Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ohydne uduszenie, czyli zbrodnia w szkole przy ulicy Prostej [Retro]

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Kamienica na rogu ul. Kościuszki i Olbrachta. Wygląda na to, że to tutaj mieszkała ofiara morderstwa sprzed 87 lat
Kamienica na rogu ul. Kościuszki i Olbrachta. Wygląda na to, że to tutaj mieszkała ofiara morderstwa sprzed 87 lat Z archiwum Zdzisława Wróblewskiego
Końcówka listopada 1933 roku w Toruniu zdecydowanie do spokojnych nie należała. Najpierw miastem wstrząsnęła zbrodnia popełniona w afekcie w szkole przy ulicy Prostej, później finał głośnej afery, w którą jak się okazało, zamieszani byli ludzie na stanowiskach.

"Każde zdjęcie ma swoją historię, niektóre historie mają swoje zdjęcia" - w ten sposób, swe przebogate zbiory reklamuje Narodowe Archiwum Cyfrowe. Bywa jednak tak, że zdjęcia i opowieść dopiero trzeba ze sobą połączyć, co zresztą na ogół dodaje całości smaku, znacznie ciekawsza jest przecież historia, którą się odkryło, od takiej podanej na tacy.

Zobacz wideo: Jak żyło się sto lat temu w Toruniu?

Zabójstwo w szkole na Prostej

Wśród toruńskich skarbów NAC znajduje się niepozorna fotografia ówczesnej szkoły powszechnej przy ulicy Prostej. Z podpisu wynika, że jest to widok zewnętrzny budynku, a zdjęcie zostało wykonane w 1933 roku dla "Ilustrowanego Kuriera Codziennego". Dlaczego 87 lat temu toruńska szkoła znalazła się na celowniku ogólnopolskiej gazety? Ano stało się tak za sprawą Edmunda Kaczyńskiego.

Polecamy

"W niedzielę 26 listopada w godzinach wieczornych rozeszła się po Toruniu wiadomość, że w szkole powszechnej przy ulicy Prostej dokonano potwornego zabójstwa - informowało "Słowo Pomorskie 28 listopada 1933 roku. - Pomimo spóźnionej pory sprawozdawca nasz zdołał zebrać następujące wiadomości: O godzinie 20.15 zgłosił się w komisarjacie policji 22-letni Edmund Kaczyński, mieszkający przy ul. Prostej 4 i oświadczył wobec dyżurnego posterunkowego, że dokonał zabójstwa swej kochanki przez uduszenie. Jako motyw zbrodni podał tło miłosne. Po natychmiastowem aresztowaniu doprowadzono sprawcę na miejsce zbrodni. W jednej z klas szkoły powszechnej przy ul. Prostej zauważyli posterunkowi z kom. Głuchowskim na czele, ciepłe jeszcze zwłoki Marji Kozłowskiej z ul. Kościuszki 76, które były złożone na jednej z ławek. Sprawca na widok swej ofiary zaczął rozpaczać i powtórzył swoje poprzednie zeznania, że czynu zbrodniczego dokonał w stanie afektu. Na szyi denatki znajdują się liczne ślady paznogci, które wskazują na to, że sprawca udusił swoją ofiarę przez zaciśnięcie krtani ręką. Na twarzy Kaczyńskiego są liczne zadrapania, które dowodzą, że Kozłowska ze swoim zabójcą stoczyła zaciętą walkę. Ponieważ zwłoki były jeszcze ciepłe, natychmiast odwieziono je karetką pogotowia do szpitala miejskiego. Pomimo usilnych starań lekarskich zdołano stwierdzić już tylko śmierć".

W kamienicy przy Kościuszki

Tak to się kiedyś o zbrodniach pisało i to na łamach bardzo konserwatywnej gazety. O ochronie danych osobowych nie było mowy, co jednak po wielu latach pomaga dokładnie zakotwiczyć historię w terenie. Przy Kościuszki 76 znajduje się dziś stacja benzynowa. Wygląda więc na to, że panna Kozłowska mieszkała w zburzonej pod koniec lat 70. kamienicy, która stała na rogu Kościuszki i Olbrachta, tej obok kapliczki św. Jana Nepomucena - niedawno ją wspominaliśmy. Z księgi adresowej wynika, że była córką właściciela kamienicy Edmunda Kozłowskiego, który był poza tym pracownikiem toruńskiej gazowni. Przy Kościuszki 76 zameldowana była również modystka Janina Kozłowska, zapewne mama ofiary.
Edmund Kaczyński, jak wspomniał korespondent "Słowa Pomorskiego", mieszkał przy Prostej 4. Jest to adres szkoły, Kaczyński był synem tamtejszego woźnego. Prasa informowała, że młodzieniec był człowiekiem spokojnym. Z Kozłowską miał być związany od dłuższego czasu, co w jego rodzinie powodowało jednak spięcia.

Polecamy

Proces Kaczyńskiego rozpoczął się 12 stycznia 1934 roku. Na ławie oskarżonych nie zasiadł już jednak spokojny młodzieniec, jak go wcześniej prasa opisywała, ale...
"Młodzieniec blady o twarzy mało inteligentnej, który czyni zawsze jeszcze wrażenie, że nie zdaje sobie dotychczas sprawy o ohydzie i ogromie dokonanej zbrodni" - relacjonował obecny na procesie reporter "Słowa". Rozprawa rozpoczęła się o godz. 9.15. Przewodniczył sędzia Krupka, oskarżał prokurator Karls, Edmunda Kaczyńskiego bronił mecenas Przysiecki.
Według prokuratora zdarzenie miało przebieg następujący: Kaczyński i Kozłowska poznali się mniej więcej półtora roku wcześniej. Oskarżony miał się odgrażać, że jeżeli panna Maria nie zostanie jego żoną, to będzie źle. Pod koniec października 1933 roku do Kozłowskich przyjechał stryjeczny brat Marii - Kazimierz. 26 listopada Kaczyński spotkał na ul. Królowej Jadwigi Marię w towarzystwie Kazimierza oraz jej brata - Piotra. Odwołał ją na bok i poprosił o spotkanie tego samego dnia o godz. 18. Dziewczyna na spotkanie przyszła, Kaczyński, którego ojciec jak wiadomo był szkolnym woźnym, zaprowadził ją do klasy nr 18 na pierwszym piętrze szkoły. Tam doszło do sprzeczki. Tam doszło do sprzeczki. Zazdrosny Kaczyński oskarżył Marię o romans z Kazimierzem. Podczas awantury kobietę udusił, następnie udał się na komisariat przy Wałach gdzie powiedział, że zamordował Kozłowską, aby nikt inny nie mógł się z nią ożenić.

Dzieje swojej miłości przedstawił także Kaczyński. Manię poznał w maju 1932 roku, spotkał ją przypadkiem na ulicy, gdy wracała z zabawy w parku na Bydgoskim. Spotykali się najpierw dwa razy w tygodniu, później częściej. Wszystko układało się dobrze, zanim na horyzoncie nie pojawił się brat stryjeczny. Kazimierz Kozłowski zapewnił przed sądem, że z Marią nic go nie łączyło, Edmund Kaczyński mógł się jednak czuć z jego powodu niepewnie choćby dlatego, że Kazimierz był uczniem poznańskiej szkoły budowy maszyn, natomiast Kaczyński nie miał ani pracy, ani zawodu. Przez moment był pomocnikiem introligatora, jednak został zwolniony.

Polecamy

Pytany o szczegóły zbrodni oskarżony zasłaniał się wstrząsem, który spowodował zanik pamięci. Jak jednak odnotowała gazeta, gdy po zabójstwie składał zeznania, pamiętał wszystko. Wyrok zapadł jeszcze tego samego dnia o godz. 14.35. Edmund Kaczyński został skazany na cztery lata więzienia.

"Sąd doszedł do przekonania, że motywem zbrodni było niewątpliwie uczucie wobec denatki, które przemieniło się w zazdrość - czytamy w relacji z procesu jaką "Słowo Pomorskie" opublikowało 14 stycznia 1934 roku. - Sąd nie dał wiary zapewnieniom oskarżonego na rozprawie i doszedł do wniosku, że prawdopodobniejsze były zeznania przed sędzią śledczym, co również wykazał przewód sądowy. Jeśli się uwzględni tło zajścia i proces psychiczny należy przyjąć, że oskarżony w danym momencie nie zdołał zapanować nad sobą i nie miał hamulców, któreby go zdołały powstrzymać od zbrodni".

No tak, w jednym tekście nie da się opowiedzieć o dwóch głośnych sprawach kryminalnych sprzed lat. Drugą zostawimy sobie zatem na później, zostawiając jedynie zapowiedź. Afera była kryminalna, powiązania miała jednak polityczne. Pierwsze wieści o niej pojawiły si w toruńskich gazetach dzień po informacji na temat zbrodni w szkole przy Prostej.

"Od maja bieżącego roku w Toruniu grasowała szajka nieuchwytnych włamywaczy, która spowodowała szereg włamań - informował "Dzień Pomorski". - Żmudne dochodzenie policji doprowadziło do ujęcia wszystkich członków szajki, do której należeli: Edmund Grzywacz, Jan Wiśniewski, Jan Winiarski, Leon Wiśniewski i Adam Grzywalski. Jak się dowiadujemy, Grzywacz, Wiśniewski i Winiarski byli członkami - kandydatami Związku Strzeleckiego, co ułatwiało im wstęp do świetlicy strzeleckiej oraz świetlicy spółdzielni 63 pułku piechoty na terenie koszar tego pułku. Winiarski na terenach wojskowych miał zadanie ułatwione, przez to, że jego ojciec był zawodowym podoficerem 63 pp, zaś Wiśniewski był synem posterunkowego Policji Państwowej. Jak z dochodzeń wynika, zarówno podoficer Antoni Winiarski, jak i posterunkowy Leon Wiśniewski wiedzieli o procederze jaki ich synowie uprawiali, wobec czego w toku śledztwa i ich aresztowano. Niezależnie od śledztwa sądowego odbyło się postępowanie dyscyplinarne przeciwko Wiśniewskiemu, przeprowadzone przez Komendę Wojewódzką PP w Toruniu. Zgodnie z orzeczeniem komisji dyscyplinarnej z dnia 25 bm Wiśniewski został wydalony z szeregów policji".
O tej aferze opowiemy sobie innym razem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto