Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Toruń. "Każdemu dziecku trzeba dać szansę" - mówi Rafał Walter, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie

Sara Watrak
Sara Watrak
- To nie jest ani biznes, ani misja – mówi o rodzicielstwie zastępczym Rafał Walter, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Toruniu.
- To nie jest ani biznes, ani misja – mówi o rodzicielstwie zastępczym Rafał Walter, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Toruniu. Grzegorz Olkowski
- To nie jest ani biznes, ani misja – mówi o rodzicielstwie zastępczym Rafał Walter, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Toruniu.

Obejrzyj: Remont ulicy Długiej w Toruniu

od 16 lat

Czym rodzina zastępcza różni się od adopcji?

Rodzina zastępcza powinna być tworzona na chwilę. To podstawowa różnica. Wspólnie z rodzicami biologicznymi staramy się robić wszystko, żeby dzieci powróciły pod ich opiekę. Jesteśmy od tego, żeby pomóc poukładać pewne rzeczy, ale to w dużej mierze zależy od biologicznych rodziców – czy będą chcieli dokonać zmian w swoim życiu, zreflektować się. To w teorii. W praktyce ok. 90 proc. rodziców biologicznych, nawet jeśli na początku podejmuje współpracę i widzi potrzebę naprawienia pewnych rzeczy, odzyskania dzieci, to później te spotkania odbywają się coraz rzadziej. Dzieci są zaopiekowane w rodzinie zastępczej czy w placówkach opiekuńczo-wychowawczych i rodzicom biologicznym jest tak wygodnie.

Jakie są główne przyczyny odbierania dzieci rodzicom biologicznym? Alkohol, problemy finansowe?

Nie kojarzę sytuacji, żeby dziecko zostało odebrane rodzinie z powodu problemów finansowych. Główną przyczyną są uzależnienia. Kiedyś dominował alkohol, teraz różnego rodzaju środki psychoaktywne. Przyczyną są także słabe kompetencje wychowawcze i nieradzenie sobie z wychowywaniem dzieci. Jestem mocno zdziwiony, że przy alkoholu, gdy wchodziliśmy w środowisko i wyczuwaliśmy, że rodzice są pod wpływem, oni zaprzeczali: „Nie, gdzie tam, żadne badanie nie jest potrzebne”. W zeszłym roku, gdy nasi pracownicy wchodzili w środowisko i widzieli, że rodzice są pod wpływem środków psychotropowych, ci bardzo chętnie zgadzali się na testy. Byli święcie przekonani, że nic nie wyjdzie. A testy były pozytywne. Przy alkoholu było więc zaprzeczenie, a tu po środkach przychodzi takie otępienie, że rodzice od razu zgadzają się na testy.

Polecamy

Chętnych do stanowienia rodziny zastępczej nie brakuje czy raczej jest z tym problem?

Jest zdecydowanie mniej chętnych niż w latach poprzednich. Pamiętam taki boom, jeśli chodzi o kandydatów na rodziców zastępczych. Swego czasu serial „Rodzina zastępcza” obalał pewne mity, przedstawiał rodzinę zastępczą w różnych sytuacjach, również tych śmieszniejszych. Z reguły nie pokazywał zbyt dużych problemów, które jednak są. Obecnie zmieniło się podejście rodziców biologicznych. Są bardziej wymagający. Mają dużo większe oczekiwania, nieadekwatne do swojej sytuacji, zarówno do nas, jako instytucji, jak i do rodzin, które zajmują się ich dziećmi. Pamiętam taką sytuację, gdy dziecko trafiło do pieczy zastępczej, a rodzice biologiczni na spotkaniu mieli pretensje, że nie ma ono markowych butów, bo gdy jest w pieczy zastępczej i rodzice dostają pieniądze, to, zdaniem biologicznej rodziny, powinno nosić Nike.

Czy bycie rodziną zastępczą to biznes czy raczej misja?

To nie jest ani biznes, ani misja. Zawsze byłem przeciwnikiem nazywania tego misją. Nie jest to też biznes. Wysokość świadczeń, które otrzymują rodziny zastępcze, jest uregulowana przepisami prawa, więc motywy finansowe nie kierują osobami, które się do nas zgłaszają.

To co nimi kieruje?

Chęć pomocy. Czują, że są na tyle przygotowani, żeby pomóc dziecku z problemami. Zachowanie dziecka bierze się z tego, jak zachowywali się rodzice. Nie rodzimy się źli. Każdy z nas jest kształtowany przez środowisko. Każdemu dziecku trzeba dać szansę. Da się wyprostować pewne rzeczy, chodzi o to, żeby chcieć pomóc i pokochać.

Polecamy

Co powiedziałby Pan osobom, które czują w sobie tę chęć pomocy, ale nadal się wahają?

Nie zostawiamy tej osoby samej. Jako MOPR jesteśmy obok, jesteśmy od tego, by pomagać, wspierać. Mamy specjalistów, którzy współpracują z rodziną zastępczą, pomagają, mamy psychologów, terapeutów. Jeśli są jakieś wątpliwości, pytania, ktoś czuje, że chciałby, ale się waha, możemy się spotkać i porozmawiać.

Ważne:

  • Pod koniec kwietnia w Toruniu funkcjonowało 289 rodzin zastępczych (206 spokrewnionych, 75 niezawodowych i 8 zawodowych) i 14 rodzinnych domów dziecka, w których przebywało łącznie 477 dzieci, w tym 50 dzieci posiadających orzeczenie o niepełnosprawności.
  • Dodatkowo w Toruniu działa tzw. piecza instytucjonalna. To placówki opiekuńczo-wychowawcze, w których pod koniec kwietnia przebywało 106 dzieci, z czego osiem oczekiwało na umieszczenie w pieczy rodzinnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto