Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pasażerowie bez maseczek. MZK Toruń: "Nie mamy jak egzekwować"

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
- Coraz więcej ludzi w autobusach i tramwajach jeździ bez maseczek, a przecież jest obowiązek - skarżą się torunianie, którzy nos i usta zakrywają. MZK w Toruniu nie kryje, że kontrolerzy są bezradni. Bo jak sprawdzić, czy ktoś naprawdę nie ma alergii, dusznicy, innej choroby?

Pani Karolina z osiedla Na Skarpie, jej mąż i dwoje nastoletnich dzieci regularnie korzystają z miejskiej komunikacji. A w zasadzie - korzystali. - Przesiądziemy się na rowery, bo to jest już igranie z losem - denerwuje się kobiety. - W autobusach i tramwajach ludzie nie przestrzegają dystansu, nie noszą maseczek. Na grzeczne zwrócenie uwagi reagują agresją. Kierowcy nie interweniują. Policję mamy wzywać za każdym razem?!

Polecamy

Torunianie, którzy szybko odrzucili maseczki i nie noszą ich już nigdzie, często twierdzą, że "wirus to ściema". Albo palcem wskazują na premiera Mateusza Morawieckiego, który przyłapany przez dziennikarzy na braku maseczki w kawiarni (maj br.) tłumaczył, że jej noszenie "to zalecenie, a nie obowiązek".

Tymczasem formalnie w pojazdach MZK w Toruniu wciąż obowiązują obostrzenia. - Zgodnie z rządowymi wytycznymi w całej komunikacji publicznej nadal jest obowiązek noszenia maseczek oraz zachowywania bezpiecznego dystansu. Niestosującym się do zasad pasażerom uwagę zwracają m.in kontrolerzy, ale część podróżnych to lekceważy lub tłumaczy się stanem zdrowia. W takiej sytuacji nie mamy jak wyegzekwować obowiązku noszenia maseczek, gdyż kontroler nie ma narzędzi, by żądać od pasażera dokumentu zwalniającego od obowiązku zakrywania nosa i ust. Pozostaje nam tylko apelowanie do zdrowego rozsądku - nie kryje Sylwia Derengowska, rzeczniczka MZK.

Ci, którzy karnie zasłaniają usta i nos, coraz częściej się denerwują. Albo reagują strachem przed jazdą zatłoczonym autobusem lub tramwajem i, podobnie jak pani Karolina ze Skarpy, rozważają rezygnację z takiej podróży. - Do niektórych nic nie dociera. Zachowują się tak, jakby codziennie nie przybywało setek zarażonych, jakby nie było ofiar śmiertelnych wirusa, także w Toruniu. Tłoczą się w autobusie, nie mają maseczek, kichają. Dla mnie to jest skrajnie nieodpowiedzialne. Nie wierzę też w to, że akurat trafiam na same autobusy pełne osób chorych, które ze zdrowotnych powodów muszą mieć odsłonięte nosy i usta - mówi pani Joanna, pracownica jednej z toruńskich przychodni zdrowia.

Toruń nie jest wyjątkiem. W wielu miastach kraju coraz głośniej słychać skargi tych pasażerów komunikacji zbiorowej, którzy sami o bezpieczeństwo dbają, a obawiają się odsłoniętych twarzy współpodróżnych. Przewoźnicy tłumaczą, że mają ograniczone możliwości interweniowania.

Obowiązek noszenia maseczek oraz zachowywania bezpiecznego dystansu wciąż obowiązuje. W komunikacie zamieszczonym 27 maja br. na stronie www.gov.pl napisano wyraźnie, że istnieją miejsca, w których trzeba obowiązkowo zasłaniać usta i nos. Są to m.in. autobusy i tramwaje. Do tych wytycznych pasażerowie powinni się stosować. Docierają do nas sygnały, że nie zawsze tak jest. A przecież stan pandemii nadal panuje i trzeba uważać. Robimy wszystko, by zwrócić na to uwagę pasażerów - zapewnia Sylwia Dernegowska, rzeczniczka MZK w Toruniu.

Po pierwsze, w toruńskich autobusach i tramwajach są komunikaty głosowe mówiące o obowiązku noszenia maseczek i dopuszczalnej liczbie pasażerów. Po drugie, takie informacje są także wyświetlane na monitorach w pojazdach. Od jutra natomiast (24 czerwca, środa) będą zamieszczone przed wejściem do kas biletowych. Oczywiście, współpasażer zaniepokojony zachowaniem innych może zawsze wezwać policję, która podejmie dalsze czynności - dodaje Sylwia Derengowska.

Trudno podejrzewać, by torunianie zaczęli w opisywanych sytuacjach masowo wzywać policję, a ta miała zatrzymywać autobusy i tramwaje (choć pojedyncze przypadki wyobrazić sobie można). Zakładając nawet, że doszłoby do interwencji mundurowych w pojeździe MZK wobec kogoś bez maseczki, to los takiej kontroli też może być różny. Owszem, policjant ma prawo nałożyć w takiej sytuacji mandat do 500 zł. Karę administracyjną - teoretycznie - wystawić może też sanepid, jeśli sprawa do niego trafi. Każdy ma prawo jednak odwołać się do sądu. Ten będzie stał na straży prawa, którego ustanowienie budzi kontrowersje...

Prawo budzące kontrowersje

Przypomnijmy, że od 30 maja nie trzeba zasłaniać ust i nosa w przestrzeni otwartej. Przy zachowaniu odpowiedniego dystansu można bez maseczki spacerować, jeździć rowerem, chodzić po ulicy, parku, plaży lub parkingu.

Według wytycznych rządowych nadal trzeba to robić m.in. w autobusach, tramwajach, sklepach, kinach, teatrach, salonach masażu i tatuażu, kościołach i w urzędach. Maseczek nie trzeba nosić w pracy, jeżeli pracodawca zapewni odpowiednie odległości między stanowiskami. Ust i nosa nie muszą również zakrywać klienci restauracji, jeśli zajmą miejsce przy stole.

Jak zaznaczono w komunikacie Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, "Rzecznik nie kwestionuje skuteczności powszechnego stosowania maseczek jako środka ograniczającego rozprzestrzenianie się wirusa. (...) Podkreśla jednak, że nakaz zakrywania ust i nosa w miejscach ogólnodostępnych wydano z naruszeniem zasad tworzenia prawa. Zgodnie z konstytucją powinna to bowiem przewidywać ustawa, a nie rozporządzenie rządu. RPO zwrócił się do premiera o naprawienie tego uchybienia" - przypomniało Biuro.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto