18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kujawsko-pomorskie. Firma Bio-Clean z Włocławka sprząta mieszkania po zgonach. "Robimy rzeczy, których inni nie chcą robić" [galeria 18+]

Sara Watrak
Sara Watrak
- Ktoś musi się tym zajmować, choć myślę, że zakład pogrzebowy ma trochę trudniej. Oni mają do czynienia ze zwłokami, niekiedy rozczłonkowanymi, a my - z tym, co po tych zwłokach zostaje. Widzimy dużo krwi, widzimy tkanki, ale samego ciała zwykle nie - mówi Mateusz Węgorowski, prezes i współwłaściciel firmy Bio-Clean z Włocławka, która zajmuje się sprzątaniem po zgonach, pożarach i szeroko pojętą dekontaminacją.
- Ktoś musi się tym zajmować, choć myślę, że zakład pogrzebowy ma trochę trudniej. Oni mają do czynienia ze zwłokami, niekiedy rozczłonkowanymi, a my - z tym, co po tych zwłokach zostaje. Widzimy dużo krwi, widzimy tkanki, ale samego ciała zwykle nie - mówi Mateusz Węgorowski, prezes i współwłaściciel firmy Bio-Clean z Włocławka, która zajmuje się sprzątaniem po zgonach, pożarach i szeroko pojętą dekontaminacją. Bio-Clean
- Ktoś musi się tym zajmować, choć myślę, że zakład pogrzebowy ma trochę trudniej. Oni mają do czynienia ze zwłokami, niekiedy rozczłonkowanymi, a my - z tym, co po tych zwłokach zostaje. Widzimy dużo krwi, widzimy tkanki, ale samego ciała zwykle nie - w rozmowie mówi Mateusz Węgorowski, prezes i współwłaściciel firmy Bio-Clean z Włocławka, która zajmuje się sprzątaniem po zgonach, pożarach i szeroko pojętą dekontaminacją.

Smaki Kujaw i Pomorza - sezon 4 odcinek 12

od 16 lat

Najdłużej rozkładające się ciało, z jakim mieliście do czynienia…?

Rozkładało się już od dwóch lat. Po tym czasie została sama mumia, prawie same kości. Wbrew pozorom po dwóch latach jest dużo łatwiej sprzątać ze względu na znikomy zapach. Nie jest to tak świeże, wszystko prawie wyschło i wywietrzało. Dużo gorsze przypadki są, gdy ciało jest świeże, jest świeże robactwo, zarówno pełzające, jak i latające, i to wszystko nas obsiada.

Jak nazywa Pan swój zawód?

Od początku mieliśmy problem z określeniem tego zajęcia. Przyjęliśmy z czasem nazwę: czyściciel. Nie sprzątacz, tylko czyściciel. To szersze pojęcie, wskazujące na bardziej profesjonalne podejście. Ktoś musi się tym zajmować, choć myślę, że zakład pogrzebowy ma trochę trudniej. Oni mają do czynienia ze zwłokami, niekiedy rozczłonkowanymi, a my - z tym, co po tych zwłokach zostaje. Widzimy dużo krwi, widzimy tkanki, ale samego ciała zwykle nie. Tak czy inaczej jest to trudna praca. Głównie chodzi nie tyle o zapach czy widoki, co zagrożenia biologiczne, ryzyko zarażenia się. Pod tym względem to bardzo wymagająca praca. Trzeba dobrze się zabezpieczyć, przestrzegać pewnych reguł. Dlatego staramy się nowych pracowników wdrażać bardzo mocno w spektrum bezpieczeństwa. To jest kluczowe.

Polecamy

Skąd w ogóle pomysł, by zająć się taką branżą?

Wszystkie inspiracje pochodzą ze Stanów Zjednoczonych albo z Niemiec. Oglądałem filmy dokumentalne, czytałem o tej branży w internecie. Zawsze staraliśmy się, by jakość usługi była jak w USA czy w Niemczech. Ale nie bez znaczenia była też potrzeba rynku. Gdy zaczynaliśmy, działały dwie tego typu firmy w Polsce; jedna robiła to na co dzień, druga dorywczo, bo była to zwykła firma sprzątająca. Oczywiście były też firmy typu DDD (dezynsekcja, dezynfekcja i deratyzacja), ale one nie oferują kompleksowych usług. My nie ograniczamy się do spryskania danego miejsca środkiem do dezynfekcji, tylko staramy się zawsze całościowo do tego podejść - łącznie z opróżnieniem, oczyszczeniem powietrza.

Jakiego sprzętu używacie?

Od sprzątającego, po budowlany, skończywszy na sprzęcie do dezynfekcji, zamgławiaczach, opryskiwaczach. Używamy też młotków, często musimy coś wyburzyć. To są też lampy UVC, odkurzacze, środki ochrony osobistej i wiele więcej.

Czym, oprócz sprzątania mieszkań po zgonach, się zajmujecie?

Mamy szerokie spektrum działania. Przez te 12 lat rozbudowaliśmy mocno ofertę o usługi bardzo specjalistyczne, dekontaminacje. Czyścimy i usuwamy nawet materiały radioaktywne z powierzchni i urządzeń. Mamy już wiedzę, jak to wszystko robić. Prawdopodobnie jesteśmy jedyną firmą w Polsce, która wykonuje usługi radioaktywne na taką skalę. Rocznie mamy ok. 400-500 zleceń. Większość to usuwanie szkód po pożarach czy wichurach w mieszkaniach, domach, fabrykach i zakładach. Zgony stanowią ok. 25-30 proc., czyli sprzątamy po 100-150 zgonach rocznie. Od tego się zaczęło.

Czy zauważył Pan, obserwując miejsca, które czyścicie, by ludzie przygotowywali się do śmierci?

Raczej nie. Wręcz przeciwnie, raczej śmierć nie jest tak spodziewana, jak mogłoby się wydawać. Często te mieszkania są mocno zagracone, zaniedbane, brudne. Nie widać, żeby ktoś posprzątał, pozamykał swoje sprawy. Ale sprzątamy też po samobójstwach, zabójstwach i wypadkach w pracy, ale to zgony naturalne – nazywane przez nas „rozkładami” - stanowią większość.

Robactwo, zapach, śmierć wisząca w powietrzu… Czy tę pracę da się lubić?

Oczywiście, że tak. Jestem w tej branży 12 lat, gdybym tego nie lubił, to bym tego nie robił. Wkręciłem w to dalszą rodzinę. To, co ja lubię, i co moi rodzice też zawsze podkreślali, to sam efekt. Dostajemy mieszkania totalnie zdewastowane, wszędzie jest krew, a pozostawiamy wszystko czyste. Nieco mniej lubię czyścić i dezynfekować laboratoria, bo robimy z czystego - czystsze, nie ma tego efektu. Nie lubię też poniedziałków, bo czasami bywa problem z dostępnością świeżej kadry pracowniczej. Te kadrowe sprawy są najmniej lubiane, a najbardziej istotne dla funkcjonowania naszej firmy.

Czyli brakuje chętnych do pracy?

Trudno jest pozyskać osoby kompetentne, które chcą pracować w tej branży. Mamy z tym problem. Szukamy pracowników. Najbardziej sprawdzają się ludzie po czterdziestce, po pięćdziesiątce. Osoby między 20. a 30 rokiem życia raczej nie. To ciągłe rozjazdy, delegacje, spanie w hotelach. Każdy dzień wygląda inaczej. Teraz wiele osób chce pracować od 8-16, a potem wyłącza telefon. W naszej branży tak się nie da. Mój tata czy ja odbieramy telefony przez całą dobę. Zawsze musimy być dostępni. Czasami o 2 czy 3 w nocy potrafię dostać telefon w sprawie zgonu. Musimy być z godziny na godzinę na nogach. Nie możemy sobie pozwolić, by od 16 nie odbierać telefonów.

Jakie jeszcze cechy są potrzebne, by pracować w firmie Bio-Clean?

Najważniejsza jest gotowość na ciągłe wyjazdy. Wydaje mi się, że osoba z dwójką małych dzieci raczej się nie nadaje do naszej pracy. Bardziej nadaje się osoba, która ma dorosłe dzieci, unormowane życie i nie jest dla niej niczym strasznym jeździć po całej Polsce. Poza tym do wszystkiego da się przyzwyczaić, ale trzeba mieć pewne predyspozycje psychiczne. Tego nie jesteśmy w stanie zweryfikować podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Pierwsze dwa, trzy zlecenia są kluczowe, żeby zobaczyć, czy ktoś się nadaje. I od razu zaznaczę - to jest zbyt poważna praca i zbyt kosztowna, by przyjmować do niej kogoś dla zaspokojenia jego ciekawości.

Zobacz koniecznie

A czy Pan, po trudnych zleceniach, musi jakoś odreagowywać? Ma Pan koszmary?

Nigdy nie miałem koszmarów związanych z pracą. Myślę, że każdy, kto wykonuje takie usługi z czystym sumieniem, nie ma się czego obawiać. Co do odreagowywania - jestem dosyć aktywną osobą, nie potrzebuję siłowni, żeby odreagować. Ostatnio moją pasją stała się obróbka drewna. Staram się rozwijać jeszcze dwie inne firmy. Po pracy nie mam czasu za bardzo na myślenie o zleceniach.

Czyli nie ma miejsca na emocje?

Nie moglibyśmy sobie pozwolić na płacz, łzy. Zawsze wysłuchamy klienta, ale nie bierzemy tego głęboko do siebie. Gdybyśmy tak robili, to przez tyle lat byśmy zwariowali.

I je pan mięso.

(śmiech) Jem mięso. Nie widzę na talerzu rozbitej głowy z wcześniej sprzątanego mieszkania. Nie mam żadnego obrzydzenia. Oczywiście są momenty, gdy jest ciężko, gdy coś się widzi po raz pierwszy, coś może nas zaskoczyć, ale nie są to momenty, przed którymi uciekamy. Zawsze podejmujemy rękawicę. I działamy. Z tego jesteśmy znani, że robimy rzeczy, których inni nie chcą robić. Najbardziej śmierdzące, brudne, ohydne.

Firma wywodzi się z Włocławka, ale wykonujecie zlecenia na terenie całej Polski. Również w Kujawsko-Pomorskiem?

We Włocławku mamy najmniej zleceń, w Kujawsko-Pomorskiem też, w porównaniu do innych aglomeracji jak Warszawa, Poznań, Trójmiasto. W dużych miastach świadomość jest większa niż w mniejszych miejscowościach. Choć to się zmienia.

Świadomość czego? Ryzyka skażenia?

Tak. Gdy zaczynaliśmy tę działalność, myśleliśmy, że ta świadomość będzie rosła i tak było, ale z czasem przyhamowała. Może przez pandemię, może są inne priorytety, inne zapotrzebowania i o tym aż tak nie myślimy, choć powinniśmy. Co do stosowania koniecznych przepisów prawa - jesteśmy trochę zacofani względem Europy czy świata. To są zbyt poważne sprawy, żeby zostawić to samopas, bo można doprowadzić do lokalnej zarazy i sprowadzenia na ludzi niebezpieczeństwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto