Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Strach w Żabce przy ul. Podgórnej! Policja puściła wolno agresywnego klienta

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
W czwartek klient w Żabce przy ul. Podgórnej w Toruniu zdemolował sklep. Obsługa i klientki uciekały przed furiatem na zaplecze. Policja go zatrzymała, postawiła zarzut i puściła wolno. Nie wnioskowała do prokuratury o dozór czy zakaz zbliżania się. A jeśli agresor wróci?

Zobacz wideo: Kryzys wieku średniego. Skąd się bierze i czy dotyka wszystkich?

Toruń. Demolka w Żabce na rogu ul. Podgórnej i Legionów

W Żabce na rogu ul. Podgórnej i Legionów zarówno ekspedientki, jak i klienci mają prawo się bać. 24 czerwca (czwartek) doszło tu do naprawdę dramatycznych wydarzeń. Demolkę w sklepie urządził 44-letni mieszkaniec Chełmińskiego Przedmieścia. Podobno trzeźwy.

Najpierw wyzywał i krzyczał. Potem użył siły fizycznej wobec jednej z klientek i popchnął ją na regały. Następnie zaczął niszczyć towar znajdujący się w sklepie. Zrzucał go z półek i rozbijał szklane opakowania aż wreszcie przewrócił jeden z regałów. Przerażona obsługa i klientka schowały się na zapleczu. Drogę ucieczki odciął mu jeden z dostawców, który zablokował drzwi skrzynkami.

Policjanci zatrzymali 44-latka, przedstawili mu zarzut zniszczenia mienia i puścili wolno. Nie wnioskowali do prokuratury o zastosowanie żadnego środka zabezpieczającego typu dozór policji czy zakaz zbliżania się. Dlaczego? I czy personel sklepu oraz klienci mogą się w takiej sytuacji czuć bezpiecznie?

Rzeczniczka toruńskiej policji przekazuje, że nie było ku temu przesłanek: obawy ukrywania się czy wpływania na zeznania świadków, zagrożenia wysoka karą, popełnienia przestępstwa grożącego życiu czy zdrowiu ludzi. - Żadna z wyżej wymienionych przesłanek nie miała tu zastosowania. Poza tym mężczyzna ten nigdy nie był karany, a podczas składania wyjaśnień wyraził skruchę i żal. Dodam, że w przypadku pojawienia się nowych okoliczności prowadzący lub nadzorujący postępowanie mogą zastosować środki zapobiegawcze na każdym etapie sprawy - mówi Wioletta Dąbrowska.

Prokurator rejonowy Marcin Licznerski przekazuje, że akta sprawy z policji wpłynęły do prokuratury dopiero w poniedziałek (28.06). - Nie ma w nich wniosku o zastosowanie jakichkolwiek środków zapobiegawczych - zaznacza.

Policja dodaje, że skruszony mężczyzna nie potrafił na komisariacie wyjaśnić, co wywołało w nim atak agresji. O jego stanie zdrowia psychicznego policja się nie wypowiada. Właścicielka sklepu straty materialne oszacowała na kilka tysięcy zł. Strachu pokrzywdzonych kobiet i obaw przed tym, że furiat wróci, na razie nikt nie wycenia.

Agresja i rozboje w sklepach w Toruniu - czarna seria w pandemii

Nie jest tajemnicą, że najbardziej zagrożone agresją czy wręcz przestępstwem mają prawo się czuć ekspedientki tych sklepów i punktów usługowych, w których nie ma ochrony. Tam w razie ataku muszą radzić sobie same albo liczyć na pomoc klientów i szybki przyjazd policji (jeśli uda się ja wezwać).

Trwa głosowanie...

Czy doceniamy pracę służb mundurowych?

Rok pandemii w Toruniu oznaczał serię niebezpiecznych zdarzeń w handlu. Przypomnijmy niektóre wypadki. W maju 2020 doszło do napadu na sklepu z biżuterią na starówce. Do zakładu jubilerskiego przy ul. Mostowej wpadł z bronią w ręku Jarosław K. Pracownicy przeżyli tutaj naprawdę chwile grozy. Zamaskowany sprawca wkroczył do sklepu z rewolwerem w ręku 7 maja. Zagroził użyciem broni, rozbił gabloty i uciekł z dwiema złotymi bransoletami o wartości około 47 tys. zł.

Polecamy

Nagrał się jednak na monitoringu i to bardzo pomogło kryminalnym. Napastnika ujęto. Okazał się nim recydywista Jarosław K., mający na koncie - wraz ze wspólnikami, w różnych konfiguracjach - podobne napady na jubilerów w Gdańsku, Bydgoszczy, Kwidzynie, Gorzowie Wielkopolskim. Został już osądzony. W grudniu ub.r Sąd Okręgowy w Toruniu skazał go na 1 rok bezwzględnego więzienia. Ma też obowiązek naprawienia szkody, którą wyrządził rabunkiem, czyli zapłaty właścicielom sklepu 20 tys. 318 zł oraz zapłaty łącznie 10 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdy psychiczne.

We wrześniu 2020 roku grozę przeżył natomiast personel sklepu przy ul. Gagarina. Dokładnie 3 września, około godz. 18.00, 38-letni mężczyzna wszedł do sklepu i wszedł za ladę. Ekspedientkę, która stanęła mu na drodze, odepchnął. Pochwycił dwie butelki alkoholu i próbował uciec. Drugą sprzedawczynie też odepchnął i zbiegł.

Kryminalnym udało się wytypować i zatrzymać sprawcę. Okazał się nim recydywista karany już za podobne przestępstwa. W tym przypadku prokurator po zapoznaniu się z materiałem zgromadzonym przez policjantów złożył wniosek tymczasowe aresztowanie. Decyzją sądu mężczyzna na 3 miesiące został wysłany za kratki.

Czytaj także

Rozbój w zakładach bukmacherskich. "Dawaj kasę, bo zasadzę ci kosę!"

Pod koniec minionego roku doszło z kolei do rozboju w zakładach bukmacherskich przy ul. Wyszyńskiego. To był 12 grudnia 2020 roku, popołudnie. W punkcie przyjmowania zakładów bukmacherskich przy ul. Wyszyńskiego w Toruniu było spokojnie i pusto. Nagle wpadł do niego mężczyzna w charakterystycznej maseczce - z obrazkiem zębów. Od pracownicy zażądał wydania pieniędzy. "Dawaj kasę, bo zasadzę ci kosę! Albo gaz!" - groził.

Kobieta najpierw twardo odparła, nie ma pieniędzy. Wtedy jednak napastnik postawił nogę na blacie, chwycił za osłonę oddzielającą klientów od obsługi i usiłował przez nią przeskoczyć. Widząc to pracownica chwyciła klucze i telefon i uciekła do łazienki. Tam zamknęła od wewnątrz i zaczęła zadzwonić po pomoc.

Trwa głosowanie...

Czy wciąż przestrzegasz reżimu sanitarnego?

W tym czasie Robert D. nie próżnował. Przewrócił plastikową osłonę na biurku o wartości około 3.500 zł, zniszczył monitor komputerowy o wartości 500 zł i wreszcie wyrwał szufladę z biurka. Skradł z niej nieco ponad 1.100 zł i wyszedł. Pierwsze kroki skierował do sklepu - przy Szosie Lubickiej. Tam zaspokoił swoje najpilniejsze potrzeby: kupił papierosy i wódkę. Potem jeszcze - bombki choinkowe.

Tożsamość tego rozbójnika także udało się jednak kryminalnym. Okazał się nim karany już wcześniej 49-letni Robert D. Podczas przesłuchania tłumaczył, że był zdesperowany i nie miał pomysłu, jak zdobyć pieniądze. Zaprzeczał jednak, aby groził użyciem przemocy.

Do aresztu mężczyzna nie trafił. Prokuratura uznała, że wystarczy zastosować wobec niego dozór policji i poręczenie majątkowe. O jego winie orzeknie Sąd Rejonowy w Toruniu. Grozi mu od 2 do 12 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto