do nas na ulicę Podmurną 101, można kontaktować się przez telefon czy internet - dodaje Anna.

Sztab pomocy Tatiany Dembskiej. "Mamy komplet uczniów. Oni pomagają, my edukujemy"

Kolejne nowe miejsce w Toruniu, w którym najmłodsze pokolenie może się angażować w pomoc innym to sztab pomocy ukraińskim uchodźcom na lewobrzeżu. Miejsce zbierania i wydawania darów stworzyła tutaj Tatiana Dembska. Działa już formalnie jako założycielka stowarzyszenia "Dobra dla Dobra". Magazyn - największy taki w mieście stworzony oddolną inicjatywą - działa przy ul. 63 Pułku Piechoty 60.
[gal]62689919;62689967;62689955[/gal]
-Obecnie mamy już komplet - cała grupę nastoletnich wolontariuszy, najliczniejszą ze Szkół Salezjańskich. To głównie uczniowie klas ósmych. Dokładnie wiedzą, ile godzin mają u nas wolonatriacko przepracować; otrzymają od nas stosowne zaświadczenia. Czy są pomocni? Bardzo! Tyle że w dni robocze są bardzo obciążeni nauką i dodatkowymi zajęciami i trudno im nawet wyrobić się do nas na godzinę 17.00. Najchętniej przychodziliby w soboty. Wtedy, gdy my najchętniej byśmy odpoczywali - śmieje się Tatiana Dembska.

Co nastolatki robią w sztabie na lewobrzeżu? Segregują przynoszone przez innych rzeczy, pakują, porządkują. Bez takich rąk gotowych do pracy wielki magazyn nie mógłby funkcjonować. - Młodzi pomagają, a my staramy się ich edukować. Objaśniamy, co dokładnie robimy i komu pomagamy. Opowiadamy, do kogo i jaka konkretnie kierowana jest pomoc, bo przecież inna dla uchodźców z Ukrainy, którzy osiedlili się w Torunia, a inna np. dla walczących w Ukrainie czy ich rodzin. Mamy nadzieję, że przy okazji tego wolontariatu uczniowie też czegoś się dodatkowo nauczą - podkreśla Tatiana.

Stowarzyszenie "Dobra dla dobra" praktycznie od początku swojego działania ma też wolonatariuszy wśród ukraińskich nastolatków. I to są często wzruszające historie. Ot, choćby ta związana z 17-letnim Vadimem. Chłopak do Torunia przybył z mamą i trójką młodszego rodzeństwa. Wielodzietna rodzina nadal potrzebuje wsparcia, często korzysta z darów z magazynu. - Tak samo jednak często pomaga. I robi to nie tylko Vadim, ale i jego rodzeństwo, mama- kończy Tatiana.

WARTO WIEDZIEĆ. Wolontariat na świecie i w Polsce

*Z badania World Giving Index (WGI) przeprowadzanego corocznie przez Charities Aid Foundation wynika, że w 2020 roku ponad trzy miliardy ludzi (55 proc. dorosłych na świecie) pomogło komuś, kogo nie znali. To więcej niż odnotowano kiedykolwiek wcześniej w ramach WGI. Co równie optymistyczne, więcej osób przekazało pieniądze na cele charytatywne w 2020 roku niż w ciągu ostatnich pięciu lat (31 proc. populacji).

*Natomiast poziom wolontariatu na świecie pozostał taki sam jak w poprzednich latach – prawie co piąta pełnoletnia osoba zadeklarowała, że w miesiącu poprzedzającym badanie poświęciła swój czas na dobrowolną pracę na rzecz organizacji.

*Polska zajęła w World Giving Index 2020 miejsce 37. na 114 uwzględnionych w publikacji krajów. Co ciekawe, w 2018 roku zajmowaliśmy 112 miejsce w rankingu (na 144), więc była to ogromna zmiana w stosunku do lat poprzednich. Gdy spojrzeć tylko na poziom zaangażowania w wolontariat, to w Polsce w 2020 roku był on całkiem zbliżony do średniej światowej – 21 proc. Polek i Polaków zadeklarowało nieodpłatną pracę na rzecz jakiejś organizacji.

*Wybuch wojny w Ukrainie (luty 2022 roku) wiele jednak zmienił. Można się spodziewać, że zaangażowanie w bezinteresowną pomoc Polaków dla uchodźców i walczących w Ukrainie, widoczne od ponad roku gołym okiem, znajdzie też odzwierciedlenie w kolejnych badaniach WGI.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto