Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rafał Glonek: Spacerując nocą po ulicach w Indonezji, można czuć się bezpieczniej niż w Polsce

Kamil Pik
W  Muzeum Podróżników do 24 maja  zobaczymy wystawę zdjęć Rafała Glonka
W Muzeum Podróżników do 24 maja zobaczymy wystawę zdjęć Rafała Glonka Grzegorz Olkowski
Rafał Glonek to torunianin, podróżnik, pasjonat. Szczególnie upodobał sobie Azję Południowo-Wschodnią.

Rafał Glonek: Spacerując nocą po ulicach w Indonezji, można czuć się bezpieczniej niż w Polsce

Skąd pasja do podróżowania i kiedy zaczął Pan podróżować?
Rafał Glonek: Jeszcze w trakcie studiów doszedłem do wniosku, że czas strasznie szybko biegnie, zbyt szybko. Po trzecim roku postanowiłem zwolnić, wziąć rok urlopu dziekańskiego i wybrać się w długą podróż. Wybór padł na Azję Południowo-Wschodnią, ponieważ jest to region stosunkowo niedrogi i bezpieczny. W trakcie półrocznej podróży odwiedziłem Singapur, Indonezję, Malezję, Tajlandię, Laos i Kambodżę. Po powrocie dokończyłem studia z prawa. W tamtym momencie wydały mi się one jednak dość nudną dziedziną i chcąc łączyć pracę z przyjemnością i przygodą,zacząłem prowadzić grupy turystów po Azji Południowo-Wschodniej.

Nie było obaw przed tą pierwszą samotną podróżą?
Chciałem początkowo pojechać z kimś. Ale jak to bywa, okazało się, że albo ktoś nie mógł, albo nie miał czasu i tak dalej, postanowiłem więc liczyć tylko na siebie i pojechałem w samotną podróż. Oczywiście, na początku zawsze są jakieś obawy, ale wbrew pozorom okazało się, że np. w Indonezji spacerując nocą po mieście, czułem się bezpieczniej niż w Polsce. Podróż okazała się czystą przyjemnością, każdego dnia byłem w innym miejscu, poznawałem nowych ludzi i ich język, jadłem w lokalnych knajpkach, spałem w niedrogich hotelikach. Sześć miesięcy minęło bardzo szybko.

Nie było problemu z porozumieniem się?
Nie. Jak wiadomo, prawie na całym świecie, zawsze znajdzie się w pobliżu ktoś, kto przynajmniej trochę mówi po angielsku. Poza tym podczas tej wyprawy najwięcej czasu, dwa miesiące, spędziłem w Indonezji i przez ten czas zdążyłem się trochę nauczyć języka bahasa indonesia, mogłem więc dość swobodnie porozumiewać się z miejscową ludnością.

W Indonezji został Pan wtedy na dwa miesiące. Czy w innych krajach również spędził Pan tyle czasu?
Dwa miesiące spędziłem wówczas również w Tajlandii, a miesiąc w Malezji, najkrócej byłem w Laosie, Kambodży i Singapurze.

Jak się okazało połknął Pan wówczas bakcyla podróżowania. Potem było kolejne wyprawy. Do 24 maja w toruńskim Muzeum Podróżników można oglądać wystawę Pana zdjęć z innej wyprawy - do Indii...
Zgadza się. Była to moja pierwsza wyprawa do Indii, a decyzję podjąłem dość spontanicznie. Dowiedziałem się w pewnym momencie, że w 2013 roku wypada wielkie święto Maha Kumbh Mela. To jest niezwykłe wydarzenie, które odbywa się raz na 12 lat, w mieście Allahabad, u zbiegu rzek Ganges i Jamuna. Przybywają tam wtedy miliony pielgrzymów, aby dokonać rytualnej kąpieli w wodach świętej rzeki. Pomyślałem, że muszę tam pojechać. Według oficjalnych statystyk, podczas tego pięćdziesięciopięciodniowego święta w 2013 roku przybyło w to miejsce sto dziesięć milionów pielgrzymów. Tylko jednego dnia, gdy się tam pojawiłem, przybyło szesnaście milionów pielgrzymów. To ogromne masy ludzi przybywających z całych Indii, tylko po to aby się wykąpać zabrać do domu trochę wody ze świętej rzeki.

Indie są rzeczywiście tak, kolorowe i zróżnicowane jak wyglądają na zdjęciach czy filmach?
Podróżując po większym obszarze Azji niż tylko Indie mogę powiedzieć, że cały ten region jest niezwykle barwny. Ulice są bardzo żywiołowe i gwarne. W Indiach są zarówno miejsca niezwykle ciekawe, kolorowe i pełne aromatów, jak i takie, gdzie dominują bieda i brud. Można w tym kraju spotkać zarówno kobiety w pięknych sari, jak i żebrzące dzieci. Tak, jak jest tam wiele piękna, tak są też kontrasty. Do obcych tamtejsi ludzie są nastawieni bardzo przyjaźnie i otwarcie. W miejscach gromadzących turystów warto jednak uważać na osoby, które wyspecjalizowały się w naciąganiu obcokrajowców.

Gdyby miał Pan przygotować komuś plan podróży po Azji Południowo-Wschodniej, to co by Pan w nim uwzględnił?
W Indiach należałoby odwiedzić Agrę, Tadż Mahal, Kalkutę czy Bombaj, ale warto też poza tymi sztandarowymi atrakcjami zobaczyć rejony mniej turystyczne. Mnie na przykład zauroczył stan Gudżarat. Warto też wyjść poza obiekty do zwiedzania i poznać tamtejszych ludzi, kuchnię, przyrodę. Polecałbym poznawanie Indii podzielić na dwie podróże. Pierwszą na północ półwyspu z Radżastanem i pustynią Thar jako główną atrakcją. Drugą po południowej części Indii ze wspomnianymi wcześniej miejscami i dodatkowo Sri Lanką. Poza Indiami polecałbym Mjanmę (tak się ten kraj nazywa od 2011 roku), czyli dawniej Birmę. To kraj, w którym do niedawna jeszcze rządziła junta, więc nie jest zmieniony przez zachodnie wpływy. Czeka tam na turystów mnóstwo zabytków z kompleksem świątyń Pagan na czele. Kiedyś było to ponad cztery tysiące świątyń na powierzchni czterdziestu kilometrów kwadratowych, do dziś przetrwało ich około dwa tysiące. Warto też w Birmie zobaczyć jezioro Inle, położone blisko dziewięćset metrów nad poziomem morza, na którego powierzchni, w domach na palach, mieszka około siedemdziesięciu tysięcy ludzi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto