Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Toruń. W Szpitalu Dziecięcym brakuje lekarzy. Ci, którzy zostali mówią, że są przepracowani

Paulina Błaszkiewicz
Paulina Błaszkiewicz
W szpitalu dziecięcym brakuje lekarzy kolejnych specjalności. Odeszli chirurdzy a teraz ortopedzi.
W szpitalu dziecięcym brakuje lekarzy kolejnych specjalności. Odeszli chirurdzy a teraz ortopedzi. Polska Press
Dwa tygodnie temu pisaliśmy, że na oddziale chirurgii i urologii dziecięcej w Szpitalu Dziecięcym Toruniu zabraknie dwóch lekarzy. Poinformowali nas o tym zaniepokojeni sytuacją rodzice małych pacjentów. Z kolei kilka dni temu jeden z lekarzy pracujących w lecznicy napisał, że ortopedia dziecięca znika, ponieważ dwóch lekarzy złożyło wypowiedzenia.

Zobacz video: Lekarze i NFZ będą dzwonić i zachęcać do szczepień?

-Dzięki ich odmowie pracy na oddziale covidowym pomimo „pandemii” na chirurgii nadal operowano dzieci i nie tylko z nagłych wypadków, ale i w miarę możliwości odbywały się planowe operacje. Gdyby ci lekarze poszli na oddział covidowy, to nasze dzieci zostałyby bez opieki. To nie są zwykli lekarze. To specjaliści poważani w środowisku, operujący skomplikowane wady nerek - pisała mama jednej z małych pacjentek oddziału chirurgii i urologii dziecięcej w szpitalu dziecięcym w Toruniu.

Kobieta napisała list do naszej redakcji po tym, jak ze szpitala odeszło dwóch doświadczonych chirurgów. Rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu zapytany o to, dlaczego lekarzy zwolniono odpowiedział, że w przypadku jednego z nich dyrekcja szpitala skorzystała z klauzuli umożliwiającej rozwiązanie umowy bez podawania przyczyny. Z kolei drugi chirurg zadeklarował, że wróci do pracy w szpitalu za kilka miesięcy.

Braki kadrowe

W to, że chirurg wróci do pracy na oddziale chirurgii i urologii wątpi jeden z lekarzy zatrudnionych w szpitalu dziecięcym.

Kto chciałby tu wrócić? Czy pani wie, ilu mamy pacjentów? Trafiają do nas dzieci z całego województwa. Ostatnio przywieziono do nas niespełna osiemnastoletniego chłopaka z zadrapaniami. Gdy usłyszałem, że lekarz odesłał go do nas, dlatego, że nie ma osiemnastu lat, to ręce mi opadły. Mamy za dużo pacjentów, a za mało rąk do pracy. Lekarze odchodzą, bo w innych szpitalach będą pracować mniej, a zarobią więcej. Dyrekcja tego nie dostrzega, a my jesteśmy coraz bardziej przepracowani - opowiada lekarz i prosi o anonimowość.

Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że z oddziału ortopedii odeszło dwóch ortopedów. To oznacza, że na oddziale zostanie już tylko dwóch lekarzy tej specjalności. Wojewódzki Szpital Zespolony w Toruniu ogłosił m.in. w mediach społecznościowych, że zatrudni lekarza ortopedę lub będącego w trakcie specjalizacji do pracy na Oddziale Urazowo-Ortopedycznym dla Dzieci i Dorosłych w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Toruniu. Czy to rozwiąże braki kadrowe?

- Problem braku personelu medycznego dotyka większości szpitali w Polsce i jego rozwiązanie wymaga przede wszystkim zmian systemowych. Brak personelu, zarówno lekarzy jak i pielęgniarek dotyczy w różnym stopniu także oddziałów szpitalnych Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu, w tym również Ortopedii Dziecięcej i Chirurgii Dziecięcej. Dyrekcja szpitala aktywnie poszukuje nowych pracowników, ale wobec tego, iż brakuje lekarzy w całej Polsce jest to zadanie niełatwe - tłumaczy dr Janusz Mielcarek, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu.

Rodzice zaniepokojeni

O tym, że sytuacja w szpitalu dziecięcym jest trudna coraz częściej informują nas rodzice. W poniedziałek wieczorem jeden z naszych Czytelników trafił z córką na ostry dyżur. Dziewczynka przewróciła się przed blokiem.

-Guz zrobił się w kilka sekund. Przestraszyliśmy się. Pierwszy raz coś takiego widziałem. Przyłożyliśmy lód i podjęliśmy szybką decyzję, że jedziemy do szpitala sprawdzić czy nie stało się nic poważnego. Byliśmy w szpitalu chwilę po godzinie 20. Na izbie przyjęć było jakieś 15 osób. Dzieci z temperaturą kładły się rodzicom na rękach, płakały. Gdy przyszła kolej na nas usłyszeliśmy, że potrzebna jest konsultacja z chirurgiem, ale teraz ma dwa zabiegi i musimy poczekać jakieś trzy godziny - opowiada mężczyzna.

Czytelnik w rozmowie z "Nowościami" mówi, że w całym szpitalu nie było lekarza, który zająłby się jego córką. Pielęgniarka zaproponowała, by tata z dzieckiem przyjechali do szpitala przed północą lub rano. Zapytała też, czy dziecko w domu wymiotowało, czy zemdlało, by wykluczyć ewentualny wstrząs mózgu.

Zabrałem córkę i wróciliśmy do domu. Nadal ma guza, ale nie wiem co byśmy zrobili, gdyby to było coś poważniejszego - dodaje zaniepokojony tata.

Takie sytuacje będą się zdarzać coraz częściej, o czym mówią lekarze ze szpitala dziecięcego i oczekują reakcji ze strony dyrekcji czy marszałka województwa, któremu Wojewódzki Szpital Zespolony w Toruniu podlega.

- Sytuacja w szpitalu dziecięcym jest zła i będzie coraz gorzej, dopóki nie będzie konkretnych działań i rąk do pracy - dodaje lekarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto