Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miasto pomoże pogorzelcom z Rudaka. Przed świętami pożar strawił cały ich dobytek. Teraz 6-sobowa rodzina ma szanse na nowe mieszkanie

Justyna Wojciechowska-Narloch
Justyna Wojciechowska-Narloch
Paczki dla pogorzelców
Paczki dla pogorzelców Sławomir Kowalski
Niewiele brakowało, by ta historia miała tragiczny finał. Pani Agnieszka, usiłując gasić pożar swojego domu, o mało sama nie zginęła. Z ognia w ostatniej chwili wyciągnął ją syn. Mieszkająca na działkach rodzina została bez dachu nad głową. Do pogorzelców szerokim strumieniem popłynęła pomoc. Świąteczną paczkę przygotował też prezydent Michał Zaleski i obiecał pomoc w znalezieniu mieszkania.

Tamtego popołudnia, 9 grudnia Paweł Kalinowski nie zapomni nigdy. Był w pracy pod Golubiem-Dobrzyniem. Wtedy zadzwonił telefon. Nie przeczuwał nic złego, bo dzwoniło jedno z dzieci. Kiedy odebrał połączenie, w tle usłyszał straszliwy hałas i krzyki, że się pali się przybudówka domu. Wiedział, że jest tam nie tylko piec, ale i piła spalinowa z paliwem oraz butla z gazem. Kazał wszystkim natychmiast uciekać.

Zobacz wideo: Tanieją mieszkania. Rekordowa liczba ofert sprzedaży

O krok od tragedii

- Żona chciała ratować nasz dobytek. Wzięła wiadro z wodą i zaczęła gasić płomienie. Weszła na dach przybudówki nie przypuszczając, że ten się zawali. Zaklinowała się tam, a jej nogi znalazły się w płomieniach. Wyciągnął ją jeden z synów. Gdyby nie on, dziś szykowalibyśmy się do pogrzebu – opowiadał nam tuż po tragedii poruszony pan Paweł.

Jego żona Agnieszka odniosła ciężkie obrażenia – jej nogi były poparzone w 80 procentach. Lekarze robili wszystko, by ulżyć kobiecie w cierpieniu. Tuż przed świętami wyszła ze szpitala. Choć obolała, Boże Narodzenie spędziła z najbliższymi.

Czytaj także

Dom do rozbiórki

W domu na działkach na Rudaku, z którego zostały zgliszcza, mieszkała szóstka ludzi. To rodzice – Agnieszka i Paweł oraz czwórka ich dzieci: synowie w wieku 21, 18 i 7 lat oraz córka – 11 lat. Ekspertyza nadzoru budowlanego wykazała, że obiekt nie nadaje się do zamieszkania. Rodzina na razie znalazła schronienie u teściów pana Pawła, ale to rozwiązanie tymczasowe. Mieszkają oni bowiem tylko w dwóch pokojach.

- Straciliśmy wszystko. Bardzo żal kuchni, bo miesiąc temu zrobiliśmy w niej remont. Była nowa płyta, nowiutkie meble, kafelki. Dzieciaki też straciły wszystkie swoje rzeczy, zostały jak stały. Nie to jest jednak najważniejsze. Najważniejsze jest to, że zachowaliśmy życie – dodaje Paweł Kalinowski.

Polecamy

Miasto szuka mieszkania

Na wieść o tragedii ludzie otworzyli swoje serca. Rodzina dostała odzież, pościel, przybory kuchenne i wiele innych rzeczy. Dzieciom obiecano nowe podręczniki i zeszyty. Przyjaciele i sąsiedzi w internecie zorganizowali zbiórkę pieniędzy na rzecz pogorzelców. Znaleźć ją można pod adresem https://zrzutka.pl/75kteu.

Zareagowało również miasto. W sprawę zaangażował się prezydent Michał Zaleski – rozpoczęte zostało postępowanie dotyczące zawarcia umowy najmu lokalu gminnego dla poszkodowanych na zasadach pierwszeństwa. Taką decyzję może podjąć prezydent w szczególnych przypadkach, m.in. gdy mieszkaniec znalazł się w trudnej sytuacji życiowej. Warto dodać, że tuż przed świętami do rodziny trafiły paczki przygotowane przez władze miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto