Uciekając uderzył autem strażniczkę! "Bo nie miałem prawka". Wyrok z Torunia: prace społeczne przez rok i zadośćuczynienie
Uciekając uderzył autem strażniczkę! "Bo nie miałem prawka". Wyrok z Torunia: prace społeczne przez rok i zadośćuczynienie
Pan K. wsiadł do auta i zamknął drzwi. Druga ze strażniczek stanęła wówczas z przodu volkswagena, by uniemożliwić mu odjazd. Kierowca włożył kluczyki do stacyjki. "M. B. otworzyła drzwi od strony kierowcy, stanęła pomiędzy nimi a kierowcą i wydała polecenie okazania dokumentu. Wówczas mężczyzna uruchomił silnik samochodu i zaczął wykonywać manewr cofania. Cofnął pojazd o 1-2 metry, a potem ruszył do przodu. M. B. została uderzona drzwiami i upadła na jezdnię" - ustalił sąd. Kierowca uciekł, a strażniczkę do szpitalu zabrało pogotowie, wezwane przez świadka zderzenia. Szczęśliwie, skończyło się na stłuczeniach i otarciach, których leczenie nie przekroczyło 7 dni. Szczęśliwie i dla municypalnej, i dla sprawcy. Gdyby obrażenia były cięższe, kara groziłaby mu surowsza. Przed sądem pan K. tłumaczył, że przyjechał na starówkę z ojcem do fundacji. Nie miał wtedy jeszcze prawa jazdy. "Spanikowałem. Przestraszyłem się, że zabiorą mi samochód. Dlatego odjechałem" - tak tłumaczył się mężczyzna. Zapewniał też, że absolutnie nie zdawał sobie sprawy z potrącenia kobiety. Twierdził, że odjeżdżające strażniczek nie widział, bo stały obie po lewej stronie. Ale sąd mu nie uwierzył. Zobacz także: Zabił żonę tłuczkiem i nożem. Jest wyrok! Piotr B. z Grudziądza długo nie wyjdzie zza kratZobacz także: Wielka zimowa wyprzedaż w wojsku. Oryginalna odzież, buty i wyposażenie w atrakcyjnych cenach. Zobacz najciekawsze oferty