Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nikodem Pieszczoch: od toruńskich reklam świetlnych do piekła na lądzie i morzu [Retro]

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Oto Nikodem Pieszczoch, który w 1937 roku, jako uczeń gimnazjum kupieckiego, tak ciekawie pisał o toruńskich reklamach świetlnych, zaś 14 czerwca 1940 roku trafił do KL Auschwiz. Zdjęcie z kartoteki obozowej
Oto Nikodem Pieszczoch, który w 1937 roku, jako uczeń gimnazjum kupieckiego, tak ciekawie pisał o toruńskich reklamach świetlnych, zaś 14 czerwca 1940 roku trafił do KL Auschwiz. Zdjęcie z kartoteki obozowej Fot. Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu
Opisywana przez nas na początku lutego niezwykła historia Nikodema Pieszczocha - ucznia gimnazjum kupieckiego przy ul. Szpitalnej, który w 1937 roku tak pięknie pisał o toruńskich świetlnych reklamach, a w roku 1940 trafił pierwszym transportem do KL Auschwitz, okazała się jeszcze bardziej niezwykła.

Opisane przez nas dzieje Nikodema Pieszczocha poruszyły i zaciekawiły wiele osób. Z różnych stron dotarły do nas pytania - co dalej?! Bez tej zachęty również byśmy szukali, bo sami jesteśmy ciekawi co było dalej i co było wcześniej... Kilka informacji udało się ustalić, na przykład szczegóły ostatniego, dramatycznego epizodu wojennego, czyli ucieczki naszego bohatera z tonącego statku "Cap Arcona". Aby się nie pogubić, zaczniemy jednak od spraw rodzinnych.

Zobacz wideo: Droższe napoje przez podatek cukrowy

Pan Nikodem urodził się 28 listopada 1922 roku w Toruniu. Korzenie jego familii tkwią jednak w Małopolsce, a konkretnie w rejonie Bukowska pod Sanokiem. 18-letni Pieszczoch, zanim trafił do Oświęcimia, został zresztą przez Niemców aresztowany właśnie w Sanoku. Założyliśmy więc, że jego rodzina przyjechała do Torunia z Galicji, jak to zrobiło wiele rodzin w 1920 roku. W rzeczywistości jednak było trochę inaczej. Przyjęliśmy również, że ojcem Nikodema Pieszczocha był Edward Pieszczoch, sekretarz adwokacki, który według toruńskich ksiąg adresowych do pierwszej połowy lat 30. mieszkał przy Szerokiej 43, zaś w 1936 zameldowany był przy ul. Reja 4. To akurat okazała się słuszna koncepcja.

Z Ameryki do Torunia

Sporo informacji na ten temat udało się znaleźć na portalu My Heritage. Rodzina Edwarda Pieszczocha zapewne wywodziła się z Galicji, on sam jednak urodził się w 1898 roku w Stanach Zjednoczonych. W jaki sposób obywatel USA mógł na samym początku lat 20. znaleźć się w Toruniu? Wielu przyszło razem z Błękitną Armią gen. Hallera. Z Hallerem na Pomorze dotarł i w Toruniu później osiadł Józef Szwiec z rodziną, w tym synem Waldemarem - późniejszym legendarnym cichociemnym. Edward Pieszczoch ożenił się z torunianką, urodzoną w 1902 roku Leokadią z Karaszewskich. Nikodem był ich pierwszym dzieckiem. W 1924 roku na świat przyszła Irena (zmarła w 2012 roku we Wrocławiu), a po niej: Wojciech, Kajetan i Franciszek. Wojciech zmarł w 1996 roku w Katowicach, gdzie 17 lat później umarł także Kajetan. Wygląda na to, że Franciszek, który przyszedł na świat w 1942 roku, jeszcze żyje. Starsi państwo Pieszczochowie, czyli Leokadia i Edward, przeżyli wojnę. Przenieśli się do Gorlic, gdzie pan Pieszczoch zmarł w 1987, zaś jego żona w 1992 roku.

Polecamy

O Edwardzie Pieszczochu udało nam się jeszcze dowiedzieć, że na początku lat 30. wpłacił 5 złotych na fundusz pomocy powodzianom, co zostało odnotowane w wydawanym przez urząd miasta informatorze. Jak to dobrze, że w tamtych czasach nie było RODO! Poza tym udzielał się w Polskim Towarzystwie Krajoznawczym. W listopadzie 1931 roku "Słowo Pomorskie" opublikowało taką informację:

"Polskie Towarzystwo Krajoznawcze oddz. toruński urządza w niedzielę 15 bm wycieczkę krajoznawczą do Łowicza. Wyjazd o godz. 20.02 z dworca Przedmieście. Wycieczka bierze także udział w otwarciu Muzeum Etnograficznego oddziału łowickiego. Zgłoszenia przyjmuje p. Pieszczoch w kanc. adw. dra Dziedzica, ul. Szeroka 43 I p. Koszty wycieczki wynoszą ok. 20 złotych".

Polecamy

Tego typu ogłoszenia są bardzo ciekawe, m.in. dzięki różnym informacjom dodatkowym. Na wycieczkę do Łowicza z toruńskiego Dworca Głównego jednak nie wyruszymy.

Więzień numer 673

W jaki sposób rodzina Pieszczochów na początku wojny znalazła się w okolicach Sanoka, możemy się tylko domyślać. Być może zostali ewakuowani z Torunia we wrześniu 1939 roku, bardzo możliwe także, że zostali później wysiedleni przez Niemców, jak wiele innych polskich rodzin. W każdym razie 18-letni Nikodem został aresztowany w czerwcu 1940 roku w Sanoku. Według jednych źródeł podczas łapanki, według innych - pomagał w przerzucaniu na Węgry ochotników do wojsk polskich na zachodzie. Z Sanoka został przewieziony do więzienia w Tarnowie, zaś stamtąd, 14 czerwca 1940 roku trafił wraz z pierwszym transportem więźniów do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Dostał numer 673.

Polecamy

Hitlerowski "Titanic"

Jak już wcześniej wspominaliśmy, w 1943 roku Niemcy przenieśli go do obozu koncentracyjnego Neuengamme. W kwietniu 1945 roku, wraz z prawie siedmioma tysiącami więźniów tego obozu, Nikodem Pieszczoch został zagnany na zakotwiczony w Lubece statek "Cap Ancona". Ten i kilka innych wyładowanych więźniami statków Niemcy prawdopodobnie chcieli zatopić w morzu. Zanim tego dokonali, wojna się skończyła. 2 maja Brytyjczycy nadali komunikat radiowy wzywając wszystkie niemieckie jednostki pływające do wywieszenia białej flagi i powrotu do portów. Arcona się temu nie podporządkowała. Po upływie ultimatum brytyjskie lotnictwo zbombardowało statki. Niektórym więźniom udało się wskoczyć do wody, jednak do płynących zaczęli strzelać żołnierze eskorty. Z prawie siedmiu tysięcy jeńców, ocalało raptem nieco ponad 300. "

"Arcona" jest nazywana hitlerowskim "Titaniciem". Na początku lat 40. Niemcy zrobili film o słynnym transatlantyku, a zdjęcia wnętrz kręcili właśnie na "Cap Arconie". Rozmiar tragedii z 1945 roku również czyni dramat "Arcony" jedną z największych katastrof morskich w historii. Nikodem Pieszczoch i ten kataklizm przeżył a po wojnie podzielił się wspomnieniami. Przekazał wiele cennych informacji na temat Auschwitz, opisał również masakrę w Zatoce Lubeckiej. Na jego wspomnienia trafił Kamil Snochowski w wydanej w 1979 roku przez Wydawnictwo MON książce Bogdana Suchowiaka "Neuengamme".

Polecamy

"Tłum więźniów wydostał się z wąskich korytarzy III klasy statku pasażerskiego i zgromadził się przed schodami wiodącymi na pokład rufowy - relacjonował Nikodem Pieszczoch. - Wybiegłem i ja z mojej kajuty, słysząc serie karabinów maszynowych. Biegnąc korytarzami zauważyłem, że są one zasłane trupami więźniów. Schodów strzegło dwóch marynarzy z karabinami w ręku. Nie zdążyli skierować broni do tłumu, gdy ten ruszył, obalił straż i więźniowie wydostali się na pokład. Ja za nimi. Na rufie zebrało się kilku żołnierzy, więźniowie i zraniony esesman broczący krwią. Ogarnięci paniką, starali się wydostać z płonącego statku. Buchające płonienie i samoloty siejące pociskami z broni pokładowej, potęgowały chaos i zamieszanie".

Pieszczoch pisze dalej, że pomimo tej apokalipsy, ocenił sytuację spokojnie. Zobaczył zwisającą z pokładu linę, przy której stali niemieccy żołnierze krzycząc coś do uczepionych niej swoich kolegów. Zobaczył morze pełne głów walczących o przetrwanie więźniów, oraz dużą szalupę, znacznie już oddaloną od tonącej "Arcony". Nie zastanawiał się, w samych kalesonach skoczył za burtę.

Polecamy

"Pięć lat nie widziałem wody - czytamy dalej. - Jednak nauka nie poszła w las. Płynąłem spokojnie, rozkładając siły. Prędki kraul zaczyna mnie nużyć, przechodzę na żabkę. Cel mam jeden - znikającą szalupę. Duża łódź ratunkowa opanowana przez więźniów płynie wytrwale do brzegu. Wiosłują czym się da. Doganiam ich już w znacznej, ok. 0,5 km odległości od tonącego statku. Dobiłem do łańcucha kotwicznego. Wisiało już przy nim kilku więźniów. Ci na górze wiosłują zapamiętale, przerwę stanowi tylko gwizd strzelającego do nas samolotu. W tych momentach wioślarze padają plackiem na dno łodzi. W czasie takiego "padnij" jeden z nich poznaje mnie a ja jego. To przecież Janusz! Klęka, schyla się nad wodą i wciąga mnie do łodzi. Janusz Walter uratował mi życie".

Łódź jednak utknęła kilkadziesiąt metrów od brzegu. Na tym ostatnim etapie więźniom pospieszył z pomocom niemiecki żołnierz z opaską Czerwonego Krzyża na ręku. Przewiózł ich na ląd pontonem. Kiedy zeszli na brzeg, pojawili się na nim brytyjscy żołnierze.

Trwa głosowanie...

Czy wciąż przestrzegasz reżimu sanitarnego?

Co się później działo z Nikodemem Pieszczochem?

Pięć lat obozowej gehenny dobiegło końca. Co dalej działo się z Nikodemem Pieszczochem? Dzięki portalowi My Heritage wiemy, że ożenił się z urodzoną w 1928 roku Olgą z d. Szwed. Mieli córkę Jolantę, która urodziła się w 1953 roku, jednak zmarła 14 lat później w... Oświęcimiu.

Nikodem Pieszczoch dzielił się wspomnieniami, w 1980 roku przekazał muzeum KL Auschwitz swój obozowy medalik. Później jego ślad się urywa. Chociaż na portalu genealogicznym dat jest sporo, w przypadku Nikodema Pieszczocha nie żadnej wzmianki o tym kiedy i gdzie umarł. Z tych, którzy znaleźli się w pierwszym transporcie do Auschwitz i przeżyli, nie ma już nikogo. Ostatni więzień, Kazimierz Albin, zmarł w lipcu 2019 roku.

Szukając informacji o powojennych losach Nikodema Pieszczocha skontaktowaliśmy się z Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Pracownicy jego archiwum również takich wiadomości nie mieli, podzielili się jednak zdjęciem Nikodema Pieszczocha z obozowej kartoteki, za co bardzo dziękujemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto