Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paulina Zielińska stworzyła serwis MyYummy

Janusz Milanowski
Paulina Zielińska, absolwentka IV Liceum Ogólnokształcącego. Skończyła zarządzanie w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Obecnie jest doktorantką tej uczelni.
Paulina Zielińska, absolwentka IV Liceum Ogólnokształcącego. Skończyła zarządzanie w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Obecnie jest doktorantką tej uczelni. Grzegorz Olkowski
Torunianka, Paulina Zielińska, stworzyła pierwszy w Polsce społecznościowy serwis kulinarny, umożliwiający dzielenie się posiłkiem.

Jak działa stworzony przez ciebie serwis MyYummie?
- Jest serwisem internetowym opartym na idei gotowania po sąsiedzku. Umożliwia użytkownikom dzielenie się domowymi posiłkami w sąsiedztwie. Mogą oni przyrządzać potrawy i częstować nimi innych, za wskazaną przez nich samych cenę, w swoim domu lub proponując porcje na wynos. Inni z kolei mogą w serwisie szukać domowych posiłków w swojej okolicy. MyYummie promuje zdrową i oszczędną kuchnię oraz nawiązywanie więzi sąsiedzkich, międzyludzkich; domową, ale nie bez różnych odmian i odcieni, bo każdy gotuje inaczej.

A w jaki sposób za sprawą twojego serwisu mogę zjeść kolację z kimś nieznajomym?
- Przede wszystkim należy się zarejestrować. Możemy dołączyć do jednego z posiłków, które widnieją już na stronie lub zaplanować swój własny. Wówczas klikamy „dodaj posiłek” i wskazujemy miejsce, czas, liczbę gości, których możemy zaprosić, a także - co istotne - cenę porcji posiłku. Istnieje również możliwość dodania zdjęcia naszych wiktuałów. Klikamy „Publikuj” i posiłek pojawia na stronie głównej serwisu. Od tej pory inni użytkownicy mogą na niego zaaplikować.

Dlaczego zaaplikować?
- Aby uczynić korzystanie z serwisu maksymalnie bezpiecznym i komfortowym umożliwiliśmy użytkownikom weryfikację gości zanim wyrazimy zgodę, aby przyszli do naszego domu. Gospodarz otrzymuje powiadomienie, że ktoś zgłosił się na jego posiłek. W serwisie może sprawdzić imię, nazwisko, wiek, miejsce zamieszkania, wspólne zainteresowania, wspólnych znajomych, recenzje od innych użytkowników, zdjęcia i opis. Jeśli w naszej ocenie wszystko jest w porządku, to akceptujemy gościa. Jeśli osoba, która zaaplikowała na nasz posiłek nie przypadła nam do gustu, możemy ją bez problemu odrzucić. Dopiero po akceptacji gość otrzymuje nasz adres i dane kontaktowe. W tym momencie mamy również pewność, że opłata za nasz posiłek jest już zagwarantowana przez serwis i że zostanie przelana na nasze konto od razu po zakończeniu posiłku. Możemy również porozmawiać z naszymi zaakceptowanymi gośćmi na specjalnym chacie jeszcze przed posiłkiem.

W pierwszej chwili pomyślałem, że to dla wielu ludzi może być lepsze remedium na samotność, niż portale randkowe, bo od razu trzeba dać coś z siebie i zobaczyć jak druga osoba to przyjmie.
- Z serwisu korzystają bardzo różni ludzie - każdy znajdzie coś dla siebie. Naturalnie są to m.in. studenci, ale również młode mamy, które szukają towarzystwa lub przyjemnego sposobu na podreperowanie domowego budżetu. MyYummie odkrywają też też nieco starsze, wprawione gospodynie domowe, które gotują codziennie i chętnie poczęstowałyby kogoś z okolicy - ze względów towarzyskich, ale również ekonomicznych. Zgłosiła się też pani, która od wielu lat gotowała obiady dla seniorów w swoim otoczeniu, oferując im przy okazji swoje towarzystwo. Ta pani chce teraz umieszczać swoje posiłki w MyYummie i dotrzeć do jeszcze większej grupy starszych ludzi. Pojawiają się też osoby zgłaszające się w imieniu swoich babć, którym pomagają posługiwać się Internetem. Ciekawą grupą są pasjonaci najróżniejszych kuchni, w tym blogerzy. Wśród nich jest dziewczyna gotująca według przepisów z początku XX w. Wynajduje je w antykwariatach w starych książkach kucharskich i odtwarza wielodaniowe uczty. Z kolei pewna dziewczyna z Krakowa, pasjonatka zdrowej kuchni, ma na swoim Instagramie 3 tys. fanów i zaprasza na swoje interpretacje zdrowej kuchni do własnego domu w krakowskim Starym Podgórzu. Dzięki temu ma faktyczną możliwość zaprezentowania swoich umiejętności. Niezależnie od motywacji, każdy zwraca uwagę na aspekt towarzystwa, nawiązywania nowych znajomości i dbania o relacje.

A czy zdarzają się sytuacje, że ktoś szuka partnera „gotując” ma Twoim serwisie?
- Tak. Zdarzają się posiłki, na które może dołączyć tylko jedna osoba, ale z tego serwisu korzysta również wielu singli, którzy liczą na to, że przy stole poznają swoją drugą połówkę. Miłość do jedzenia jest dobrym pretekstem.

A zdarzył się może przypadek ludzi, którzy za pośrednictwem twojego serwisu zjedli razem posiłek i dalej związali swoje losy.
- Ludzie korzystają z MyYummie często na zasadzie wzajemności - byłeś u mnie, to i ja cię odwiedzę. Pierwszy posiłek to często początek dłuższej, kulinarnej przyjaźni. Ludzie wymieniają się przepisami, recenzjami, wysyłają sobie zdjęcia, chętnie spotykają się na wspólne gotowanie. Sama poznałam dzięki gotowaniu po sąsiedzku kilka osób, z którymi się zaprzyjaźniłam.

Wygląda na to, że ludzie bardziej poszukują ludzi niż jedzenia.
- Coś w tym jest? Z początku tematem wiodącym rozmów podczas spotkań jest kuchnia, bo w MyYummie wszystko kręci się wokół jedzenia. Z czasem jednak przy stole pojawiają się wspólne żarty, zażarte dyskusje, wspólne wspominki - tak, jak byśmy usiedli przy stole z naszą rodziną lub dobrymi przyjaciółmi. Do tej formuły przekonują się nawet ci, dla których idea gotowania po sąsiedzku wydawała się egzotyczna.

Jak wpadłaś na pomysł takiego serwisu?
- W moim rodzinnym domu w Toruniu czekał na mnie zawsze ciepły i smaczny obiad, podczas którego opowiadałam mamie, co się działo w szkole. To był nasz codzienny rytuał. Gdy dostałam się na studia do Warszawy bardzo mi tego brakowało, a sama nie umiałam gotować. Wracałam z zajęć i po drodze miałam tylko punkty gastronomiczne wątpliwej jakości, które były w moim zasięgu finansowym. Na coś lepszego musiałabym wydać w stolicy przynajmniej 30 zł. Wracałam do pustej kawalerki z mrożonymi pierogami i poczuciem, że dokonuję zbrodni na swoim żołądku, ponieważ byłam rozpieszczona doskonałą kuchnią mamy. Na klatce schodowej czułam jednak zapachy domowych obiadów i powstrzymywałam się, żeby zapukać do drzwi sąsiadki i „wprosić się” na obiad. Z czasem zaczęłam radzić sobie w kuchni coraz lepiej i zapraszałam przyjaciół na kulinarne wieczory. Do Polski tym czasie z dużym sukcesem wchodziły różne społecznościowe aplikacje, dużo o nich czytałam, rozmawiałam ze znajomymi informatykami, widziałam, jak rozwija się chociażby BlaBlaCar. Uznałam, że być może uda mi się zarazić Polaków swoją pasją dzięki wykorzystaniu nowych technologii. Rozbiłam skarbonkę, zainwestowałam w oprogramowanie i tak powstało MyYummie.

To jest jedyny taki serwis w Polsce?
- Tak. Nie jest tajemnicą, że na świecie działa dużo serwisów umożliwiających dzielenie się jedzeniem, jednak w ich twórcy przyjmują rolę restauratorów i oferują bardzo drogie menu, co przeczy idei gotowania po sąsiedzku z MyYummie. W Berlinie obiad w prywatnej przestrzeni kosztuje nawet 70 euro, u nas ceny posiłków zaczynają się od 12 zł. Cieszę się, że udało się zrealizować projekt, który niesie za sobą tyle korzyści społecznych i planuję go systematycznie rozwijać. Wiadomo, że mój serwis też kiedyś w jakimś stopniu się skomercjalizuje, ale na razie bardzo mi się podoba, że ma dobry wydźwięk społeczny. Pracuję w tej chwili bardziej nad ideą niż biznes planem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chelmza.naszemiasto.pl Nasze Miasto