Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tabletki na odchudzanie trują łódzkie nastolatki

Joanna Barczykowska
Łódzcy lekarze alarmują. Na targowiskach oraz w sklepach z odżywkami pojawił się chiński specyfik na odchudzanie.

Na jego opakowaniu na próżno szukać składu. Są tylko chińskie znaczki, ponoć nazwy ziół. Lekarze ostrzegają, że są już pierwsze ofiary zażywania specyfiku.

- Miesięcznie przyjmujemy po trzy, cztery pacjentki, które zażywały te tabletki. Ich stan jest ciężki. Są skrajnie odwodnione. Ich leczenie nie jest łatwe - mówi dr Anna Rogulska, kierownik bloku żywienia szpitala w Pabianicach. - Konsekwencją brania tego preparatu mogą być zaburzenia neurologiczne, drętwienie mięśni, a nawet osteoporoza, bo takie specyfiki wypłukują sole mineralne i witaminy z organizmu.

Opakowanie chińskich tabletek odchudzających kosztuje 90 zł. Klientki, zwłaszcza młode, przyciąga to, że po miesiącu brania można schudnąć nawet kilkanaście kilogramów. Ale leczenie spustoszeń, jakich tabletki dokonują w organizmie, może potrwać nawet kilka tygodni. Przekonała się o tym studentka z Łodzi. - Mama kupiła tabletki dla mnie, taty i dla siebie. Nigdzie nie było znaku Instytutu Zdrowia, tylko chińskie znaczki. Sprzedawca na bazarze powiedział, że to mieszanka tybetańskich ziół. Mama była zachwycona, bo już na początku brania tabletek zaczęła szybko tracić na wadze. Dlatego ja też zaczęłam "kurację". Po dwóch dniach pojawiła się suchość w ustach, nie mogłam trzeźwo myśleć, a przygotowywałam się do obrony pracy licencjackiej. Nie miałam siły się uczyć. Po 10 dniach mama wylądowała w szpitalu z podejrzeniem zapalenia opon mózgowych. Na szczęście okazało się, że to tylko zapalenie nerwu, które da się wyleczyć. Ja do dziś nie mogę ruszać głową i muszę brać silne leki przeciwbólowe. A suchość w ustach została - opowiada Ania, 22-latka z Łodzi.

Farmaceuci nie znają składu tabletek, ale podejrzewają, że są robione na bazie amfetaminy.

Chęć szybkiego schudnięcia, która pcha do zażywania niesprawdzonych leków, może też doprowadzić do poważnych chorób o podłożu psychicznym, czyli anoreksji i bulimii. Lekarze nie kryją, że obie te choroby to w Łódzkiem coraz poważniejszy problem.

- W ciągu roku mamy kilkadziesiąt pacjentek chorych na anoreksję i ta liczba wciąż rośnie. Tej chorobie towarzyszą stany lękowe i depresje, zdarzają się próby samobójcze. To niebezpieczna choroba psychiczna, statystycznie jest najbardziej śmiertelna - ostrzega dr Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych w Szpitalu im. Babińskiego w Łodzi.

Anoreksję leczy się bardzo trudno i nigdy nie wiadomo, czy terapia przyniesie efekty. Leczeniem często trzeba objąć całą rodzinę, bo problemy psychiczne osoby chorej często wywodzą się z domu.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto