Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szymon Wigienka z UMK: - Bez mediów obraz tej wojny byłby zupełnie inny [rozmowa]

Roman Laudański
Roman Laudański
Szymon Wigienka: - Osłabianie więzi społecznych, skłócanie ludzi jest głównym celem rosyjskiej propagandy, dezinformacji. Jeśli udałoby im się podsycić istniejące stereotypy i uprzedzenia, to zniknęłaby serdeczność, z jaką przyjęliśmy uchodźców. To byłby sukces Rosji.
Szymon Wigienka: - Osłabianie więzi społecznych, skłócanie ludzi jest głównym celem rosyjskiej propagandy, dezinformacji. Jeśli udałoby im się podsycić istniejące stereotypy i uprzedzenia, to zniknęłaby serdeczność, z jaką przyjęliśmy uchodźców. To byłby sukces Rosji. Agata Świderek
Rozmowa z Szymonem Wigienką, doktorantem Szkoły Doktorskiej Nauk Społecznych UMK w zakresie mediów i komunikacji społecznej, byłym współpracownikiem Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji.

- Internet jest jednym z frontów wojny w Ukrainie?
- Ta wojna jest bardzo głęboko zanurzona w procesach medialnych, w technologiach, przepływach elektronicznych danych. Na przykład na początku wojny ruchy rosyjskich wojsk mogliśmy obserwować na Google Maps. Na mapach pojawiały się korki wywołane ruchem kolumn pojazdów wojskowych.

Zakotwiczenie tej wojny w internecie i mediach jest niewiarygodne, możemy ją po prostu śledzić na monitorach naszych komputerów.

- Czy przed działaniami militarnymi Rosjanie urabiali światową opinię publiczną w sieci?
- Działania dezinformacyjne w sieci pojawiły się dużo wcześniej, to zjawisko dobrze znane. Proszę jednak pamiętać, że problem dezinformacji jest bardzo wielowymiarowy. Dezinformacja to nie tylko Rosja. Cele działań na poziomie międzynarodowych wpływów są zróżnicowane. Wszyscy słyszeli o farmach rosyjskich trolli, botów, ale dezinformacja pochodzi również od rodzimych influencerów, postaci medialnych, etc. Jest także oddolna dezinformacja, którą tworzymy sami bez zewnętrznego wpływu. To naturalny proces, szczególnie podczas wojny, kiedy pojawia się dużo szumu informacyjnego.

- Do tej pory panowało przekonanie, że rosyjscy hakerzy, trolle, boty mieli wpływ np. na wybór amerykańskiego prezydenta.
- Od 2016 roku tłumaczyliśmy sobie, że te okropne fake newsy wywróciły nasz system polityczny, naszą demokrację do góry nogami. Uważaliśmy, że gdyby nie dezinformacja, to Donald Trump nie zostałby prezydentem, a Wielka Brytania nie dokonałaby brexitu. Natomiast te procesy są dużo bardziej złożone. Dezinformacja w sieci jest tylko jednym z czynników i to prawdopodobnie nie najbardziej decydującym. Kiedy rozmawiamy o dezinformacji, to najczęściej myślimy o mediach społecznościowych. Tymczasem przepływ dochodzących do nas informacji jest wielostopniowy.

Nasze otoczenie informacyjne wychodzi daleko poza media społecznościowe. Ogromne znaczenie ma również to, jak dzielimy się informacjami poza tymi mediami. Dostajemy informacje od polityków, z mediów tradycyjnych, od członków rodziny, znajomych, księdza w kościele czy ludzi w kolejce na poczcie. Dlatego nie uważam, że trzeba nadmiernie skupiać się na mediach społecznościowych, to niewielki urywek szerokiego obrazu.

- Przeciętny Rosjanin ma dostęp do mediów społecznościowych? Może się dowiedzieć, co naprawdę robi rosyjska armia w Ukrainie?
- U nas najpopularniejszym nadal jest Facebook, a w Rosji portal VKontakte. O ile mi wiadomo Facebook, Instagram i Twitter w Rosji zostały zablokowane. Twitter w odpowiedzi uruchomił usługę działającą w anonimowym, ukrytym intrenecie, by tamtejsi użytkownicy mogli nadal z niego korzystać. Stosując blokady tych mediów Rosja ogranicza swoim obywatelom dostęp do obiegu informacji odbywających się poza rządowym przekazem.

- Uchwalono w Rosji tzw. ustawę o fake newsach. Za publikację "fałszywych informacji" na temat wojny w Ukrainie grozi 15 lat więzienia.
- Skoro dezinformacja odmieniana jest przez wszystkie przypadki, to narosła panika moralna wokół tego terminu. Dziś termin "dezinformacja" wykorzystywany jest do walki politycznej. To dzieje się w Rosji, gdzie przez dezinformację rozumie się treści niezgodne z ich propagandą. Posługując się pretekstem walki z dezinformacją wprowadzono ustawę umożliwiającą karanie obywateli. Na całym świecie, szczególnie w krajach autorytarnych, dyskredytuje się w ten sposób np. niewygodnych ekspertów, czy niezależnych dziennikarzy. Dlatego uczulam, żeby zawsze zastanawiać się, kto i w jakim celu używa terminu "dezinformacja".

- Grupa Anonymous zaatakowała witryny oficjalnych urzędów w Rosji, m.in. Federalnej Służby Bezpieczeństwa.
- Europa Środkowo-Wschodnia jest zagłębiem technologicznych talentów. Wiele globalnych firm ma tu swoje oddziały, także w Ukrainie. Wielu specjalistów włącza się w walkę technologiczno-informacyjną w sieci. Pewnie wielu z nich wstępuję w szeregi zdecentralizowanej grupy Anonymous, o której niewiele wiemy. Czasem pojawiają się głosy – nie potrafię ocenić na ile wiarygodne, że nie jest to do końca oddolna inicjatywa, ale na pewno opowiada się po stronie wolności obywatelskich. Dlatego prowadzi działania przeciwko Rosji – hakuje strony rządowe, zakłóca przekaz telewizyjny i wojskowy. To również pokazuje rolę mediów i technologii podczas tej wojny. Bez mediów obraz tej wojny byłby zupełnie inny.

- Jaka czeka nas przyszłość dezinformacji w sieci? Coraz trudniej będzie nam rozpoznać, co jest prawdą, a co fałszem?
- Jestem sceptyczny co do masowego blokowania dezinformacji. Usunięcie tysiąca trolli z Twittera nie rozwiąże wszystkich problemów wywoływanych przez dezinformację. One wynikają z dużo szerszych problemów społecznych, jak niepewność ekonomiczna, istniejące uprzedzenia rasowe, religijne czy wobec różnych mniejszości. Do systemowego poradzenia sobie z dezinformacją potrzebne są propozycje alternatywnych, opartych na faktach, atrakcyjnych narracji. Ludzie rzadko myślą racjonalnie na podstawie suchych faktów. Raczej odnosimy się do różnych opowieści, dlatego jest to ogromne wyzwanie dla mediów, polityków, naukowców oraz samych obywateli, by zaproponować kontropowieści wobec dezinformacji. W tym należy upatrywać sukcesu prezydenta Zełenskiego, który zaproponował kontroopowieść trafiającą nie tylko do Ukraińców, ale i do państw Zachodu. Samo blokowanie dezinformacji jest drogą donikąd, wręcz przeciwnie może doprowadzić do zarzutów wzmacniania cenzury w mediach czy tworzenia ekstremistycznych kanałów informacji poza głównym obiegiem medialnym, co będzie znacznie trudniejsze do monitorowania. Na poziomie indywidualnym zalecałbym wyjątkową ostrożność w rozpowszechnianiu niesprawdzonych informacji, szczególnie jeśli jakaś wiadomość jest dla nas wyjątkowo emocjonująca i zgodna z naszymi poglądami – to właśnie wtedy jesteśmy najłatwiejszym celem.

- Skoro do Polski uciekło prawie dwa miliony Ukraińców czy rosyjskie trolle będą próbowały nas skłócić?
- Osłabianie więzi społecznych, skłócanie ludzi jest głównym celem rosyjskiej propagandy, dezinformacji. Jeśli udałoby im się podsycić istniejące stereotypy i uprzedzenia, to zniknęłaby serdeczność, z jaką przyjęliśmy uchodźców. To byłby sukces Rosji. A nam trudniej byłoby dogadać się z Zachodem, na co liczy Rosja. Ich dezinformacja żeruje na naszych lękach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Szymon Wigienka z UMK: - Bez mediów obraz tej wojny byłby zupełnie inny [rozmowa] - Gazeta Pomorska

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto