Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Leszek Szyszkowski: - Mimo pandemii ten sezon był dla naszych kolarek rekordowy

Piotr Bednarczyk
Piotr Bednarczyk
Leszek Szyszkowski (z lewej), prezes Toruń - Pacific Aleksander Wasilewski i Karolina Karasiewicz (z kwiatami)
Leszek Szyszkowski (z lewej), prezes Toruń - Pacific Aleksander Wasilewski i Karolina Karasiewicz (z kwiatami) Jacek Smarz
Rozmowa z LESZKIEM SZYSZKOWSKIM, trenerem kolarek TKK Pacific Nestle Fitness Cycling Teamu Toruń

Za Wami rekordowy sezon, jeśli chodzi o medale zdobyte we wszystkich rodzajach mistrzostw Polski...
Rzeczywiście, ten sezon był wyjątkowo bogaty pod tym względem. Łącznie wywalczyliśmy aż 44 medale mistrzostw Polski, a do tego można dodać sześć krążków w mistrzostwach pionu Ludowych Zespołów Sportowych, do którego należymy. Nie ukrywam, że ogromnie cieszy mnie to, że się rozwijamy, bijemy kolejne rekordy zarówno na szosie, jak i torze. Konsekwentnie budujemy swoją markę już od wielu lat.

Wisienką na torcie w krajowych startach było z pewnością podwójne mistrzostwo Karoliny Karasiewicz w mistrzostwach Polski elity w wyścigach indywidualnym i ze startu wspólnego.
Karolina zdobyła złote medale w dwóch różnych, pięknych konkurencjach. Przypomnę, że pierwszy raz triumfowała w mistrzostwach Polski ze startu wspólnego w 2017 roku, gdy tylko przyszła do naszego klubu. Popracowaliśmy, by w obu konkurencjach wspięła się na wyżyny i to nam się udało. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedno - to jedyna kolarka, która startowała jednocześnie na mistrzostwach świata i Europy zarówno na szosie, jak i torze. Zabrakło jedynie startu na igrzyskach, ale szybkimi krokami zbliża się Paryż i liczę na to, że w 2014 roku już to się uda. Motywacji jej nie brakuje, ma w Toruniu stworzone dobre warunki zarówno do treningów, jak i nauki, bo jako studentka UMK jest objęta programem kariery dwutorowej, umożliwiającym pogodzenie nauki z uprawianiem profesjonalnego sportu. Z takiej możliwości korzysta pięć naszych zawodniczek.

Warto przeczytać

Które inne tegoroczne osiągnięcia ceni pan trener najbardziej?
Karolina jest kapitanem tej drużyny, ale nie należy zapominać o tym, co zrobiły Karolina Kumięga, Natalia Krześlak, Patrycja Lorkowska, Paulina Pastuszak, Dorota Przęzak, Aurela Nerlo... Jest wiele znakomitych kolarek, które dorównują Karolinie Karasiewicz i na przykład rekord Polski na torze na 4000 metrów w kategorii elity to już jest taki czas, który daje nam ogromną satysfakcję, bo zbliżyliśmy się do czołówki światowej. Cenię też sobie start moich zawodniczek w konkurencji, która debiutowała na mistrzostwach Europy i świata, czyli drużyny mikstów w jeździe na czas (trzy kolarki, trzech kolarzy). Na ME zespół wykręcił ósmy czas, na MŚ dziesiąty. Gdybyśmy poszukali mocniejszych ogniw wśród męskiej części, mogłoby być lepiej. A mówi się, że ta konkurencja ma wejść do programu igrzysk olimpijskich.

W jakiej kondycji znajduje się obecnie polskie kolarstwo kobiece?
Ewoluuje. Widać to po młodszych kategoriach, w których peleton jest coraz bogatszy. Patrzymy na to z nadzieją. Jeśli do obecnych grup dołączy kilka nowych, będzie spora konkurencja. A patrząc na to, co się dzieje w Europie, ile powstaje nowych drużyn albo na to, że podjęto decyzję o organizacji żeńskiego Tour de France można być przekonanym, że koniunktura na kobiece kolarstwo lada moment nadciągnie.

Co z grupą zawodową w Toruniu?
Trzeba myśleć realistycznie. Jeśli będziemy mieli odpowiednie warunki finansowe i organizacyjne, to wskoczymy na pułap zawodowej rywalizacji. Nie chcemy zrobić tego za szybko, żeby nie wylać dziecka z kąpielą. Grupa zawodowa to inne zobowiązania finansowe, inny kalendarz startów, głównie zagranicznych, a więc i droższych. Na razie stosujemy metodę małych kroków. Musimy poszukać sponsorów. Jednego, stałego, mamy od 28 lat, czyli firmę Toruń-Pacific. To jeden z głównym mecenasów sportu kolarskiego w Polsce. Dzięki niemu mogliśmy się rozwijać w ostatnich latach. Generalnie podstawy do rozwoju mamy wypracowane. Chodzi o tak zwaną piramidę - najmłodsi uczą się tego sportu w szkółkach, potem w klubie, który współpracuje ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego oraz UMK, o czym mówiłem wcześniej.

W minionym sezonie mocno dała się Wam we znaki pandemia. Co powodowało największe trudności?
Tak, pandemia spowodowała olbrzymie spustoszenie. Najbardziej uciążliwe było ciągłe robienie testów przy okazji zagranicznych wyjazdów. Raz, że to było kosztowne, dwa, że nie było to przyjemne, a trzy, że powodowało stres, czy aby na pewno wynik testu będzie negatywny. Przeżywaliśmy to przy okazji wizyt we Włoszech, na Ukrainie czy w Austrii. Na szczęście udział w zawodach powodował, że dziewczyny szybko zapominały o myśleniu - co to będzie, jak się zarażę, bo miały na głowie coś innego. Rywalizacja sportowa pozwala wyzwolić pozytywne emocje. I to zarówno wyczynowa, jak i amatorska, dlatego uprawianie sportu to dobry **sposób na pokonanie kryzysowej sytuacji.

Warto przeczytać

Dochodzi jeszcze sprawa kłopotów z pozyskaniem sprzętu. Jak sobie z tym poradziliście?**
Wiadomo, że szereg fabryk zostało zamkniętych. Przez pandemię brakowało rąk do pracy. A do tego, jak na złość, w Japonii spaliła się jedna z fabryk produkujących części dla firmy Shimano. Zanim poradzono sobie z tym problemem, trochę czasu upłynęło. Nawet grupy z World Touru musiały czekać na sprzęt, a one są przecież priorytetowe. Chociaż Shimano jest jednym z naszych sponsorów, to musieliśmy też ustawić się w kolejce np. po łańcuchy. Trochę pomógł nam mój syn, który pracuje w grupie World Tourowej. Jakoś trzeba było kombinować. Dużym plusem było to, że mamy w klubie znakomitego mechanika, Huberta Czarneckiego. Od lat to marka sama w sobie. Potrafi znakomicie konserwować rowery, a wiadomo, że jak wszystko jest zrobione o czasie, to się wolniej zużywa. Choć nie ukrywam, że brak komponentów był rzeczywiście dużym problemem. A dodam, że skoro brakowało ich na rynku, to oczywiście zaraz ceny poszły mocno w górę.

Mimo wszystko jednak wystartowaliście w wielu imprezach. Pod tym względem narzekać chyba nie możecie.
Tak, ale tu znowu kłania się sprawa pandemii. W pewnym momencie każdy chciał zdążyć zorganizować swoją imprezę, co spowodowało, że jedna nakładała się na drugą. Byliśmy niesamowicie przeciążeni. Musieliśmy na przykład zaraz po wyścigu UCI we Włoszech przez noc przemieścić się do Polski na kryterium, żeby nie stracić punktów w klasyfikacji mistrzostw Polski. To nam się udało, dzięki całemu zespołowi. Ale tak to już jest w kolarstwie, to sport wytrzymałościowy. Dlatego cieszę się, że mimo takich kłopotów udało się ten sezon zakończyć z rekordowymi wynikami. Porażki też jakieś na pewno były, ale to nie zakład pracy, nie da się wszystkiego zaplanować i wykonać. Cieszę się, że mamy zaproszenia na kolejne wyścigi UCI, sami zgłosiliśmy do tego cyklu swoją imprezę - etapowy „Wyścig Śladami Królewny Anny Wazówny” w Golubiu-Dobrzyniu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto