Matury 2020. Jak będą wyglądały egzaminy w czasach pandemii?

Egzaminy maturalne startują w poniedziałek, 8 czerwca. Wtedy odbędzie się test z języka polskiego. Dzień później młodzież zmierzy się z arkuszami z matematyki, a w środę z językiem angielskim.

Państwo oczekuje od szefów placówek oświatowych, że dopilnują, by zdający zakrywali usta i nos do momentu, gdy nie zaczną wypełniać arkuszy egzaminacyjnych. Muszą też tak rozstawić ławki w salach, by zachować półtorametrową odległość pomiędzy nimi w każdą stronę. Mają obowiązek przekazania uczniom informacji, że muszą zabrać ze sobą własne długopisy, linijki czy kalkulatory. Wszystkie meble używane w salach egzaminacyjnych należy zdezynfekować. Odkażenie rąk będzie obligatoryjne dla wszystkich wchodzących do budynku szkoły.

Najważniejsza zmiana dotycząca samych egzaminów to matury ustne, których po prostu nie będzie. Zdający pochylą się jedynie nad częścią pisemną.

W toruńskim V LO przy ul. Sienkiewicza do matur przystąpi w poniedziałek 199 abiturientów. Język polski pisać będą oni w 12 salach, matematykę w 10, a język angielski w 13.

- Nie stawialiśmy ławek „na oko”, ustawialiśmy je w odpowiednich odstępach używając miarki. Na szczęście nie mieliśmy problemu ze skompletowaniem komisji egzaminacyjnych. Ich członkami będą nasi nauczyciele oraz kadra z zaprzyjaźnionego X LO – informuje Elżbieta Skórcz, wicedyrektorka „piątki”. - Dla maturzystów przygotowaliśmy trzy osobne wejścia i będziemy ich wpuszczać grupami. Obaw jest wiele, ale patrzymy na to wszystko optymistycznie. Życie musi trwać nadal, a matura musi się odbyć.

Jedno ze wspólnych zaleceń MEN i GIS, które mają wypełnić dyrektorzy, dotyczy przeciwdziałaniu gromadzenia się młodzieży przed czy po maturze.

- Nie bardzo wiem, jak mam temu zapobiec. Nawet jeśli oddeleguję któregoś z pracowników, by tego pilnował, to przecież uczniowie przesuną się o kilkanaście metrów dalej i nadal będą ze sobą rozmawiać. Tak było zawsze i to zupełnie naturalne – zastanawiała się niedawno na naszych łamach Marzanna Podpora, dyrektorka Zespołu Szkół Samochodowych w Toruniu.

Nadchodzące egzaminy wywołują też niepokój u wielu nauczycieli, którzy troszczą się nie tylko o swoich wychowanków, ale także o własne finanse.

- Wielu dyrektorów robi zdziwioną minę, gdy nauczyciele pytają o materiały ochronne w postaci maseczek i rękawiczek. Czy znowu mamy kupować je za swoje pieniądze? Płacimy już dodatkowo za prąd, sprzęt, pakiety internetowe. Maseczki i rękawiczki też mamy kupować – pyta nauczycielka, nasza stała Czytelniczka.

Miasto, dźwigające ciężar prowadzenia toruńskich szkół, nie odpowiada wprost. Odsyła do dyrektorów poszczególnych placówek, którzy są odpowiedzialni za bezpieczeństwo swoich pracowników, w tym za dostęp do środków ochrony bezpośredniej.

- Do placówek oświatowych przekazano środki otrzymane od darczyńców lub kupione w ramach budżetu gminy. Placówki otrzymały płyn dezynfekujący dystrybuowany przez Wojewodę Kujawsko-Pomorskiego, termometr, maseczki wielorazowe, czepki ochronne oraz maseczki jednorazowe. Na wyposażenie izolatorium każda placówka otrzymała fartuch ochronny oraz 4 sztuki przyłbic – wylicza Adrian Aleksandrowicz z Urzędu Miasta Torunia.

Maraton egzaminów potrwa do 29 czerwca