Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Toruń. Komisja zbada zarzuty w sprawie „egzaminu nie do przejścia” na UMK

(wixad)
Szpiegowania studentów nie było - orzekli eksperci z toruńskiej uczelni. Pozostałe zarzuty będą jednak nadal badane.
Szpiegowania studentów nie było - orzekli eksperci z toruńskiej uczelni. Pozostałe zarzuty będą jednak nadal badane. Filip Kowalkowski/archiwum
Szpiegowania studentów nie było - orzekli eksperci z toruńskiej uczelni. Pozostałe zarzuty będą jednak nadal badane.

Uniwersytet Mikołaja Kopernika „ze względu na wagę sprawy” powoła specjalna komisję do zbadania zarzutów postawionych przez Krzysztofa Dobosza prof. Jackowi Kobusowi – czytamy w komunikacie biura prasowego UMK.

Polecenie w sprawie powołania komisji wydał prorektora ds. kształcenia. Z komunikatu nie wynika jednak, że komisja miałaby się zajmować również zarzutami, jakie młody pracownik naukowy postawił władzom uczelni.

Tego samego programu użyto na olimpiadzie

Służby prasowe uniwersytetu podtrzymują wcześniejsza opinię, że program komputerowy zastosowany przez wykładowcę nie naruszył prywatności studentów: „Szczegółowa analiza przeprowadzona przez informatyków z Wydziału Matematyki i Informatyki UMK wykazała, że skrypt używany przez prof. Jacka Kobusa podczas zaliczeń nie nosi jakichkolwiek znamion oprogramowania szpiegującego, a jedynie zapewnia prawidłowość i wiarygodność zaliczenia”.
Uczelnia argumentuje, że podobny skrypt jest używany m.in. podczas olimpiady informatycznej.
Do sprawy ustosunkował się autor zarzutów skierowanych do władz uczelni, Krzysztof Dobosz. Jego stanowisko przytaczamy w całości.

Zgodnie z anglojęzyczną definicją słowa "spyware" zawartą w słowniku oksfordzkim, z oprogramowaniem szpiegującym mamy do czynienia, gdy owo oprogramowanie umożliwia pewnej osobie dostęp do poufnych informacji o jakiejś innej osobie i jej aktywności na komputerze, bez jej wiedzy lub bez jej zezwolenia. W przypadku skryptu prof. Kobusa mamy dokładnie taką sytuację, tj. narzędzie umożliwia Wykładowcy dostęp bez zezwolenia studentów oraz bez ich wiedzy do ogromnej liczby zrzutów ekranu oraz szczegółowych informacji o systemie, w tym poufnego identyfikatora systemu, rozpowszechnianie którego narusza prywatność użytkownika. Przypomnijmy, iż studenci nie godzili się na wykorzystywanie narzędzia pochodzącego z niepewnego źródła, czego efektem były liczne zgłoszenia do prorektor Przyborowskiej, również w postaci formalnej, jak i upublicznionego apelu. Ponadto Egzaminator nigdy nie informował studentów, jakie dane zbierane są przez jego oprogramowanie oraz w jaki sposób te dane są przetwarzane. RODO nakłada na administratora danych obowiązek informacyjny, zaś art. 12 i 13 określają wprost, w jaki sposób powinna być sporządzona klauzula informacyjna (w szczególności powinna ona być zwięzła, przejrzysta, zrozumiała oraz podana w łatwo dostępnej formie, jasnym i prostym językiem). Oczywiście nie ma mowy o dopełnieniu tych regulacji.

Dodajmy do tego, że skrypt wykorzystywany jest na zaliczeniach przez Egzaminatora już co najmniej od dwóch lat (potwierdzają to daty pojawiające się w kodzie skryptu), a z informacji zgłaszanych przez studentów wnioskujemy, iż podobne rozwiązania były wykorzystywane już dużo wcześniej, gdy nie mieliśmy jeszcze do czynienia z nauczaniem zdalnym. Z naszej prywatnej analizy wynikło dodatkowo, że nie tylko dochodzi do zbierania poufnych danych studentów, ale również do ich upubliczniania. Zarówno zrzuty ekranu, jak i poufne informacje o systemach operacyjnych, a nawet pełna historia wykonanych zadań wraz ze szczegółową punktacją i oceną otrzymaną z kolokwium czy egzaminu były przez długi czas (ponad rok) publicznie dostępne dla wszystkich użytkowników wydziału, w tym wszystkich studentów i pracowników, a prawdopodobnie nawet osób spoza wydziału, które mają konta wydziałowe. Wystarczyło jedynie znać numer indeksu, aby do tych danych się dostać.

Porównywanie olimpiady informatycznej, w której biorą udział jedynie osoby chętne, z obligatoryjnymi przedmiotami na kierunku Informatyka Stosowana jest tak samo trafne, jak twierdzenie przez władze UMK, że uniwersytet podczas zdalnej sesji nie był zamknięty dla studentów, bo przecież pracowała biblioteka. Gdy mamy zarządzenie rektora o konieczności przeprowadzania wszystkich zaliczeń w sposób zdalny, to nie można robić wyjątków dla jednego pracownika tylko z powodu jego zamiłowania do "podglądania" studentów. Osoby piszące kolokwium na wydziale nie robiły tego z własnej woli, a z powodu przymuszania ich do korzystania z nielegalnego oprogramowania na co najzwyczajniej w świecie się nie godziły.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto