Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

One wracają z adopcji. Dlaczego? Najsmutniejsze historie toruńskich zwierząt

Justyna Wojciechowska-Narloch
Justyna Wojciechowska-Narloch
Pikuś, Dalton, Lawenda, Atos i Sushi to zwierzaki, których los nie rozpieszcza. Stracił swój dom i to czasem nie jeden raz. Za ich życiowymi perypetiami zawsze stoją ludzie, niestety – nie zawsze dobrzy. Poznajmy historie podopiecznych toruńskiego schroniska.

Dalton to 5-letni kocur o nienachalnej urodzie, który trafił do schroniska z ulicy. Był zabiedzony, chory i chudy jak patyk. Odpowiednie leczenie i dieta sprawiły, że dziś kot jest w świetnej kondycji. Jakiś czas temu znaleźli się chętni, by Daltona adoptować.

Polecamy

Historia ta nie ma happy end'u, bo niestety kocur znów jest w schronisku na Bydgoskim Przedmieściu. Jego nowi właściciele nie byli zadowoleni, że Dalton po kociemu głównie jadł i spał. Oczekiwali, że będzie za nimi chodził krok w krok, nadskakiwał, szukał kontaktu. Pracownicy schroniska przypuszczają, że prawdziwym powodem powrotu z adopcji była przewlekła choroba dziąseł, na którą cierpi zwierzak. I żeby było jasne – przed podpisaniem umowy nowi właściciele zostali o niej szczegółowo poinformowani i świadomie wzięli nie do końca zdrowe zwierzę. Ciężaru jednak nie unieśli.

Okrutny scenariusz napisało życie Pikusiowi. 9-letnia psina została oddana do przytuliska przez swoich właścicieli na początku tego roku. Pan i pani tłumaczyli, że nie mogą go dłużej trzymać, bo budzi ich w nocy głośno kaszląc. Schronisko zaproponowało pomoc w leczeniu psa, ale właściciele nie byli tym zainteresowani. Nie chcieli go i już. Trzymiesięczne leczenie przyniosło efekty – Pikuś przestał kaszleć, poprawił się jego ogólny stan.

- Pikuś zdecydowanie woli towarzystwo kobiet, bardzo przywiązuje się do osób, które się nim opiekują. Na spacerach jest grzeczny i posłuszny - chwalą go w schronisku.

Na początku maja przy jednym ze śmietników w Toruniu znaleziono szczeniaka. Ktoś go tam po prostu wyrzucił. To 3-miesięczna dziś suczka Lawenda, zwana także Wandzią. Jest żywiołowa i chyba nie pamięta krzywdy, którą wyrządził jej człowiek.

- Uwielbia wtulać się w opiekuna i smacznie spać w jego ramionach. Zarówno z innymi psiakami, jak i kotami dogaduje się świetnie, wyjątkiem jest pilnowanie swojej miseczki z jedzeniem. Kocha zabawy z dziećmi – tak o Lawendzie mówią w toruńskim przytulisku.

W grudniu 2018 roku Atosowi zawalił się świat. Zmarła jego ukochana pani i nie miał się kto nim zająć. 12-letni wówczas pies trafił do schroniska, gdzie na szczęście dość szybko się odnalazł. I choć szanse na jego adopcję są małe, to pracownicy przytuliska nie tracą nadziei.

Polecamy

- Atos to staruszek, który potrzebuje ciszy, spokoju i opieki. Jeśli ktoś jest w stanie podarować dom temu pięknemu dziadkowi na jesień jego życia - zapraszamy do schroniska, aby go poznać – czytamy w opisie psa.

Jest jeszcze Sushi, o której już kiedyś pisaliśmy. Ta psina ma wyjątkowo mało szczęścia. Z adopcji do schroniska wracała już sześć razy. Kolejni adopcyjni właściciele oddali ją po zaledwie sześciu tygodniach wspólnego życia. I choć byli uprzedzani o niezwykłym temperamencie zwierzęcia, nie zdali egzaminu. Nie pomogło, że Sushi świetnie na nich reagowała, witała w progu, grzecznie jeździła z nimi samochodem. Ludziom znów zabrakło cierpliwości. Ta historia jest szczególnie smutna, bo piękna Sushi jest w schronisku od 2014 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto