Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lipsk na ul. Działowskiego: Hotel "kukułcze jajo”

redakcja
redakcja
fot. Lech Kamiński
fot. Lech Kamiński redakcja
Elana go oddała, Rubinkowo porzuciło, a po kontroli nadzoru budowlanego nikt nie chce wziąć za niego odpowiedzialności. Hotel Lipsk z roku na rok obraca się w ruinę.

Katarzyna Bukowska mieszka w hotelu Lipsk od siedmiu lat. Zajmuje 23-metrowy pokój wspólnie z mężem i trojgiem dzieci. To jeden z największych lokali. Inni mają pokoje po ok. 20 m kw. Bukowska wspomina, że wprowadzając się do budynku przy Działowskiego 8, było tam czysto. - Wtedy mieliśmy jeszcze domofony - mówi. - Teraz każdy może tu wejść. Kilka lat temu zrobili remont na pierwszym piętrze. Myśleliśmy, że odnowią też pozostałe korytarze. Tak się nie stało. Remonty robimy na własną rękę.
Trzy łazienki na 30 pokoi Na każdym piętrze jest 30 pokoi, trzy łazienki i dwie kuchnie. Wspólne pomieszczenia są w opłakanym stanie. Kuchenki nie działają. Parapety w oknach na klatce i łazienkach są przypalone papierosami. W niektórych brakuje szyb. Inne są zbite. Z Bukowską rozmawiamy w łazience. Gdy proponujemy, by zrobić zdjęcie w jej pokoju, odmawia. Boi się, że sąsiedzi zobaczą, co ma i że ją okradną. Na korytarzach, które ciągną się na całą długość bloku, roi się od różnego rodzaju napisów. Z podłogi odchodzi linoleum, a ze ścian tapeta. Wewnątrz unosi się fetor - mieszkanka stęchlizny i alkoholu. Po klatce kręci się wielu podrostków w wieku od 10 do 14 lat. Na drugim piętrze pod jednym z mieszkań siedzi pijany mężczyzna. - W pokojach nie ma łazienek - mówi Bukowska. - A kuchnię każdy sobie zrobił na własny rachunek. Ale po ostatnich kontrolach usłyszeliśmy, że są one nielegalne. Jak się ma małe dzieci, to nie można latać co chwilę z garnkiem i pilnować go, aby nikt do niego nie napluł lub wylał.
512 zł za 23 metry Kobieta co miesiąc płaci za mieszkanie 512 zł. Opłaty dla dwóch osób wynoszą 350 zł. - Płacimy ryczałtowo za prąd, wodę i ogrzewanie - mówi Bukowska. - Na szczęście nie ma tu gazu, bo dawno już by tego bloku nie było. Tutaj mieszkają różne rodziny. W środku tygodnia, gdy młodzi chodzą do szkoły, jest nieco spokojniej. Najgorsze są jednak weekendy. Młodzież bawi się na korytarzach. Jest głośno. Imprezy trwają do późnej nocy. Są libacje i kłótnie. Nieustannie zjawia się tutaj karetki i policja.
Naszej rozmowie przysłuchuje się kobieta w średnim wieku. Odzywa się dopiero po chwili. Nie chce się przedstawić. Mieszka tu od 14 lat. - To był dawny blok elanowski - mówi. - Później wzięła go spółdzielnia, która przerzucała tutaj tych, którzy nie płacili czynszu. Jeszcze kilka lat temu można tu było normalnie żyć. Teraz tu jest koszmar.
Nie ma gaśnic i wentylacji W środowym wydaniu „Pomorskiej” przedstawiliśmy wyniki kontroli Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w hotelu. Została ona przeprowadzona w ostatnich tygodniach - tuż po tragicznym pożarze w hotelu socjalnym w Kamieniu Pomorskim, gdzie zginęły 23 osoby. Wnioski? Budynek nie spełnia wymogów dla wielorodzinnych obiektów mieszkalnych i norm przeciwpożarowych - nie ma tam gaśnic, a drogi ewakuacyjne są zbyt długie. W pokojach zamiast dwóch osób mieszkają całe rodziny. Łącznie przebywa tam ok. 240 osób w ok. 120 pokojach. Poza tym kuchenki w prowizorycznych kuchniach przeciążają sieć elektryczną. Nie ma tam odpowiedniej wentylacji, a warunki higieniczno-sanitarne nie są przystosowane do potrzeb obiektów wielorodzinnych. PINB wszczął postępowanie administracyjne w sprawie uchybień.
- Stan obiektu oceni rzeczoznawca, a następnie nakażę wykonanie projektu budowlanego uwzględniającego konieczne zmiany, by zalegalizować obecny stan - mówi Karol Dargiel, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. - Być może będzie się to wiązało ze zmniejszeniem liczby pokoi i koniecznością wyprowadzki ok. połowy mieszkańców. Obiekt powstał w 1983 r. jako hotel pracowniczy Elany. Fabryka w 2000 r. przekazała go spółdzielni Rubinkowo. Ta porzuciła go w 2006 r. na rzecz skarbu państwa. Obecnie budynkiem zgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami zarządza prezydent Torunia, który przekazał go w administrację Zakładowi Gospodarki Mieszkaniowej.
Kto sfinansuje prace i zapewni mieszkańcom lokale zastępcze? Służby wojewody podkreślają, że zarządcą obiektu w imieniu skarbu państwa jest starosta, czyli w tym przypadku prezydent Torunia. - Ale jego właścicielem jest wojewoda. Jego obowiązkiem jest utrzymanie obiektu i wykonanie decyzji administracyjnych - uważa Wiktor Krawiec, szef wydziału gospodarki nieruchomościami magistratu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lipsk na ul. Działowskiego: Hotel "kukułcze jajo” - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto