Torunianie prowadzili niemal przez cały mecz. Świetnie spisywali się na dystansie, na którym często wyprzedzali miejscowych zawodników.
Przed 13. biegiem nasi wygrywali 37:35. Końcówka spotkania zapowiadała się obiecująco, bo skończyli już startować juniorzy, czyli pięta achillesowa Apatora. Po starcie wspomnianego 13. biegu na czele jechało dwóch zawodników gości - Robert Lambert i Patryk Dudek. Na drugim łuku jednak tego drugiego bezceremonialnie wywiózł pod bandę Piotr Pawlicki. Dudek w ekwilibrystyczny sposób uniknął groźnego upadku i utrzymał się na motocyklu. W tym momencie bydgoski sędzia Krzysztof Meyze przerwał wyścig. Nawet kibice w Lesznie byli przekonani, że po to, by wykluczyć Pawlickiego. Tymczasem wykluczył... ofiarę całego zdarzenia, czyli zawodnika Apatora.
Warto przeczytać
To rozbiło toruński zespół, który przegrał dwa biegi z rzędu po 1:5, a cały mecz 43:47.
- To, że sędzia przerwał bieg, było prawidłowe - stwierdził w „Magazynie żużlowym” w TV szef sędziów Leszek Demski. - Natomiast nie mogę się zgodzić z drugą decyzją sędziego. Mimo że kontaktu nie było i zawodnik nie upadł, to do wykluczenia był Piotr Pawlicki.
Właściciel toruńskiego klubu Przemysław Termiński na początku twierdził, że nie będzie składał odwołania.
- To nic nie da, więc nawet nie ma sensu składać żadnych protestów - napisał na portalu społecznościowym.