Zobacz wideo: Sprawdzamy, co w Polsce drożeje najszybciej.
Toruń. Wolontariuszka schroniska uratowała leciwego Bobika
Ta historia mogła mieć zupełnie inny finał, a leciwego Bobika mogło nie być już wśród żywych. O przyszłości starawego mopsika zdecydował zbieg pozytywnych okoliczności. Można swobodnie powiedzieć, że pies miał szczęście w nieszczęściu.
- Lekarz weterynarii przysłał do nas rodzinę z psem na eutanazję. W schronisku jednak nie wykonujemy eutanazji zwierząt własnych. Natomiast dzięki tej "pomyłce", mieliśmy szansę porozmawiać o psie, poznać jego historię i ostatecznie psiaka przejąć - opowiadają w toruńskim schronisku.
Polecamy
Los się znów uśmiechnął
Bobik miał szczęśliwe życie. Starzał się wraz ze swoim panem, był domowym, kochanym psem. Ta sielanka niedawno się skończyła. Właściciel mopsa zachorował i umarł, a on został sam. Rodzina zmarłego właściciela nie mogła się Bobikiem zająć. Czasem tak bywa, że ludzie nie mają warunków, możliwości, predyspozycji. Osoby, w ręce których trafił Bobik, zabrały go do weterynarza. Tam zapadła decyzja, że w obecnej sytuacji jedynym wyjściem jest eutanazja starego psa. W ten sposób tymczasowi opiekunowie mopsa trafili do schroniska. I tu się okazało, że wcale nie trzeba go usypiać.
- Co z tego, że głuchy, że ślepawy, że załatwia się w domu. Brak możliwości opieki i typowe schorzenia dla wieku i rasy psa przecież go nie skreślają - opisują w toruńskim schronisku. - Kiedy się okazało, że eutanazja nie będzie jednak konieczna i jest osoba, która może zająć się Bobikiem, wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Kamień z serca spadł też ludziom, którzy z psem do nas przyszli.
Bobik trafił pod opiekę jednej ze schroniskowych wolontariuszek, miłośniczki psów ras w typie mopsów. W diagnostyce zwierzaka pomogła działająca przy przytulisku Fundacja Najlepszy Przyjaciel.
- Wyleczyliśmy infekcje, stany zapalne, wykonaliśmy pełną diagnostykę. Wykastrowany, doprowadzony do względnego ładu - pojechał do domu - z radością oznajmiają działacze fundacji.
Darowane drugie życie
Od tygodnia Bobik, zwany także Bobem Marleyem, znów grzeje swoje stare kości przy domowym ognisku. Odzyskał radość życia. Jego nowa opiekunka ma w swoim domu inne poturbowane przez los zwierzęta, ale mopsowi to nie przeszkadza.
- Wiecie jakie to jest uczucie wyrwać psa z ramion śmierci i podarować mu drugie życie w domu? Nie do opisania - pisze w mediach społecznościowych Fundacja Najlepszy Przyjaciel.
Polecamy
Tu warto przypomnieć, że to właśnie ta organizacja wraz z toruńskim schroniskiem zaangażowała się latem ubiegłego roku w ratowanie psów z pseudo-przytuliska w Radysach na Mazurach. To było straszne miejsce, gdzie zwierzęta po prostu umierały. Stłoczono je w ciasnych, niesprzątanych boksach, pozbawiono opieki weterynaryjnej i kontaktu z ludźmi. Wielu z nich nie udało się uratować. Te, które przetrwały, wymagały kompleksowej diagnostyki i długotrwałego leczenia. Do Torunia trafiło ponad 20 "radysiaków". Dla wielu z nich udało się znaleźć domy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?