Do protestu przeciwko szkodliwej działalności Zarządu Lokali Miejskich, bo tak o nim mówili organizatorzy i uczestnicy akcji, przyłączali się przechodzący Piotrkowską łodzianie. Na banerach znalazły się hasła: "Dość wyprzedawania lokali", "Dość mafijnych praktyk ZLM", "Mieszkanie prawem nie towarem", "Toaleta i woda w mieszkaniu nie w podwórku" oraz "Chcemy godnie żyć! Mieszkać jak w XXI wieku". Na kolejnym można było przeczytać cyt. "Mieszkania ZLM to ruiny zagrażające życiu lokatorów".
Weronika Dąbrowicz z Łódzkiego Stowarzyszenia Lokatorów odczytała przed Urzędem Miasta listo polityce mieszkaniowej władz miasta. Potem do mikrofonu mógł podejść każdy kto chciał opowiedzieć o swojej trudnej sytuacji mieszkaniowej.
- W kamienicy przy Piotrkowskiej 33 stoi 17 pustych lokali, a niektórzy czekają po kilkanaście lat na mieszkanie - opowiadał jeden z lokatorów.
Z sufitu leje się woda
Lokatorka kamienicy przy ul. Berlińskiego skarżyła się, że podczas deszczu musi w mieszkaniu ustawiać miski, bo z sufitu leje się jej woda. Dach od wielu lat wymaga wymiany. Kolejna protestująca od 5 lat usiłuje zamienić mieszkanie na mniejsze, bo dwoje starszych i schorowanych ludzi nie stać na płacenie co miesiąc 1200 zł czynszu.
- Zarząd Lokali Miejskich nie liczy się z mieszkańcami. Obiecuje, że jeśli spłacą zadłużenie podpisze z nimi umowę najmu, lokatorzy spłacają zaległości, a wtedy zamiast podpisania umowy mają eksmisję - mówiła przy aplauzie zgromadzonych Weronika Dąbrowicz. -Polityka lokalowa Urzędu Miasta Łodzi jest pełna sprzeczności. Aby dostać lokal z zasobów miejskich trzeba być ubogim, ale aby opłacać czynsz - zamożnym. Lokale przydzielane łodzianom stają się zdatne do mieszkania dopiero po generalnym remoncie wykonanym z własnych środków najemcy. Są to wydatki bezzwrotne, nie są odliczane od czynszu.
Ogrzewanie droższe od czynszu
Kolejny paradoks jak mówiła to ogrzewanie takich lokali. W większości możliwe jest tylko elektryczne, najdroższe. Koszta ogrzewania często przewyższają nawet wartość czynszu. Najemcy zmuszeni są rezygnować z wykupienia leków, oszczędzają na jedzeniu aby tylko opłacić rachunek za prąd. W wielu budynkach przeciekają dachy, pękają ściany i sufity. Niski standard odbija się na zdrowiu i życiu łodzian.
Zarząd Lokali Miejskich traktuje łodzian lekceważąco i nie ma szacunku dla osób niepełnosprawnych - mówili protestujący. - Osobom mającym problemy z samodzielnym poruszaniem się przydzielają lokale z WC na zewnątrz. Eksmitują mieszkańców, którzy spłacili zadłużenie.
- To się musi zmienić! - krzyczeli protestujący.
Z 39,5 tys. mieszkań znajdujących się w zasobach komunalnych Łodzi aż 36 proc. nie ma toalet, a 8 proc. nie ma bezpośredniego podłączenia do ujęcia wody. Tylko co czwarte ma centralne ogrzewanie. Z roku na rok w mieście rośnie liczba pustostanów i budynków należących do Urzędu Miasta Łodzi wyłączonych z użytkowania z powodu ich stanu technicznego. Jak mówili protestujący wielu lokatorów mieszka w budynkach, które zagrażają ich życiu i zdrowiu. z
Do protestujących zeszła Joanna Skrzydlewska, wiceprezydent miasta oraz Sławomir Granatowski, dyrektor departamentu rewitalizacji. Konkretów nie było. Na ręce dyrektora Łódzkie Stowarzyszenie Lokatorów przekazało list otwarty do Rady Miasta Łodzi. LIST OTWARTY - PRZECZYTAJ - KLIKNIJ TUTAJ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?