Napad na stację paliw w Toruniu. ZUS: "To nie był wypadek"! Małgorzata Oberlan
4 sierpnia 2020, 10:04
Pani Marta to pracownica stacji paliw przy ul. Polnej 10 w Toruniu. 12 listopada 2019 roku w nocy doszło tutaj do napadu. Około godziny 1.00 w nocy wpadł na stację zamaskowany kominiarką i uzbrojony w pałkę teleskopową napastnik. Jak się później okazało, pięć dni wcześniej podobnego napadu dokonał na innej toruński stacji - przy Szosie Bydgoskiej.
Polecamy: Zwolnienia grupowe w supermarketach! Jakie dostaną odprawy?
Gdy bandyta wpadł do pomieszczenia stacji, pani Marta akurat sprzątała; była między lodówką a regałem. "Dawać kasę!!!" - krzyczał napastnik. Kobieta znieruchomiała z przerażenia. Agresor jej nie zauważył i skupił się na pracowniku, którego widział. Ten chciał wydać pieniądze, ale nie mógł się zalogować i otworzyć szuflad kasy.
Czytaj także: Gigantyczne promocje w Decathlonie. Co można kupić za grosze?
Bandyta uderzył pracownika pałką w ramię, wyrwał szuflady i rzucił je na ziemię. Zaczął zbierać pieniądze. Wszystko to pani Marta obserwowała już przez lustro weneckie z zaplecza, na którym udało jej się schronić. Zamknęła drzwi na klucz, wezwała przez telefon policję. Jak odnotowano w sądowych aktach, była tak spanikowana, że "ze strachu biegała w jedną i drugą stronę".
Do brutalnego napadu na stację przy ul. Polnej 10 doszło 12 listopada 2019 roku, w nocy / fot. Grzegorz Olkowski
Pracownica stacji paliw w Toruniu przeżyła napad uzbrojonego bandyty, ale musiała iść na wojnę z ZUS-em. Ubezpieczyciel odmówił jej wypłaty zasiłku uznając, że nie doszło do wypadku przy pracy, bo "nie było uszkodzenia tkanek ciała".
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl