Toruńska mafia. To oni stali na czele toruńskiego półświatka w latach 90. Kto dziś nim rządzi?
Adam R. wchodzi do gry Miejsce po nim zamierzał wtedy przejąć Adam R. - oficjalnie introligator na rencie. Kryminalną karierę zaczynał jako szesnastolatek pierwszym wyrokiem za drobną kradzież. Poprawczak, wolność, kolejne kradzieże (papierosy, wódka, telewizory), więzienie. Za kratami wszedł między grypsujących, zrobił sobie tatuaże: na dłoniach kropka i gwiazdka (znak nocnego złodzieja). W 1983 r. zaliczył wyrok za gwałt, kilka lat później - brutalny rozbój. Z czasem stał się cichym współwłaścicielem kilku agencji towarzyskich w Toruniu i okolicach. Miał też udziały w solariach i siłowniach. Jednak jego główne źródło dochodów jest inne: ściągał haracze od kilkunastu biznesmenów w Toruniu, opodatkował też interesy drobnych gangsterów z Włocławka, Lipna i kilku mniejszych miejscowości. Ale jego prawdziwa „kariera” zaczęła się kiedy poznał Edwarda Ś i został szefem jego prywatnej policji, która terroryzowała jego współpracowników i kontrahentów. - Adam R. stał zawsze w cieniu, za plecami innych – mówił kiedyś jeden z toruńskich prokuratorów. - Zaczynał działać, gdy tylko pojawiały się jakieś problemy i wtedy nie przebierał w środkach. Tych, którzy nie chcieli wykonywać jego zarządzeń, szantażował, grożąc np. zamordowaniem dzieci. Jego "firmowym" numerem w takiej sytuacji było pociąganie za krawat i duszenie opornego delikwenta. Nikt nie wytrzymywał takiej presji. Jego determinacja i bezwzględność gwarantowały powodzenie tych wszystkich przestępstw. Zobacz także: Luksusowe życie mafijnych bossów i gangsterów w Polsce [PRYWATNE i ARCHIWALNE ZDJĘCIA] Czytaj dalej. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE