Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sławomir i Radosław Intek projektują wyjątkowe witraże ZDJĘCIA

Sara Watrak
Sara Watrak
- Witraże fascynowały mnie od dziecka. Gdy chodziłem z rodzicami do kościoła, to bardziej niż jego oprawa, interesował mnie wystrój, a szczególnie witraże. Nigdy nie przypuszczałem, że będę mógł zajmować się witrażownictwem zawodowo – przyznaje Sławomir Intek. I zaprasza nas do swojego barwnego świata.
- Witraże fascynowały mnie od dziecka. Gdy chodziłem z rodzicami do kościoła, to bardziej niż jego oprawa, interesował mnie wystrój, a szczególnie witraże. Nigdy nie przypuszczałem, że będę mógł zajmować się witrażownictwem zawodowo – przyznaje Sławomir Intek. I zaprasza nas do swojego barwnego świata. Grzegorz Olkowski
- Witraże fascynowały mnie od dziecka. Gdy chodziłem z rodzicami do kościoła, to bardziej niż jego oprawa, interesował mnie wystrój, a szczególnie witraże. Nigdy nie przypuszczałem, że będę mógł zajmować się witrażownictwem zawodowo – przyznaje Sławomir Intek. I zaprasza nas do swojego barwnego świata.

Smaki Kujaw i Pomorza - sezon 4 odcinek 12

od 16 lat

Klienci z całego świata kupują witraże z Torunia

Sławomir Intek ukończył Liceum Konserwacji Zabytków Architektury. Później przez dziesięć lat zajmował się czymś zupełnie innym, by w 1992 roku powrócić do dziecięcej pasji.

- Otworzyłem swoją pracownię witraży w dobie przemian ustrojowych i pomyślałem: „Może się uda”.

Udało się. Obecnie toruńskie witraże można podziwiać na całym świecie – od Japonii, przez Australię, na Meksyku skończywszy.

Samoloty, lampy, a nawet postaci z „Gwiezdnych wojen”

Sławomir Intek wraz z synem Radosławem realizują indywidualne zamówienia, ale wstępując do pracowni przy Szewskiej, można także kupić już gotowy witraż – i to nawet taki inspirowany „Gwiezdnymi wojnami”, których wielkim fanem jest Radosław Intek.

Witrażownictwo to dla założyciela pracowni, pana Sławomira, bardziej pasja niż praca i nie kończy się na ośmiu godzinach.

- Czasami to 10, 12 albo 14 godzin. Bywa nawet tak, że w nocy jakiś projekt albo forma witrażu mi się przyśni – mówi.

Jego wielką pasją jest lotnictwo. Łącząc te dwa zamiłowania, stworzył witraże 3D w kształcie historycznych samolotów.

Nie każdy wie, że Toruń już w średniowieczu słynął z doskonałych witrażystów. W tamtych czasach klientami rzemieślników były obiekty sakralne. W renesansie, a szczególnie w baroku o witrażu zapomniano. Powrócił w XIX wieku. Wtedy witraże można było podziwiać nie tylko w kościołach, lecz także w domach, instytucjach czy na klatkach schodowych.

Od XX wieku większość witraży wykonuje się w technice Tiffany’ego. Ponad 120 lat temu Louis Comfort Tiffany zrewolucjonizował witrażownictwo. - Wcześniej spoiwem był tylko ołów. Tymczasem Tiffany, jako spoiwo łączące szkła, wykorzystał taśmę miedzianą. Witraże wykonane w technice Tiffany’ego mają cienką spoinę i dają więcej możliwości pokazania detali – tłumaczy Sławomir Intek.

Toruńska pracownia wykonuje witraże w dowolnej technice.

- Żaden wzór nie jest w stanie nas zaskoczyć – twierdzi Sławomir Intek.

Motocykle, aniołki, żużlowcy, bukiet kwiatów, lampy w kształcie Krzywej Wieży albo kostki Rubika, Yoda z „Gwiezdnych wojen”, a nawet balon w formie lampy, dzięki któremu Polacy zdobyli Puchar Gordona Bennetta – te wszystkie projekty wykonali panowie z toruńskiej pracowni Intek-Art.

W Toruniu można stworzyć własny witraż

Przy Szewskiej działa też muzeum witrażu. Za tę część rodzinnego biznesu odpowiada w głównej mierze Radosław Intek.

- Gdy byłem dzieciakiem, tata sporo opowiadał mi o witrażownictwie, ale w wieku dojrzewania, jak to często bywa, miałem różne, inne pomysły na życie. Poszedłem swoją drogą. Pracowałem przez 10 lat w innej branży. Gdy tata wspomniał, że stworzył muzeum, wpadliśmy na pomysł, by razem współpracować – wspomina.

Niestety, niedługo potem wybuchła pandemia. - Przetrwaliśmy i teraz gościmy u nas uczniów, a także klientów indywidualnych – cieszy się Radosław Intek. To jedyne takie muzeum w Toruniu. - I drugie w Polsce! - dodaje Sławomir Intek. Goście muzeum mogą odbyć fascynującą, godzinną podróż do świata kolorowych witraży, zobaczyć średniowieczne narzędzia do cięcia i obróbki szkła, dowiedzieć się, jak powstaje witraż (a proces ten, w zależności od wielkości i projektu, może trwać nawet kilka miesięcy!) albo wziąć udział w dłuższych warsztatach i stworzyć własne, niewielkie dzieło. Jednym z najciekawszych punktów zwiedzania jest przejście przez szafę, nazywaną przez młodszych zwiedzających „Narnią”, i krótki seans filmu o historii witraży.

Sławomir i Radosław Intek zajmują się także renowacją witraży – i to nawet takich sprzed dwóch wieków. Konserwowali m.in. okno witrażowe w Brukseli, a także witraże z Ratusza Staromiejskiego w Toruniu.

Panowie nie spoczywają na laurach.

  • Swoją wiedzę przekazują praktykantom.
  • Powiększają również muzeum, by móc gościć w nich większe grupy.
  • Na Szewską 8 zapraszają też klientów indywidualnych, w tym torunian.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto