Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kukły w kapeluszach mają dusze, a pan Stanisław Wodzicki patrzy, myśli i milczy...

Janusz Milanowski
Wystawa malarstwa Kossaków w toruńskim Muzeum Okręgowym warta jest grzechu i biletu. Ich twórczość to nie tylko „Trylogia” na płótnach. To także mnóstwo dobrego malarstwa, działającego bardziej estetycznie niż patriotycznie.

Malarstwo ilustracyjne, realistyczne o sztywnie skonfigurowanej tematyce: koniki i konie, bitwy, dworki, powstania. Jakże ważny podówczas patriotyzm ku pokrzepieniu serc, taka „Trylogia” na płótnach. Żadnych poszukiwań, tylko raz na zawsze utrwalony jakiś akademicki impresjonizm.

„Napcie” i „Piłsudy”

Tak zwykło się postrzegać twórczość familii Kossaków, a nawet - jak w przypadku Wojciecha - dzielić ją na „Napcie” (tematyka wojen napoleońskich) i „Piłsudy” (portrety Piłsudskiego). Jednak gdy wejść między te wszystkie konie w galopie i spoczynku, tych ułanów rwących się do boju, akwarelowe pejzaże, portrety na rozmytym tle jesieni, to można odkryć jakąś zapomnianą urodę plastyki; tego, co ludzki wzrok cieszyło przez wieki w czasach, gdy artyści malowali, rzeźbili, rysowali, a nie tworzyli myśli o sztuce za sprawą puszek czy prętów.

Ponoć nawet skrajni konceptualiści przyznają w duchu, że nie ma to jak dobry landszaft. A malarstwo Kossaków można uznać za landszaft najwyższej próby, gdy spojrzeć na nie z punktu widzenia tych, którym pod koniec XIX w. sen z oczu spędzały poszukiwania formalnych i estetycznych rewolucji. Z jednej strony można domniemywać, że oto mamy wystawę wpisującą się w czas „dobrej zmiany”, restauracji spraw narodowych i patosu. Takie skojarzenie jest automatyczne w przypadku płóciennej „Trylogii”.

Tyle że te wszystkie dzieła zgromadzone w Ratuszu Staromiejskim bardziej działają estetycznie niż patriotycznie. Pretensjonalnie rzecz ujmując, te konie naprawdę żyją, a światło i powietrze w „Rugach pruskich” to jedno.

Geniusz ilustracji

Kuratorka wystawy Anna Kroplewska-Gajewska specjalizuje się w malarstwie współczesnym i zdecydowanie bliżej jej do twórczości Andrzeja Wróblewskiego. Jednak sama przyznaje, że wiele nauczyła i dowiedziała się przy okazji pracy nad tą wystawą. Na wstępie przyznaje, że w jednym z obrazów w Wojciecha znalazła cząstkę Wróblewskiego, ale do tego dojdziemy, zaczynając od dzieł najstarszego z braci - Juliusza.

W Ratuszu Staromiejskim możemy zobaczyć ponad 50 jego najlepszych dzieł. Juliusz (1824 - 1899) był samoukiem; jego akademią były majątki ziemskie i stadniny, a konie najważniejszymi modelami. Jeszcze w pracach z lat 40. (XIX w.) te zwierzęta są bardzo sztywne, jakby ociosane; ale oto czterdzieści lat później mają mięśnie i silny wyraz, by zapętlić się w jakimś niewiarygodnym splocie ciał w obrazach bitewnych. - Szkicował konie nawet w rzeźni. Samokształcenie rozwinęło w nim wybitne poczucie kompozycji i umiejętności formalne, co pozwoliło mu na zilustrowanie wszystkiego - opowiada Anna Gajewska-Kroplewska.

Juliusz jako mistrz ilustracji objawia się w dwunastu rysunkach do „Ogniem i mieczem”, wykonanych kredkami sepiowymi. Dzięki tej wystawie mamy niepowtarzalną okazję, by z bliska przyjrzeć się tym scenom w szarościach, bielach i brązach, wyglądających jak te powstałe w romantyzmie. Okazja jedyna, gdyż te ilustracje są prywatną własnością.

Kapelusze mają dusze

Wojciech (1856 - 1942), syn Juliusza, był najsławniejszy z całej familii. Na wystawie uwagę od razu przykuwa „Portret córek w bryczce”. Maria (znana jako słynna Pawlikowska-Jasnorzewska) urodziła się w 1891 r. Siedząca z nią w bryczce Magdalena (późniejsza Samozwaniec) w 1894 r.

- Tymczasem na obrazie widzimy sygnaturę „Wojciech Kossak” - 1911” - pani kurator opowiada ciekawostkę rodzinną. - Ta sygnatura jest kłamstwem, gdyż obraz powstał w 1906 r. A jako że panny chciały się odmłodzić, poprosiły ojca o zmianę sygnatury.

Ciepły pogodny obraz przedstawia 15-letnią Marię i młodszą o dwa lata Magdalenę. Jest późne, słoneczne lato. Dziewczęta siedzą w wiklinowej bryczce, a ich kapelusze wyglądają jak z kwiatów i liści. Wojciech nazywał je kukłami. W jednym z listów pisze, że ma dobre zamówienie i dzięki temu „będzie na futerka dla kukieł”.

Naprzeciwko córek portret Stanisława Wodzickiego (1928 r.) z Muzeum Narodowego w Krakowie; pan Stanisław utrwalony w zamyśleniu w chwili wyjścia na polowanie. Obok ciekawy portret kobiety z muzeum włocławskiego, namalowany prawdopodobnie w pracowni w Bristolu; bo Wojciech Kossak nie był głodującym geniuszem z mansardy. Miał kilka nieruchomości i pracownię właśnie w Bristolu, do której prezydent Ignacy Mościcki wchodził po czerwonym dywanie na portretowe sesje.

Z portretowej twórczości pochodzą też wizerunki Michała i Anieli Pawlikowskich z 1925 r. Z tych wszystkich portretów bije siła psychologicznej obserwacji.

Jakby zwieńczeniem prezentowanych tu dzieł są „Rugi pruskie” (1909 r.), nota bene ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Toruniu. Znakomita kompozycja, światło i kolory wczesnej jesieni. To najpewniej jeden z najlepszych obrazów Wojciecha Kossaka z cyklu „Duch polski”. Zauważmy, że chłop stojący przed pruskim wysłannikiem ma zaciśnięte pięści, które malarz zaakcentował drobną deformacją. To bunt i bezsiła. - I te pięści zobaczymy potem w „Rozstrzelaniach” Andrzeja Wróblewskiego - wskazuje pani kurator. - To najprostszy sposób pokazania sprzeciwu, którego inaczej wyrazić nie można.

Oni wciąż patrzą

Powyższy opis zwiedzania wystawy jest dość wybiórczy. Trzeba powiedzieć, że jest na niej duża różnorodność jeśli chodzi o kompozycje i formy, w których powstały dzieła Kossaków. Są bitwy, szkice, portrety, oleje, akwarele. Jest monumentalny fragment „Przejścia przez Berezynę”, wycięty z panoramy. Są też prace Jerzego, syna Wojciecha, który był nieco enfant terrible. Znane są przypadki, gdy namalowane przez siebie obrazy sygnował jako Wojciech, żeby takowe szybciej sprzedać z powodu finansowych kłopotów (zaświadczają o tym listy Wojciecha).

Inna sprawa, że obrazy Kossaków to chyba najczęściej fałszowane dzieła w dziejach polskiej sztuki. Według informacji zamieszczonej niegdyś we „Wprost” (nr 30/2003) falsyfikatem może być wart 87 tys. zł obraz Wojciecha Kossaka „Bitwa pod piramidami”, który prezydent Aleksander Kwaśniewski otrzymał od grupy polskich biznesmenów, polityków i ludzi kultury.

Ale to już jest inna historia, dowodząca plastycznej świetności tych dzieł. Ta wystawa niczego od zwiedzających nie wymaga, a daje pewien zachwyt nad czymś, co było minęło, ale wciąż na nas patrzy. Jak panny-kukły w bryczce i pan Wodzicki.

#Kossakowie
Najbardziej znani

Juliusz Kossak (1824-1899) - malarz, rysownik i akwarelista
Wojciech Kossak (1857-1942) - malarz
Jerzy Kossak (1886-1955) - malarz
Magdalena Samozwaniec (1894-1972) - pisarka
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska (1891-1945)- poetka
Zofia Kossak-Szczucka (1889-1968) - pisarka
Karol Kossak (1896-1975) - malarz, ilustrator
Leon Kossak (1827-1877) - powstaniec, malarz amator

Wystawę przygotowało Muzeum Regionalne w Stalowej Woli. Autorką koncepcji i kuratorem jest dr Stefania Krzysztofowicz-Kozakowska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto