Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śmierć z powodu koronawirusa. Na cmentarzach i w rejestracji zgonów tłok

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Przybywa zgonów, w tym covidowych. Nawet najstarsi pracownicy zakładów pogrzebowych nie pamiętają takiego pogromu
Przybywa zgonów, w tym covidowych. Nawet najstarsi pracownicy zakładów pogrzebowych nie pamiętają takiego pogromu Przemek Świderski
- Takiego pogromu nigdy nie było - mówią w zakładach pogrzebowych. - Na cmentarzach tłok, w chłodniach brakuje miejsc na przechowanie ciał, a w USC do rejestracji zgonów ustawiają się długie kolejki.

Zobacz wideo: Wysokie mandaty dla kierowców na drodze S5 pod Bydgoszczą

od 16 lat

Żona zmarła jako pierwsza. Miała 60 lat. Mąż, rówieśnik, pożegnał się ze światem nazajutrz. Oboje zmarli na koronawirusa. - Zorganizowaliśmy im podwójny pogrzeb - przyznaje Grzegorz Falkowski, właściciel zakładu pogrzebowego Nero-Falkowski w Bydgoszczy. - To u nas trzeci małżeński pochówek podczas czwartej fali koronawirusa.

Zakłady pogrzebowe tak oblężone dotąd nie były. Wiele z nich ma tyle zleceń, że odmawia kolejnym klientom. - W niektóre dni organizujemy po pięć pochówków - dodaje Falkowski. - Tyle to miewaliśmy tygodniowo przed nastaniem pandemii.

Krzyż przy krzyżu

Nasz rozmówca mówi o braku miejsc. - Na cmentarzach zaczęło być tłoczno jeszcze zanim koronawirus się pokazał. Na wybranych parafialnych od lat trudno znaleźć wolną przestrzeń na kolejny pochówek. Doszedł natomiast problem dotyczący miejsc w chłodniach, w których przechowuje się zwłoki.

Akurat jego zakład dysponuje własną chłodnią. - Mamy 11 miejsc - precyzuje przedsiębiorca pogrzebowy. - Od połowy grudnia prawie stale wszystkie są zajęte. W szpitalach ten problem również występuje. One chcą więc, aby zakłady pogrzebowe jak najszybciej odbierały ciała, najlepiej jeszcze tego samego dnia, gdy lekarz stwierdził zgon, a nie zwlekały kilka dni.

Tłoczno jest też w urzędach stanu cywilnego w regionie. Tam, gdzie urzędnicy rejestrują zgony. W kolejce czeka nawet kilkanaście osób. I to żadna rzadkość od przełomu bieżącego roku. - Mamy trzy osoby, zajmujące się rejestracją zgonów, a pracy od paru tygodni jest wyjątkowo dużo - wyjaśnia Iwona Gassowska, kierownik USC w Bydgoszczy. - Wspólnymi siłami sobie radzimy. Póki co, rejestracja zgonów prowadzona jest w sposób tradycyjny, stacjonarnie. Zdalnie tych formalności załatwić jeszcze się nie da. Takie przepisy.

Pandemia ma odzwierciedlenie w statystykach. - W 2019 roku na terenie Bydgoszczy zarejestrowaliśmy 4821 zgonów - kontynuuje pani kierownik. - Rok później, czyli wtedy, gdy koronawirus już nam towarzyszył, zgłoszono nam 5591 zgonów, natomiast w 2021 roku było ich 6130.

Strach przed umieralnią

Część ekspertów stosuje nowe określenie: ukryte ofiary pandemii. Mają oni na myśli chorych na koronawirusa, lecz nie zdiagnozowanych. To choćby osoby, które zostały zakażone wirusem, ale nawet o tym nie wiedziały. Sądziły, że dopadło ich przeziębienie. Nie miały testów na covida. Nie trafiły do lekarza. Odeszły z tego świata, będąc w swoich domach. Niektórzy niezdiagnozowani, ale chorzy, mogli skorzystać z domowej wizyty lekarskiej, ale się nie zgodzili. Bali się, że dostaną od razu skierowanie do szpitala, a oni nie chcieli wylądować w - jak to nazwali - umieralni.

Przed covidową erą, a więc przed 2019 rokiem, niemal standardem było, że przykładowo urzędnicy z USC w Bydgoszczy odnotowują około 20 zgonów dziennie. Teraz obserwują apogeum. - 10 stycznia, czyli w ostatni poniedziałek po długim weekendzie, zgłoszono nam 61 zgonów - dodaje Gassowska. - Tyle samo odnotowaliśmy ich tydzień wcześniej, 3 stycznia.
To, jak poważna jest sytuacja, pokazują ogólne statystyki zgonów. Aby dokładniej poznać skalę pandemii, podaje się liczbę wszystkich zgonów i porównuje je z poprzednimi latami.

Brzydki koniec (roku)

Koniec roku niby nie był tak dramatyczny. Dane odnośnie zgonów, pochodzące z urzędów statystycznych, nie są natomiast aktualizowane każdego dnia. Najnowsze jeszcze nie zahaczają o połowę grudnia. Obejmują okres od poniedziałku, 6 grudnia 2021 roku do niedzieli, 12 grudnia.

- W tym właśnie tygodniu w województwie kujawsko-pomorskim odnotowano 626 zgonów. Dla porównania: rok wcześniej w tym samym przedziale czasowym było ich 741 - informuje Michał Cabański, specjalista w Kujawsko-Pomorskim Ośrodku Badań Regionalnych w Bydgoszczy. - W analogicznym okresie 2019 roku, zatem przed pandemią, zmarło 420 osób.

Pod koniec 2021 roku pochowano w Polsce mniej ludzi niż w tym samym okresie rok wcześniej, ale to marne pocieszenie. Zewsząd bowiem słychać: rok 2021 to krajowy rekord śmierci od zakończenia drugiej wojny światowej. W ubiegłym roku odbyło się ponad 500 tysięcy pogrzebów. To o około 30 tys. więcej niż w 2020. Tak wskazuje Polska Izba Branży Pogrzebowej, skupiająca ponad 300 firm z całego kraju.

Czarny wtorek i rekord zgonów

Miniony wtorek przez wielu rodaków będzie zapamiętany jako czarny wtorek. Tego dnia Adam Niedzielski, minister zdrowia, powiedział: - Dziś jest kolejny smutny dzień. Przekroczyliśmy barierę 100 tys. zgonów covidowych.
Tyle osób zmarło z powodu koronawirusa od marca 2020, czyli odkąd pojawiła się pandemia. Może być gorzej. Światowa Organizacja Zdrowia przypuszcza, iż ponad połowa Europejczyków zarazi się w najbliższych tygodniach nowym wariantem wirusa, Omikronem. Mówi się o tsunami zakażeń.

- Na razie nie mamy eskalacji związanej z Omikronem - uspokaja minister Niedzielski. Podkreśla jednak, że mamy sytuację najtrudniejszą w porównaniu z innymi falami. - Jesteśmy cały czas w okresie dosyć dużej niepewności i ryzyka. Cały czas gromadzimy wiedzę, staramy się obserwować to, co dzieje się w innych krajach. Musimy brać pod uwagę zarówno scenariusze najbardziej czarne, dramatyczne, jak i te, które są o wiele mniej katastroficzne.

Katastroficzne to mogą być skutki polityczne, gospodarcze czy demograficzne.

- Przyzwyczailiśmy się do obecności koronawirusa i to nasz błąd - twierdzi dr Adam Musielewicz, socjolog Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. - Po trosze sami zawiniliśmy, bo nie zwracamy uwagi na obostrzenia. Profilaktyka zdrowia w pewnym stopniu też padła. Przez długi czas przecież dostęp do lekarzy był ograniczony. Stetoskop lekarza został zastąpiony słuchawką telefonu, przez który doktor realizował teleporadę.

Socjolog dwoma słowami określa, jak dziś wyglądają stosunki międzyludzkie: zerwane więzi. - Izolacje, lockdowny, szkoła online i praca zdalna sprawiły, że przestaliśmy być ze sobą nawzajem.

Batalia o życie

Mówi też o niżu demograficznym. - Program „Rodzina 500 plus”, wprowadzony w 2016 roku, miał sprawić, że urodzi się więcej dzieci. Tak się nie stało. Koronawirus za to sprawił, że zamiast walczyć o zwiększenie dzietności, trzeba walczyć o ocalenie każdego pacjenta, a i tak śmierć zbiera żniwo.

Już na początku czwartej koronafali powiało grozą. W listopadzie m.in. Szpital Uniwersytecki w Krakowie wstrzymał przyjęcia planowe na oddziały z powodu większego zapotrzebowania na łóżka covidowe. Przed Bożym Narodzeniem kilkanaście innych szpitali zrobiło tak samo.

Walka z koronawirusem

Waldemar Kraska, wiceminister zdrowia, przed gwiazdką tak się wypowiadał: - Rok 2022 będzie ostatnim z tak ostrym przebiegiem pandemii. Głównie za sprawą szczepień i faktem przechorowania COVID-19 uda nam się osiągnąć populacyjną odporność. Wirus naturalnie się wygasi.

- Nie wygasi - sądzą niektórzy, nie tylko pesymiści. - Dla wielu spośród nas zgasło jednak światło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto