Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Toruń. Bibliotekarki UMK dalej walczą z uczelnią o odszkodowanie. Dotykanie biustu „w konwencji żartu"?

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Trzy bibliotekarki UMK w Toruniu nie składają broni. W pierwszej instancji sądowej przegrały sprawę o zapłatę za krzywdy, jakich doznały wskutek molestowania ze strony współpracownika Edwarda R. Bibliotekarki wniosły apelację od wyroku. Każda z pań żąda od uniwersytetu po 50 tys. zł za dyskryminację w miejscu pracy.

Zobacz wideo: Akcyza na alkohol i papierosy w górę

od 16 lat

Kobiety po pierwsze nie godzą się z tym, że Sąd Rejonowy w Toruniu po dwuletnim procesie uznał, iż molestowania seksualnego w ogóle nie było. W uzasadnieniu wyroku sąd działania Edwarda R. określił jako "odbywające się w atmosferze żartu" i tłumaczone przez mężczyznę prawem wynikającym "ze szczególnej zażyłości". Taka interpretacja zachowań mężczyzny u pokrzywdzonych bibliotekarek UMK budzi zdecydowany sprzeciw.

- Działania Edwarda R. to jest przyciskanie do regału "celem skradnięcia buziaka", dotykanie po biuście, szturchanie nogami pod stołem, zapraszanie do mieszkania na noc, niewłaściwe komentarze o charakterze seksualnym ("Najważniejsze, żeby dziecka nie było", "Mi to się marzą trójkaty", "Życie jest za krótkie, trzeba korzystać", "Moja żona jest tolerancyjna") lub odnoszące się do wyglądu, wpisują się w definicję molestowania seksualnego. Co istotne, Edward R. nie zaprzeczył, że takie zachowania miały miejsce. Przeciwnie - potwierdził, jednocześnie usprawiedliwiając je bliskimi stosunkami towarzyskimi z powódkami - podnosi w apelacji adwokat Mariusz Lewandowski, reprezentujący bibliotekarki.

Apelacją od niekorzystnego dla kobiet wyroku z listopada 2021 roku rozpatrywać będzie niedługo Sąd Okręgowy w Toruniu.

Polecamy

Dlaczego bibliotekarki żądają zapłaty od uniwersytetu?

To sprawa bez precedensu. W 2018 roku osiem kobiet pracujących w Bibliotece Głównej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu zgłosiło przełożonym niewłaściwe zachowania ze strony współpracownika. Chodziło o Edwarda R, rodzynka w damskim gronie pracowniczym, zajmującego się digitalizacją zbiorów.

Skargi bibliotekarek dotyczyły molestowania seksualnego w formie fizycznej i werbalnej. Mężczyzna miał nie tylko składać dwuznaczne propozycje, ale i obmacywać, gryźć (w szyję), całować. Pracodawcy poskarżyło się na niego w sumie osiem kobiet, ale na drogę sądową zdecydowały się przeciwko uczelni wstąpić trzy z nich.

Prokuratura molestowania w sensie karnym się nie dopatrzyła. Edward R. nie usłyszał żadnych zarzutów, nie został o nic oskarżony. Władze uczelni podjęły jednak konkretne działania. Najpierw wysłały mężczyznę do pracy z domu; potem w ogóle zwolniły z pracy. Szkopuł w tym, że jak dowodzą bibliotekarki, wszystko działo się opieszale i narażało je na cierpienia.

Pracodawca wysłał mężczyznę do pracy zdalnej dopiero pod koniec kwietnia 2019 roku. Zatem od momentu skargi kobiet (grudzień 2018) do momentu jego fizycznego odejścia z pracy w bibliotece minęły cztery miesiące. Przez ten czas ofiary musiały widywać się z Edwardem R., bać się jego reakcji. W lutym 2019 roku jedna z pań została nawet słownie zaatakowana przez Edwarda R., który głośno i agresywnie zarzucał jej pomawianie. Atak zakończył się karą nagany dla mężczyzny, od której się nie odwołał.

Polecamy

O tym, że kobiety przypłaciły całą sprawę zdrowiem psychicznym, świadczyły opinie biegłych sądowych, które pojawiły się w trakcie procesu (Pisaliśmy o nich na łamach). Formalnie bibliotekarki pozwały uczelnię do sądu z tytułu dyskryminacji w zatrudnieniu, z żądaniem odszkodowania: po 50 tys. zł dla każdej.

W apelacji: uniwersytet działał zbyt wolno i naraził bibliotekarki na upokorzenia

Jak wspomnieliśmy, w I instancji bibliotekarki sprawę przegrały. W IV Wydziale Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego w Toruniu uznano - najkrócej rzecz ujmując - że po pierwsze molestowania seksualnego nie było. Po drugie, pracodawca podjął właściwe działania wobec Edwarda R. Po trzecie wreszcie, trudno mówić o dyskryminacji kobiet, bo w porównaniu z innymi ich sytuacja w pracy się nie zmieniła. To również budzi sprzeciw bibliotekarek.

- Brak rzetelnego wyjaśnienia sprawy oraz natychmiastowego wyciągnięcia konsekwencji wobec Edwarda R. spowodował insynuacje ze strony innych pracowników dotyczące tego, że powódki wymyśliły całą sytuację i niesłusznie oskarżyły współpracownika. To wszystko sprawiło, że czuły się zagrożone, upokorzone, a panującą w pracy atmosferę odbierały jako uwłaczającą i upokarzającą. W świetle powyższego, stwierdzić należy, że pozwany – wbrew stanowisku Sądu I instancji – jako pracodawca nie tylko nie przeciwdziałał dyskryminacji w środowisku pracy, ale również naruszył zasadę równego traktowania w zatrudnieniu, w związku z czym ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą - podnosi w apelacji adwokat Mariusz Lewandowski.

Prawnik przypomina też, że "dopiero na skutek zdarzeń z udziałem powódek w Regulaminie Pracy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu wskazano, iż za ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych, poza mobbingiem i molestowaniem, uznano także dyskryminację i molestowanie seksualne (§ 8 pkt 10)".

Do sprawy wrócimy po rozstrzygnięciu apelacji przez Sąd Okręgowy w Toruniu.

WAŻNE. Czym jest molestowanie seksualne?

  • Zgodnie z art. 183a par. 6 Kodeksu pracy molestowanie seksualne jest formą dyskryminacji ze względu na płeć i oznacza każde niepożądane zachowanie o charakterze seksualnym lub odnoszące się do płci pracownika, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności pracownika, w szczególności stworzenie wobec niego zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery.
  • Co ważne molestowanie seksualne to pojęcie prawne, które może obejmować wszelkie nieakceptowane przez adresata przejawy zachowania zarówno fizycznego, werbalnego jak i pozawerbalnego takie jak np. zniewagi, obelgi, insynuacje, niestosowne uwagi na temat ubioru, uczesania, wieku, sytuacji rodzinnej, lubieżne spojrzenia, różnego rodzaju pieszczoty (przytulanie, głaskanie) lub gesty o konotacji seksualnej, wysyłanie sprośnych liścików lub e –maili, wprowadzanie stosunków, które naruszają godność osobistą ofiary, opowiadanie dowcipów lub prezentacja treści o charakterze erotycznym, używanie takich słów jak ,,kochanie”, ,,złotko”, ,,serdeńko”, szantaż emocjonalny czy czynienie propozycji, domaganie się korzyści seksualnych albo proszenie o nie (opinia z dnia 2 grudnia 2019 roku Polskiego Towarzystwa Antydyskryminacyjnego).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto