W toruńskim szpitalu od poniedziałku wracają porody rodzinne

Od kilku dni do naszej redakcji przychodziły listy zrozpaczonych przyszłych mam, które w czasie pandemii miały obawy, czy będą mogły rodzić z bliską osobą. Przypomnijmy, że w marcu porody rodzinne w szpitalu na Bielanach jak i we wszystkich szpitalach w Polsce zostały zawieszone w związku z ryzykiem zarażenia koronawirusem. Rodzące znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Jak mówi jedna z przyszłych mam, zostały pozostawione same sobie.

Gdy pomyśle o porodzie przeszywa mnie zimny dreszcz na samą myśl o tym, że mam zostać sama na sali porodowej zdana na łaskę personelu. Poród rodzinny to jedyna szansa żeby poczuć się bezpiecznie w tym trudnym i szczególnym momencie . Obecności osoby najbliższej nie zastąpi żadna położna ani lekarz . Sytuacja, w której teraz znajdują się kobiety leżące w szpitalu wola o pomstę do nieba . Kobiety leżą po kilka tygodni bez kontaktu z rodziną, bez możliwości wyjścia na spacer. Jak taka kobieta pozostawiona sama sobie ma być silna psychicznie? Za chwilę na tych oddziałach będzie potrzebna pomoc psychologów - napisała kilka dni temu pani Dominika, która w sierpniu urodzi swoje drugie dziecko.

[g]13116440 [/g]

Kobieta zdecydowała, że będzie rodzić w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Toruniu, ale jak mówi w rozmowie z "Nowościami" zastanawiała się nad porodem w Bydgoszczy, ponieważ tam porody rodzinne zostały kilka dni temu przywrócone. Zgodę na nie wydali krajowi konsultanci w dziedzinie położnictwa i ginekologii, ale zalecenia w ciągu ostatnich dni się zmieniły. Wcześniej osoba towarzysząca miała mieć na pięć dni przed porodem aktualny wynik testu na obecność koronawirusa, a to wiązało się z kosztami. Po interwencji Fundacji „Rodzić po ludzku”, zalecenia się zmieniły. Osoby towarzyszące nie muszą już wykonywać testu, ale muszą spełnić inne wymogi. To np. obowiązek noszenia maseczki i rękawiczek ochronnych podczas całego pobytu w szpitalu. Poza tym osoba towarzysząca rodzącej, dwie godziny po narodzinach dziecka musi opuścić szpital. Ten z kolei musi zapewnić rodzącej i bliskiej jej osobie indywidualną salę z osobnym węzłem sanitarnym.

Wojewódzki Szpital Zespolony w Toruniu jeszcze kilka dni temu nie zdecydował się na przywrócenie porodów rodzinnych, tłumacząc to sytuacją epidemiczną. Dziś m.in. ze względu na protesty rodzących zdecydowano, że od 25 maja porody rodzinne zostaną przywrócone.

Kobiety od poniedziałku będą mogły rodzić z osobą towarzyszącą, ale ta będzie musiała poddać się badaniom. Szczegółowe informacje dla pacjentek i ich bliskich zostaną we wtorek opublikowane na stronie szpitala - mówi dr Janusz Mielcarek.

Rzecznik toruńskiej lecznicy w rozmowie z "Nowościami" wielokrotnie tłumaczył, że wstrzymanie porodów rodzinnych nie wynikało ze złej woli szpitala. To, że porody w innych placówkach zostały wcześniej przywrócone wynikało m.in. z obłożenia oddziałów położniczych. U nas w ciągu ostatnich dwóch miesięcy nie było mniej, a więcej pacjentek. W związku z tym decyzję o przywróceniu porodów rodzinnych szpital podjął z dużą ostrożnością.

W naszym szpitalu 90 procent porodów siłami natury to porody rodzinne. Jesteśmy ich zwolennikami, ale w czasie pandemii najważniejsze było dla nas bezpieczeństwo pacjentek i dzieci - tłumaczył dr Janusz Mielcarek.

Od poniedziałku rodzące mogą odetchnąć z ulgą, bo nie zostaną na sali porodowej same z położną i lekarzem.