Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prezydent Michał Zaleski: Problemem są mieszkania dla Ukraińców, ale to wymaga rozwiązania na poziomie państw [wywiad]

Ryszard Warta
Ryszard Warta
Marek Nienartowicz
Marek Nienartowicz
O pomocy dla Ukraińców, o tym jak Toruń radzi sobie z kryzysem uchodźczym z prezydentem Michałem Zaleskim, rozmawiają Marek Nienartowicz i Ryszard Warta.
O pomocy dla Ukraińców, o tym jak Toruń radzi sobie z kryzysem uchodźczym z prezydentem Michałem Zaleskim, rozmawiają Marek Nienartowicz i Ryszard Warta. Grzegorz Olkowski
O pomocy dla Ukraińców, o tym, jak Toruń radzi sobie z kryzysem uchodźczym z prezydentem miasta Michałem Zaleskim, rozmawiają Marek Nienartowicz i Ryszard Warta.

Obejrzyj: Odkrywamy Toruń. Spacerkiem po Chełmińskim i Mokrem

od 16 lat

To już pana piąta kadencja jako prezydenta Torunia, każda z nich miała swoją specyfikę, ale żadna nie obfitowała w tak dramatyczne wydarzenia. Po wybuchu pandemia naiwnie myśleliśmy, że nic gorszego nas już nie spotka, od kilku tygodni mamy wojnę u naszych sąsiadów, ale także nasz świat się zmienił. Co przez te pierwsze tygodnie po 24 lutego było najtrudniejsze z punktu widzenia zarządzania miastem?

Z punktu widzenia zarządzania miastem problemów było sporo, ale najtrudniejsze było to, co dotarło do każdego z nas – że na Ukrainie jest wojna, że tam giną ludzie, że są ranni, że tracą wszystko, co mają. To było przerażające, podobnie jak poczucie, że nie ma pewności co do bezpieczeństwa i pokoju. Kto z nas przed 24 lutego pomyślał, że może do tego dojść? Ja nie. Spodziewałem się eskalacji napięcia, prób potwierdzenia obecności Rosji w tej części Ukrainy, gdzie wojska rosyjskie pojawiły się już w 2014 roku. Nie przyszło mi do głowy, że może dojść do regularnego mordowania ludzi, w tym dzieci. Potem przyszedł czas, by dostosować się do rzeczywistości, by zorganizować pomoc dla Łucka, naszego partnerskiego miasta, by przyjąć uchodźców. Dziś musimy i chcemy się nimi zaopiekować. Oczywiście ani na chwilę nie zapominając o tym, co jest podstawowym celem administracji samorządowej, czyli o dobrym funkcjonowaniu miasta.

Polecamy

Czy wiemy, ilu uchodźców przyjęliśmy w Toruniu, mamy takie szacunki?

Do wtorkowego popołudnia 1280 uchodźców wpisało się do systemu PESEL. To najbardziej konkretne dane. Poza tym wiemy, że około 500 dzieci i młodych ludzi jest w naszych przedszkolach i szkołach. Można szacować, że w Toruniu przebywa około 2000 uchodźców z Ukrainy.

Ilu Toruń może przyjąć Ukraińców - tak by zapewnić uchodźcom odpowiedni standard, biorąc pod uwagę np. liczbę miejsc w
szkołach, warunki lokalowe, sytuację na rynku pracy, wydolność służby zdrowia.

Największym problemem jest kwestia zamieszkania. To jest istotą całego myślenia o tym, ilu uchodźców możemy w Toruniu przyjąć. Obecnie mamy około 400 miejsc pobytu. To te w Międzynarodowym Centrum Spotkań Młodzieży, na kempingu Tramp, w osadzie leśnej Barbarka, w hotelu Kopernik, który jest w dyspozycji wojewody. W sumie możemy stworzyć około tysiąca miejsc. Tyle że to miejsca typu „wpadnijcie na chwilę”. W hali Przystani Toruń, na antresoli Centrum Targowego „Park” czy na zapleczu hal tenisowych ludzie mogą spędzić kilka nocy. Trudno sobie wyobrazić, by matka z dziećmi żyła tam trzy lata. Musimy jednak myśleć o tym, że Ukraińcy będą chcieli z nami zostać. W ustawie wskazano 18 miesięcy jako okres uchodźczy, który może zostać wydłużony o kolejne 18 miesięcy. Trzeba myśleć o takich potrzebach mieszkaniowych. To problem oczywiście w całej Polsce, nie tylko w Toruniu. Nie mamy nadmiaru mieszkań. Jesteśmy w stanie w skali miasta wygospodarować rocznie średnio 150, góra 200 mieszkań. Potrzeby zwykle są 2-3 razy większe. Uchodźcy mówią: „wpadliśmy do was na chwilę, ale chcemy wrócić do siebie, tam jest nasze życie”. Ale czy będą mieli do czego wrócić? Wystarczy zobaczyć na zdjęcia z Mariupola czy Charkowa. Pamiętajmy, że jeśli w systemie PESEL zarejestrowaliśmy w Toruniu prawie 1300 osób, a w miejscach zakwaterowania jest ich 500, to 800 mieszka u osób prywatnych. Te – co zupełnie zrozumiałe – w pewnym momencie też zapytają: co dalej. Będą oczekiwać, że miasto zapewni mieszkania. Poza tym za chwilę zacznie się sezon turystyczny, przyjadą do nas wycieczki szkolne – zabraknie dla nich miejsc. Potrzebne są rozwiązania na poziomie państwa.

Jest pan doświadczonym samorządowcem, pytał ktoś pana o radę w tej sprawie? Powstaje jakiś plan?

Nic o tym nie wiem. I nie dziwię się temu, Jest przecież czym się obecnie zajmować. Rozwiązania systemowe są trafne. Uchodźcy zyskują prawa do świadczeń, prawo do nauki. PESEL tworzy dla nich formalną ścieżkę. Prawo do darmowego mieszkania przez 60 dni zapewne zostanie przedłużone. Z nadawaniem numerów PESEL ruszyliśmy w ubiegłym tygodniu. Duża grupa urzędników się w to zaangażowała. Wnioski o świadczenia też są składane. Do systemu oświaty wprowadziliśmy dzieci i młodzież. Nikogo nie trzeba namawiać, np. do znajdowania miejsc dla ukraińskich dzieci w przedszkolach. Wszyscy działają z entuzjazmem, ale trzeba zacząć szukać pomysłu, jak to ma wyglądać w przyszłości. Zamieszkanie to jedno, asymilacja, choćby taka jak przez szkołę, to drugie. Trzeci aspekt to praca. Na początku tygodnia mieliśmy 199 miejsc ofert. Naprawdę musimy liczyć się z tym, że większość Ukraińców będzie chciała u nas zostać – jesteśmy blisko ich kraju, jest bliskość kulturowa, językowa.

Polecamy

Jak układa się współpraca z administracją państwową?

Tak jak z pandemią mamy rozwiązania systemowe, przygotowane przez wojewodę kujawsko-pomorskiego. Od pierwszych dni wojny jesteśmy w stałym kontakcie, są organizowane zdalne spotkania. To, co musimy rozwiązać wspólnie, robimy.

Wydatków związanych z kryzysem uchodźczym nie można było ani przewidzieć, ani zaplanować, ale też nie ma wątpliwości, że trzeba je ponieść. Jak to wpływa na stan budżetu miasta?

Nie ma to obecnie zauważalnego wpływu na sytuację budżetową. Mniejsze dochody będziemy zapewne mieli z placówek, w których przyjmujemy uchodźców, bo nie wynajmiemy ich póki co turystom. Koszty, czyli 70 zł na zakwaterowanie i wyżywienie jednej osoby są przekazywane przez państwo. To środki wystarczające. Ludzie pracują na rzecz uchodźców, nie pytając o wynagrodzenie. Pracujący w magazynie, gdzie przyjmujemy i segregujemy dary, wszyscy mówią, że są wolontariuszami. Wyjazd z darami do Łucka dwukrotnie nie wiązał się z kosztami dla miasta. Samochody, kierowców i paliwo zapewniły toruńskie firmy. Problemem są natomiast skutki wojny odczuwane na terenie Polsce. To inflacja, wysokie koszty energii, wysokie kursy walut, wysokie oprocentowanie kredytów, które mamy przecież do spłacenia. Mówi się, że stopa referencyjna ma dojść do 5 procent.

Na początku roku zakładaliśmy, że wyniesie 1,8 procent. To ogromna różnica, naprawdę wielkie pieniądze. Dobrze zaplanowaliśmy wydatki na komunikację miejską na ten rok, ale ze względu na wysoką cenę paliwa, o 4-6 mln zł będziemy musieli zwiększyć dotację dla MZK. Wzrosną koszty utrzymania budynków ze względu na cenę energii elektrycznej. W pierwszym kwartale roku wzrosła o 60 procent, według wstępnych ofert na drugi kwartał pójdzie o kolejne 90 procent w górę. Dobrze, że w drugim kwartale ze względu na porę roku mamy mniejsze zużycie energii. Jest też problem z inwestycjami. Wiemy, że będą od 1/3 do 50 procent więcej kosztować. Liczymy na środki z budżetu państwa. Uzyskaliśmy 30 mln zł na prace na Bulwarze Filadelfijskim, zaplanowaliśmy wydatki w wysokości 36 mln zł, a najtańsza oferta w przetargu na ich wykonawcę to prawie 47 mln zł. To wszystko razem to jest dopiero problem. Trzeba szukać sposobu, by go rozwiązać.

Mamy wojnę o kilkaset kilometrów od Torunia. Czy miasto jest bezpieczne?

Pierwsze, co zacząłem robić po rozpoczęciu agresji na Ukrainę, to sprawdzenie, na ile bezpieczny jest Toruń. Trzeba założyć ograniczenie dostaw, paliw płynnych, gazu, wody. Poszczególne jednostki i instytucje w mieście mają plany zarządzania w warunkach kryzysowych. To jest dobrze przygotowane. Sprawdziliśmy też, czy i gdzie można będzie się w Toruniu schronić. W Polsce od kilkunastu lat nie obowiązują normy dotyczące schronów czy miejsc ukrycia. Jest ich w mieście kilka tysięcy. Na szczęście rolę miejsce ukrycia spełnia każde miejsce znajdujące się poniżej poziomu gruntu. Są więc w każdej piwnicy w domu jednorodzinnym czy wielorodzinnym mającym nie więcej niż pięć kondygnacji. MZK, Toruńskie Wodociągi i MPO doładowały akumulatory, by nie było problemu z awaryjnym zasilaniem.

Polecamy

Toruń wysłał już dwa transporty do Łucka, swojego partnerskiego miasta. Jak w tej chwili wyglądają kontakty z władzami tego miasta?

25 lutego, drugiego dnia po wybuchu wojny rozmawiałem z merem Łucka. To była spokojna, rzeczowa rozmowa. Mamy stały kontakt na poziomie współpracowników. Ze strony Łucka są to dwie panie z tamtejszego urzędu miasta. Przedstawiają nam potrzeby, informują, co się tam dzieje. Wiemy, że był kolejny atak na znajdujące się w pobliżu lotnisko, byli poszkodowani. Łuck funkcjonuje w miarę normalnie. Wysłaliśmy dwa transporty darów do tego miasta, przygotowujemy kolejny. Staramy się dostarczyć to, o co proszą. Niestety, nie kupiliśmy dla Łucka hełmów i kamizelek kuloodpornych, bo ich nie ma na rynku, wszystko zostało wyprzedane. Przygotowują się na bezpośrednią wojnę, czują to zagrożenie, ciągle patrzą na północ, na Białoruś, spodziewając się, że stamtąd przyjdzie atak. To, co w tym dramacie jest piękne, to pomoc dla Ukrainek i Ukraińców. Chciałbym podziękować wszystkim osobom w nią zaangażowanym. Tym, którzy jeździli na granicę, organizują zbiórki w Toruniu, tym, którzy przyjmują uchodźców w swoich domach i mieszkaniach. To jest coś absolutnie niezwykłego, że w tej tragicznej sytuacji jest tyle dobra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto